Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Przybysze mogli tu podziwiać wąskie ulice i nieprawdopodobnie wysokie wieżowce, budynki z czasów kolonialnych i najnowocześniejsze biurowce Battery Park, budzącą respekt Wall Street i wesołe miasteczko w South Street Seaport. Skręciła w stronę kompleksu biurowego Quest, gigantycznej budowli ze szkła i chromu przy jednym z ruchliwych skrzyżowań Manhattanu. Snobistycz- Ę& Naga prawda 147 ne biuro czasopisma znajdowało się na dwudziestym piątym piętrze. Weszła do holu i minęła tablicę informacyjną budynku. Słowo ,,SPICE’’ napisano intensywnie czerwonymi, ozdobnymi literami, dzięki czemu wyglądało, jakby się świeciło. Haley podeszła do rzędu wind, wcisnęła przycisk, po czym weszła do kabiny i pojechała na dwudzieste piąte piętro. Kiedy drzwi się rozsunęły, podeszła do pomalowanej na ostre barwy recepcji. Trasę od dźwigu do stanowiska recepcjonistki wyłożono dywanem w kolorze czerwonym. W poczekalni stała ładna kanapa w kolorze sjeny, dwuosobowa sofa do kompletu i dwa eleganckie fotele. Na błyszczącym stoliku leżały czasopisma, ustawiono tam także kompozycję z suszonych kwiatów. Na piaskowych ścianach wisiały rozmaite akwarele przedstawiające różne rodzaje pap-ryczek chili. - Cześć, Haley - przywitała ją zawsze pogodna recepcjonistka Heather. - Twoja automatyczna sekretarka jest pełna, więc spisałam kilka wiadomości do ciebie. - Sięgnęła pod biurko. - O tak, oddzwonił ten terapeuta seksualny występujący w nocy w radio i stwierdził, że chętnie pomoże ci w redagowaniu felietonu, którym się obecnie zajmujesz. Telefonowała też twoja siostra, Terry. Prosiła, żeby cię spytać, czy masz czas iść z nią do kina. Zdaje się, że już z nią rozmawiałaś. Poza tym możesz odebrać zamówioną ilustrację do tekstu. - I nic więcej? - Haley poczuła głębokie rozczarowanie. - Dzisiaj zmieniasz miejsce pracy. Od teraz 148 Karen Anders Ę& będziesz rezydować w pokojach dla redaktorów. Zdaje się, że czeka cię niezłe zamieszanie. - Będę miała nowy pokój? - Zamrugała oczami ze zdumienia, usiłując zapanować nad głosem. - Ten pomysł jest raczej przedwczesny. - Polecenie Kate - oświadczyła beztrosko Heather. - Muszę zanieść te teczki do działu prenumerat. Coś jeszcze? - Nie, już nic. Dzięki, Heather. Haley odeszła. Kawa, którą wypiła na śniadanie po drodze do pracy, ciążyła jej w żołądku jak ołów. Nie zadzwonił. To bardzo, bardzo znaczące. Najwyraźniej nie podzielał jej uczuć. Minęły trzy dni i ani razu nie zatelefonował. Kate ją przenosiła? To zupełnie nie pasowało do porannego postanowienia o rezygnacji z rubryki. W jakim stopniu wpłynie to niekorzystnie na jej pisarską karierę? Usiadła za biurkiem. Na podłodze leżało kilka kartonowych pudeł. Potrzebowała rady Margo. Kiedy jednak spojrzała na jej biurko, przekonała się, że jest zupełnie puste. Zdziwiona, zastanowiła się, gdzie się podziewa jej najlepsza przyjaciółka. Bała się, że po powrocie Margo będzie musiała odpowiedzieć jej na wiele pytań. W końcu Margo sporo się namęczyła, kryjąc ją przed Kate. Postanowiła zadzwonić do Dylana i porozmawiać o następnej fantazji. Z trudem przełknęła ślinę. Nie sądziła, że jeszcze kiedykolwiek będzie uprawiała z nim seks. Na pewno nie po czwartkowej nocy. Po zastanowieniu doszła do wniosku, że właśnie teraz jest najlepszy moment, aby iść do Kate i pogadać Ę& Naga prawda 149 z nią o rezygnacji z pracy przy redagowaniu rubryki. Dzięki temu uniknie zamieszania związanego z przeprowadzką. Wątpiła, czy uda się jej jeszcze cokolwiek napisać. Zapukała do otwartych drzwi szefowej. Kate rozmawiała przez telefon, ale dała jej ręką znak, aby weszła. - Nie. - Kate wskazała jej krzesło. - Simon ma projekt okładki. Wprowadza ostatnie poprawki. Będzie gotowa najpóźniej jutro po południu. Wspaniale, Jack. Dzięki. Odłożyła słuchawkę. - Telefon z drukarni - wyjaśniła. - Jak się masz? - Dobrze, Kate. Przepraszam za opóźnienie z tekstem na piątek. - Nie przejmuj się - uśmiechnęła się szefowa. - Każdemu zdarza się zachorować. Ważne, że twój felieton w końcu dotarł. - Widzisz, właściwie przychodzę w sprawie tej rubryki... Kate przerwała jej, zanim zdążyła wysłuchać złych wieści. - Właśnie, właśnie. Porozmawiajmy o twojej rubryce. Widzisz, dostałam całe stosy maili. Czytelniczki oszalały na twoim punkcie. Piszesz fenomenalnie! Nie mogę nadążyć z czytaniem korespondencji. - Naprawdę? Niemożliwe. - Haley się zasępiła. Szkoda, że tak dobre wiadomości pojawiły się w tak kiepskim momencie. - Więc dlatego przenosisz mnie do innego pokoju? - Tak jest. Poza tym w samotności łatwiej ci będzie się skoncentrować. Haley nie mogła wykrztusić z siebie tego, co 150 Karen Anders Ę& chciała powiedzieć. Musiała przecież poinformować Kate o rezygnacji z redagowania rubryki