Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
I z ich brzmieniem na chwilę powracają Dźwięki poezji najpierwszej naszego życia - Niby muzyka nocą, daleko, co gaśnie*. Zasnęła, rozmyślając o bitwie, jaką bizantyjskie wojsko stoczyło z wojskami emira Edessy. Słyszała głosy wojowników, trzask płonącego drewna, płacz dzieci. Widziała starców, jak na kolanach błagają o cud. Jeden z nich podszedł do urny, wyjął z niej starannie złożoną tkaninę i wręczył muzułmańskiemu żołnierzowi, który z trudem opanowywał wzruszenie. Był dumny, że udało mu się pozbawić tych ludzi tak cennej relikwii. Jego wojska zaciekle walczyły o mandylion chrześcijan, bo Jezus był wielkim prorokiem, niech Allah otoczy go chwałą. Dym osmalił ściany domów, bizantyjscy żołnierze zabrali * przekład Nikos Chadzinikolau wszystko, co wpadło im w ręce, ładując na wozy zaprzężone w muły. Stary biskup Edessy czuł, że Bóg go opuścił. Nieco później, w kamiennym kościele, który ocalał z pożogi, stojąc u stóp krzyża, otoczony kapłanami i najwierniejszymi z chrześcijan, przysiągł, że odzyska mandylion, choćby miał poświęcić temu całe życie. Oni, potomkowie Tycjusza skryby, kolosa Obodasa, Izaza, bratanka Josara, Jana Aleksandryjczyka, i wszystkich chrześcijan, którzy oddali życie, by chronić mandylion, odzyskają go, a jeśli nie, ich potomkowie nie spoczną, dopóki tego nie dokonają. Przysięgli przed Bogiem, stojąc przed wielkim drewnianym krzyżem, który górował ponad ołtarzem, przed wizerunkiem matki Chrystusa, przed świętymi pismami. Anę obudził jej własny krzyk. Sen był tak realny... Wyjęła z lodówki butelkę z wodą mineralną i otworzyła okno, by wpuścić do pokoju świeże poranne powietrze. Poczuła, że to, co widziała i słyszała we śnie, zdarzyło się naprawdę. Była tego pewna. Prysznic przywrócił jej równowagę ducha. Nie była głodna, została więc w pokoju, kartkując kupione ostatnio książki i szukając informacji o Baldwinie de Courtenayu, królu żebraków. Niewiele znalazła. Zajrzała więc do Internetu, choć nie miała zaufania do informacji w sieci. Wpisywała w różnych językach hasło „templariusze” i ku swojemu zaskoczeniu znalazła stronę, która najwyraźniej była oficjalną stroną samego zakonu. Przecież templariusze nie istnieją! Zadzwoniła do szefa informatyków w swojej redakcji. Wyjaśniła mu, czego szuka. Informatyk oddzwonił pół godziny później. Strona internetowa templariuszy jest umieszczona na pewnym londyńskim serwerze. Prawidłowo zarejestrowana, zdecydowanie legalna. Addai ostrożnie otworzył drzwi, starając się nie narobić hałasu. Był zmęczony po podróży. Żałował, że nie przyjechał prosto do Urfy, bez nocowania w Stambule. Guner będzie zaskoczony, kiedy rano odkryje jego nieobecność. Addai nie uprzedził, kiedy wraca. Nikt ze wspólnoty nie znał jego planów. Bakkalbasi został w Berlinie, stamtąd pojedzie do Zurychu, by dopilnować wypłaty pieniędzy dla dwóch więźniów gotowych zabić Mendibha. Był przekonany, że Mendibh musi umrzeć. Dobry był z niego chłopak, sympatyczny, bystry, ale policja pójdzie jego śladem i w końcu, po nitce do kłębka, dotrze do wspólnoty. Udało im się przeżyć Persów, krzyżowców, Bizantyjczyków i Turków. Całe wieki są w konspiracji, spełniając powierzoną im misję. Bóg powinien ich wspierać za to, że są prawdziwymi chrześcijanami, nie robi tego jednak, wystawia ich na straszliwe próby, a teraz skazuje na śmierć Mendibha. - Powoli wspiął się po schodach i wszedł do prywatnej części domu. Łóżko było pościelone. Guner nigdy nie zaniedbywał swoich obowiązków, nawet gdy, tak jak tym razem, korzystał z krótkiego urlopu. Addai miał w nim wiernego przyjaciela i sługę, który umilał mu życie, spełniając jego zachcianki, zanim ten zdążył wypowiedzieć je na głos. Tylko on potrafił być bezwzględnie szczery, tylko on miał odwagę go krytykować, czasem nawet Addai wyczuwał w jego głosie nutę wyzwania. A jednak nie, Guner go nie zdradzi. Cóż za niedorzeczne podejrzenie. Jeśli nie będzie mu ufał, nie uniesie tego ciężaru. Przecież jest tylko człowiekiem. Usłyszał delikatne pukanie do drzwi i szybko je otworzył. W progu stał Guner. - Obudziłem cię? - zdziwił się Addai. - I tak nie mogłem zasnąć
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- , przewidzieli, że małpoludy stworzą cywilizację… Ślady… list… językiem naszych zmysłów… Istoty rozumne...
- Mężczyźni są w swoich snach bardziej agresywni fizycznie, podczas gdy kobiety są bardziej wyrozumowane i agresywne werbalnie...
- - Często przebywałeś z dala od domu, ale zawsze pozostawałeś blisko w naszych myślach"...
- - Zmienimy trochę krój naszych sukni i już nie będziemy wyglądać na kupców...
- PoznaBem tu kilku naszych rodaków, nazwisko jednego zapamitaBem - Wójcik
- W snach ciemnych, gorączkowych, błąkałem się niby wilkołak po tym borze, który szumiał uroczystą sonatą wieczornych modlitw — widząc przez zawieruchę oświetlone okna i...
- Ten sam system obowiązuje w stosunku do naszych mediów...
- Może wzięło się to z naszych początków...
- Nieharmonijny wrzask metakoncertu Hydry odbił się echem w umyśle Dee, ta ohydna symfonia mentalna, która pozwalała czterem istotom ludzkim zamienić się w jednego...
- Przedstawiciel Ministerstwa Propagandy Rzeszy, niejaki Linde-mann, przemawiajc do wizniów powiedziaB bez |adnych osBonek: ,,My jeste[my zwycizcami, a wy wizniami, rewolucja jeszcze nie skoDczona