Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

- Spuścimy teraz płyn chłodniczy - objaśnił Melinosa i Kutafona. - W ten sposób będziemy mogli wydostać ten zbiornik. - Puknął kilkakrotnie w ściankę kluczem, nasłuchując. - Nieszczelny, skubaniec. Trzeba wymienić. Później spróbujemy dostać się do uszkodzonych bloków programowania. Przy okazji wyczyści się filtr, uzupełni poziom chłodziwa w instalacji i będzie grał jak złoto. - Mówił to, nie przerywając rutynowych czynności. Klucz błysnął w jego ręku, był z metalu i Skrzeczowąs od razu nabrał respektu do nieznajomego. Zgrzytnął kurek, płyn miodową strugą zaczął ściekać do wyszczerbionego wiadra. Klucz stuknął o blat stołu. Dopadli go Melinos z Kuta-fonem, wydzierając sobie narzędzie z rąk. Reperator położył władczo rękę na skrzyni aparatu jak na grzbiecie wiernego zwierzęcia. Zabębnił palcami w pokrywę i znowu spojrzał na Skrzeczowąsa. - Ale barachło, co? - Jego uśmiech frapował, wbrew woli nastawiał do chłopaka życzliwie. - Renegaci mają sto razy lepsze. Małe, zgrabne, z ogromnymi ekranami... A obraz jaki! - Te też są niezłe - powiedział niepewnie doc-dyr Kutafon. Wciąż nie mógł wypuścić klucza. Jego palce gładzi-ły metal pieszczotliwie. - Trzeba je tylko właściwie użytkować. - Gówno prawda - w głosie reperatora zabrzmiała pobłażliwość. - Te kobyły wysiadają po miesiącu. Grzeją się jak diabli. Bywały przypadki zapalenia, a nawet eksplozji. Nikt mi nie wmówi, że dobre jest dla mnie to, co może mnie zabić. Kutafon z Melinosem stali w pełnym zakłopotania milczeniu, zastanawiając się, co począć z uzyskaną informacją. Żal im było rozstawać się z kluczem. Wyręczył ich Oczopląs, który zaatakował pierwszy. - Drogi panie wykonawco ósmej kategorii - rzekł miękkim falsetem, życzliwie nawet, wpatrując się w znak natryśnięty farbą na chałacie reperatora. - Od dłuższego czasu przyglądam się z szacunkiem pańskiej pracy tutaj. Ma pan bez wątpienia zręczne palce i sporą wiedzę o tych agregatach. - Znam je na wylot - wtrącił prostodusznie młodzieniec. Uśmiechał się, patrząc prosto w oczy Oczopląsa, jakby spodziewał się dalszego ciągu pochwały. - Ale pańskiej fachowości nie towarzyszy, hm... świadomość zawodowa. Tak między nami mówiąc, nie kocha pan ani nie szanuje swojej pracy. Inaczej nie zdradzałby pan przy byle okazji ważnych tajemnic produkcyjnych ani służbowych, naginając rzeczywistość do renegackich wizji propagandowych. Pan tu uprawia wrogą propagandę, ot co. Jako odpowiedzialny pracownik Frontu Kształtowania Opinii powinien pan doceniać wysiłek i szlachetne intencje Braci Większych, którzy znacznym nakładem sił i środków produkują dla naszego oświecenia te aproby. Niestety - westchnął ze smutkiem - chyba złożę meldunek o tym, co tu usłyszałem. - Ja to zrobię pierwszy! - podchwycił entuzjastycznie Kutafon. Uśmiech opuścił stopniowo twarz reperatora, ale jej uszczęśliwiony albo natchniony wyraz pozostał. - O! - powiedział. - Zbiornik już pusty. Podważył go jednym ruchem klucza i tą samą ręką pochwycił w powietrzu. Postukał w osmalone grzbiety kasetprogramowania. Potem jął grzebać w torbie. Przez cały czas używał tylko lewej ręki, prawa zwisała bezwładnie wzdłuż tułowia. - Mógłbym obejrzeć pańską blokadę? O ile dobrze się orientuję, drugi etap reformy objął też ósmą kategorię -wtrącił się Skrzeczowąs. - E tam, zaraz objął. Poluzowali dwa milimetry i tyle. Skrzeczowąs przykucnął i dotknął palcami unieruchomionego nadgarstka. Wyczuł ukrytą pod rękawem mocną, twardą obręcz, połączoną za pomocą przegubu ze sztywnym płaskownikiem wszytym w materiał spodni. Przyjrzał się mechanizmowi: między obręczą a płaskownikiem było około centymetra luzu. Dzięki przegubowi reperator mógł wykonywać ograniczone ruchy dłonią, co zaraz zademonstrował, chwytając z niebywałym kunsztem rozmaite narzędzia. - Zaraz, zaraz... teraz przypomniałem sobie, że ósmej chyba jeszcze nie ruszyli. Obejmie ją dopiero trzeci etap reformy, w dwóch podetapach. Należy pan więc do grona wyróżnionych. Gremium Złączonych Rąk, a może i sam Wielki Przewodnik, obdarzyli pana zaufaniem... - I dlatego nie wolno mi krytykować aprobów? - Reperator grzebał w plątaninie rurek, szklanych baniek, zwężek. Wydobył z torby miernik i przejechał nim szybko po grzbietach kaset