Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Iż mój surducik ministranta stał się zbyt mały, ciasny póki czas, nim w kościołach, na parafiach stawili się uzbrojeni pedofile. Choć jest to może przemyślenie niesłuszne. Gdyż na przykład gdyby nie tak się złożyło, lecz inaczej. Być może, iż bym był teraz innym człowiekiem o takich, a nie innych upodobaniach. I bym miał tu teraz jakiegoś sympatycznego gówniarza, Markusa, Eryczka, Maksa bawiącego się w klocki. Byśmy się bawili, pokazałbym mu miasto z balkonu. I miałbym spokój, jasne sumienie. Miast pokwitającej Andżeli wypełnionej prawdziwymi kamieniami połykaczki kamieni. Kto wie. czego jeszcze. Być może ognia, być może piasku, co by sugerowała bliska zażyłość ze Sztormem. A kto wie, czego jeszcze innego. Lecz tak nie jest. Oto Andżela przewieszona przez wannę bez tchu. Oczekuję na wyjaśnienia. Oczekuję wyjaśnień od ciebie, dziewczyno. Nie jesz mięsa, lecz jesz kamienie. Jesteś nienormalna. Jesteś zdrowo fiśnięta. Jesteś zdrowo psychiczna. Teraz mi to tłumacz. Lubisz kamloty? - mówię do niej nieco podkurwiony, z gruntu zjadliwy za to, iż jest tak pierdolnięta, iż me życie zdaje mi się w tej chwili jednym galopującym halunem, istną paranoją. Co, Andżela, lubisz sobie zjeść takiego kamlota, co? Niska ilość kalorii, ja to rozumiem przy twej diecie to rarytas, zjeść taki głaz. Trujące, lecz, kurwa nędza, pożywne. Gadaj, co żeś za jedna. Bez mi tu histerii, bez ściemniania, jesteś wariatka z miasta Wariatkowa i teraz się wreszcie raz do tego szczerze wyznaj! Lecz ona nie odpowiada. Wisi przez wannę niczym sczerniałe trupisko. Co za noc pełna strachu, emocji, wszystko przy tym to istny pikuś. Przy tej Andżeli jestem skłonny do choroby wieńcowej, do zawału całego ciała. Nawet teraz, choć jest bezwładna całkowicie, może że nieżywa nawet, nie mam już ze swej strony żadnych myśli z gatunku, które mężczyźni mogą mieć odnośnie kobiety. Teraz nie jest ona dla mnie ni mężczyzną, ni też kobietą, ni nawet skurwiałą polityczką. Jest straszliwym zgonem wiszącym przez mą wannę w łączkach mojej własnej starszej, co całe dnie i noce zasuwa w Zepterze przy dystrybucji i reklamie kosmetyków, lamp leczniczych, garnków. To obrzydliwe z jej strony, co mi zrobiła. Z niesmakiem brodzę przez jej bezwładne kończyny i wywlekam z czeluści wanny co większe głazy. Po czym wywalam je przez okno od strony chodnika w noc ciemną, pełną niebezpieczeństw, syków, trzasków. Noc elektryczną z wyładowaniami, noc pod wysokim napięciem. Jest to z mej strony o tyleż nierozsądne, iż bodajże trafiam w kogoś lub coś żywego, akuratnie przechodzącego. Gdyż pośród ciemnych otchłani nocy rozlega się pokaźne tąpnięcie i okrzyk. Wtedy jednak, nie mając już nerwów do konfliktów ze szlajającymi się po nocy palantami, zatrzaskuję oknem i idę na telewizję. W telewizji nic, choć w meblościance odnajduję ptasie mleczko, które niezwłocznie wciągam. Gdyż poprzez zdarzenia dzisiejszej nocy stałem się kategorycznie głodny. Rozmyślam przez chwilę o swej matce, z domu Maciak Izabeli, po mężu Robakoskiej. Która dziś kupiła te ptasie mleczko z myślą o sobie, lecz szast - prast, wpadła do domu, wypuściła psa na ogród, taszka, garsonka, i dalej w rajzę. W chwili wolnej od pracy zjadła ćwierć, a drugą ćwierć mój bracki, któremu co rusz grożą na każdym kroku pierdlem i odsiadką. Sąsiedzi, rodzina, kuzynostwo. Zresztą on nie za bardzo leci na słodycze. On prowadzi dietę jajkową. Znaczy się, że bierze do łapy dziesięć jajek i wyjada z nich same białka, żółtka i skorupy wyrzucając precz. Lub zależnie od nastroju zlewa do miski, daje dla psa. Gdyż on potrzebuje mnóstwo białka do rozbudowy, mleko z mlekiem. A niech żałuje, bo dobre jest to ptasie mleczko. To również jest taki z produktów, co by mogły zrobić furorę na stołach całej Unii Europejskiej. Zawojować cały świat, włącznie z Antarktydą. Każdy ci tam powie, zapytany, że nie ma czegoś takiego, jak ptasie mleczko. Ponieważ logicznie rzecz biorąc od wieków wiadomo, iż żadne ptaki nie dają mleka, a gdyby dawały, byłoby to już dawne uprzemysłowione, zalegalizowane, zaciągnięte w kierat. A wtedy ty mu mówisz: a właśnie, iż ptasie mleczko jest. Należy tylko przyjechać do Polski, gdzie są piękne, starodawne jeszcze elewacje w miastach Wrocław, Nowa Huta. Gdańsk Główny. Gdzie jest najlepszy, po korzystnej cenie od kilograma piasek. I zachodnia kąska leci do twej kieszeni. Zjeżdżają się całe wycieczki. Wynajęcie autokarów - kolejna kąska. San i jelcz, najgorsze, najtańsze, lecz egzotyczne, tutejsze, zagranicznym gościom podobają się takie cofnięte machiny w czasie, takie za przeproszeniem relikwie piastowskie. Jeżdżą jelczami, PKS Kamienna Góra, to im się gra. kolejna kąska i szmal. Barszcz gorący kubek, pieczarkowa, cebulowa, nawet chińska - kierowca zalewa podręcznym wrzątkiem - kolejny dodatkowy szmal. Procenty lecą, kasa się napełnia