Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

- Nie. - Aby się jednak upewnić, że sprawa jego przyjaciela nie przewinęła się w dyskusji, która zapoczątkowała bijatykę, zajrzał głębiej w jej myśli, poza publiczną granicę jej umysłu. Okazało się, że jest osobą pełną zrozumienia i jego czyn nie był pogwałceniem prywatności. Z ulgą stwierdził, że bijatyka wybuchła z powodu całkowicie niewinnej uwagi, wziętej za złe przez ludzi zbyt długo przestających ze sobą. - Możemy urządzić kąpiel w kajucie. Pokaż mi, gdzie to jest - powiedział, zbliżając usta do jej ucha. Zamrugała, mocno zacisnęła powieki zmuszając się, by pomyśleć w skupieniu o miejscu, gdzie zostawiła naczynie w magazynie. Thian zaśmiał się. - Mam, dzięki - rzucił oddalając się. Umysł Gravy zaprzątała myśl o dodatkowej parze rąk, które mogłyby tamować krew, obmacywać potłuczone czaszki albo szukać mniej rzucających się w oczy, wewnętrznych skutków zaciekłego, choć krótkiego starcia. Thian wiedział, że mógłby się na coś przydać, pomimo że nikt by się o tym nigdy nie dowiedział. Niewykluczone, że tego rodzaju interwencja z jego strony była najodpowiedniejsza. Jednak najpierw musiał zaopiekować się Murem, a więc "porwał" kanister oraz niewielką wanienkę i wrzucił je do swojej kajuty. Zabrał Mura i Dipa, którzy czekali na niego na korytarzu obok posągowego żandarma na warcie, i pośpiesznie zaprowadził ich do następnego, pustego przejścia. - Muszę pomóc lekarzom, Dpi. Płyn i wanna są teraz w kajucie. Czy Dpi potrafi pomóc Mrg? - Przyjrzałem się, to łatwe. - Przeniosę was prosto do kajuty. - Mrg musi się wykąpać. Dpi poradzi sobie. Thn bardziej jest potrzebny tutaj. Ocierać twarze ludzi, szyć rany i nastawiać ręce. - I Dip zaczął go odganiać od siebie, wymachując górnymi kończynami. 'Diniowie mieli w zwyczaju żartować w najmniej oczekiwanych chwilach. Thian uśmiechnął się z wdzięcznością, a potem bardzo ostrożnie teleportował swych przyjaciół do ciasnej kajuty, gdzie Mur mógł wreszcie zażyć w spokoju kąpieli. Thian skorzystał z opuszczonej kabiny, która przylegała do izby chorych, i rozpoczął sondowanie myśli pacjentów czekających w kolejce, utrzymując lekki kontakt z Gravy. Jego prababka postarała się o to, by wszystkie wnuki wiedziały, na czym polega pierwsza pomoc, oraz rozpoznawały mentalne objawy cierpień i choroby. Nigdy nie przyszło mu do głowy, że jego wyszkolenie zostanie poddane tak wszechstronnej próbie. Kiedy wyczuł wewnętrzny krwotok u niższego stopniem młodzieńca, odciągnął Gravy od następnego w kolejce sugerując, że nie podoba mu się kolor skóry chłopca. Nacisnął mentalnie na kilka arterii, by zatamować krwawienie i w miarę możliwości zmniejszyć ból. Jego umysł zasypywała lawina utyskiwań kobiet i mężczyzn zamkniętych jak w klatce, zmuszonych od dawna do oglądania bez przerwy tych samych twarzy, nawet bez żadnych widoków na odmianę, chyba że natknęliby się na jakąś cholerną planetę tych cholernych Rojów. Nawet bitwa byłaby lepsza od siedzenia w tym wiadrze orzącym przestrzeń nie wiadomo ile lat świetlnych od przyzwoitego portu. Kiedy usłyszał, że wraca prawowity właściciel kajuty, teleportował się do własnej kabiny. Mur skończył przed chwilą kąpiel i Dip osuszał skórę na jego grzbiecie. Powietrze przesiąknięte było szpitalnym zapachem, który jednak nie był zanadto drażniący. Thian, choć zmęczony, opróżnił wannę, wlewając wodę do kanistra, i odstawił na miejsce w magazynie. Na następny dzień doszło do drugiego incydentu. Od Sblpk otrzymał polecenie odesłania do domu z "KLTL" pojazdu posażerskiego z młodymi 'Diniami na pokładzie. Pojawili się oni na statku po ostatnim okresie hibernacyjnym. Zaskoczyło to Thiana, który dowiedział się od Gravy, że na okrętach ludzi obsługiwanych przez mieszane załogi obowiązywała surowa antykoncepcja. Jednak 'Diniowie to co innego. Jak słyszał, ich pęd do rozmnażania nie poddawał się żadnym zabiegom antykoncepcyjnym. Zdumiał się, że nikomu nie przyszło do głowy, iż na dalekosiężnych jednostkach 'Diniów nieuchronnie pojawią się młode. Jak oni radzili sobie z tym przedtem, wolał nie pytać, bo to nie był jego interes. Teleportacja szesnastu młodych 'Diniów nie tylko dała mu okazję do zamienienia paru słów z Larią, ale i podsunęła mu doskonały pomysł. Czy odbierasz dużo przesyłek wprost ze żłobka, Lario?, rzucił podczas wypełniania procedury wysłania pojazdu. Więcej niż byś się spodziewał, zważywszy jak bardzo przedłużają się niektóre etapy poszukiwań. Z łatwością mógł sobie wyobrazić uśmieszek, który z całą pewnością zagościł na jej twarzy. Myślałby kto, że nic innego nie mają do roboty. Lario!, zaprotestował zaskoczony podtekstem. Muszą borykać się ze znacznie bardziej uciążliwymi kłopotami niż ludzie, chociaż trudno jest w to uwierzyć. Ludzi dręczy za to co innego - zapominają o hamulcach