Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Chciałby się odezwać, ale nie może; kazał pouczyć radiostacje i teraz miisi zaczekać, aż minister skończy rozmawiać z Oviedo. Członkowie Grupy Kryzysowej słyszą słowa, które nie są przeznaczone dla ich ąszu. - Coście tam narobili w Oviedo?... Hej! Chyba nie...? Wzywam generała Mennera! Odpowiada nieznany głos: - Tu podporucznik Fetti, jeden z dyżurnych bazy. Melduję panu ministrowi, że Sta... generał Menner uruchomił urządzenie eksplodujące. Baza wojskowa “Skorpion- cztery" została zniszczona. Zebrani w sali słyszą z megafonów, jak minister dyszy. Niemal wrzeszcząc z gniewu zaczyna: - Przecież nie dostał rozkazu!... Czy generał jest przy radiostacji? Znów odpowiada podporucznik: - Tak, jest tutaj. Melduję, że jeden z zabitych przez porywaczy zakładników był przybranym synem generała. - Nie szkodzi, i tak będzie za to odpowiadać! Bez rozkazu zniszczył wojskowe urządzenie o wartości dwudziestu dwóch miliardów! Nie przyjmuję żadnych usprawiedliwień! Proszę odpowiedzieć!... Po krótkiej przerwie znów słychać głos podporucznika: - Generał Menner wyszedł. Oświadcza panu ministrowi, że z dniem dzisiejszym zrzeka się swojego stopnia i występuje z szeregów armii. Głośniki nie przekazują już słów. Szumi w nich cisza, później ktoś, brutalnym ruchem rozłącza obwody. Delius wywołuje prezydenta. Prosi, by nie dawać obrazu, ale wygląda na to, że technicy opacznie pojmują polecenie. Na dużym ściennym ekranie pojawia się prezydent. Z kimś rozmawia, ale kamera nie pokazuje tej drugiej osoby. Później prezydent zwraca się w ich stronę; teraz on także widzi Grupę Kryzysową. - A, to pan, pułkowniku!... Właśnie dostałem wiadomość, że schwytano admirała Jonga i spiskujących oficerów. - Cieszę się, panie prezydencie. Wygląda na to, że pomyślnie zakończyliśmy operację. - Wykonaliście dobrą robotę. - Na twarzy prezydenta pojawia się coś w rodzaju uśmiechu, ale zaraz znika. - Trzeba przyznać, że napięcie było duże. Były chwile, kiedy już... no, zostawmy to. Najważniejsze, że już się skończyło, przeminęło... Choć, jak pomyślę, że mamy jeszcze parę takich “Skorpionów", przynajmniej sto bomb neutronowych i z pewnością nie brakuje zdecydowanych na wszystko, sprytnych spiskowców... - Jego twarz się zmienia, teraz widać, jak powierzchowny był dobry humor. - Całą sprawę trzeba przeanalizować i surowo ukarać nie tylko tych, którzy pomagali porywaczom w ich działaniach, lecz także niedbałych żołnierzy i osoby cywilne, które swą pracę i obowiązki wykonywały w sposób powierzchowny. To zdanie brzmi jak fragment któregokolwiek z naszpikowanych obietnicami przemówień prezydenta. Notak, zbliżają się wybory, nie zaszkodzi mały trening, ironicznie myśli Helmont. Obraz raptownie znika. Edith i profesor spoglądają na siebie. W oczach wesołe iskierki. Bardey głośno wzdycha. Powoli zbiera swoje notatki. Kapitan Maur zastanawia się nad słowami prezydenta. Ukarać osoby odpowiedzialne... Łatwo powiedzieć. Chuda sylwetka Merlpniego sterczy niczym wykrzyknik na końcu sali. Ekspert radiowy czuje, że powietrze stało się nagle duszne, dobrze byłoby jak najszybciej stąd się wydostać. Dwóch żołnierzy chwyta nosze Arpwa. Ranny ma chyba gorączkę: oczy mu płoną. Delius stoi najbliżej niego. Nie odzywają się do siebie. W spojrzeniu Arowa żywy ogień. Na twarzy Deliusa smutek i zmęczenie. Hilda Emmers zaczyna przychodzić do siebie. Głośno - za głośno - skarży się, jak bardzo źle się czuła po południu, nie dla niej takie rzeczy, poprosi prezydenta, by zamiast niej wydelegował kogoś innego. Umawia się z Deliusem, że następnego dnia poślą do Biura Prezydenta po jednej kopii każdej taśmy. Delius jest zniecierpliwiony, patrzy na zegarek: siedemnasta dwadzieścia cztery. Rusza w stronę szklanej ściany, kiedy odzywa się głośnik: - Dyżurny bazy w Oviedo melduje: awaryjne lądowanie “Ślizgacza-dwa" odbyło się bez większych szkód. Wszystkich udało się wynieść z płonącego samolotu. Karetki z oboma rannymi - z majorem Angelosem i podporucznikiem Wynnerem - są już w drodze do najbliższego szpitala. Stan poszkodowanych jest zadowalający. - Dziękuję. - Pułkownik wychodzi za ścianę. Jedna z pracownic obsługi częstuje go kawą. Bierze kubek i szeptem podaje jakiś numer innemu technikowi. Później wraca na salę