Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Carleton i Theresa... Jakbym słyszał ich myśli: „Co tu powiedzieć, żeby nie zmartwić naszego biedaka?". - Zgoda, będę mówiła, co myślę. - Jak dobrze mi z tobą, Rosetto! Mam nadzieję, że nie opuścisz nas na długo. - Cóż, muszę wracać z Jamesem i Felicity. Ona nie znosi zostawiać dzieci. Westchnął. - Więc musimy wykorzystać ten czas jak najlepiej. Co za świetny pomysł z tą wyprawą. Mam tylko nadzieję, że nie jest dla ciebie zbyt długa. - Czy sam nie powiedziałeś, że kiedyś zostanę mistrzynią? Może ten dzień nie jest tak odległy. - No dobrze, pojedźmy przez pole, to chyba jest skrót. Kiedy dotarliśmy na drugą stronę, Lucas ściągnął wodze. - Oto widok dla ciebie. Przyjemne wybrzeże, co? - Przyjemne? Jest niesamowite i bardzo urwiste. W żadnym razie nie nazwałabym go przyjemnym. Jakoś mi nie odpowiada. - Masz rację. Na tym wybrzeżu grasowali kiedyś rozbójnicy morscy. Uprawiali paskudny proceder: podczas sztormu naprowadzali ''Tajemnica starej farmy ______________^45 statki na tamte skały, żeby ukraść ładunek. Założę się, o co chcesz, że w burzliwe noce tutejsi mieszkańcy słyszą krzyki tonących marynarzy. Wiatr potrafi wytwarzać dziwne dźwięki, które niekiedy brzmią jak głosy duchów. - Jesteś urodzonym cynikiem! - Jasne. Nie może być dwóch świętych w jednej rodzinie. - Ten jeden to Carleton? Czemu ludzie odnoszą się zawsze do świętych nieco protekcjonalnie? - Odpowiedź jest bardzo prosta. Bo zbyt trudno nam ich naśladować. My, grzesznicy, zawsze traktujemy ich z wyższością, gdyż lepiej korzystamy z życia. - Uważasz, że grzesznicy bawią się lepiej? - O tak! A jednocześnie czują, że to nie jest całkiem w porządku. Stąd ta protekcjonalna postawa wobec świętych. Carleton to dobry człowiek. Zawsze postępuje właściwie: nauczył się zarządzać posiadłością, poślubił odpowiednią pannę, sprowadził na świat swego następcę Henry'ego i uroczą Jennifer, dzierżawcy go uwielbiają, majątek pod jego ręką prosperuje jak nigdy dotąd... Tak, Carleton ma same zalety, ale nie można liczyć na zbyt wielu takich ludzi. Zrobiliby tłok na rynku i stracili wiele ze swej chwały. Więc widzisz, grzesznicy też się do czegoś przydają. - To bardzo korzystne, że Carleton jest tak dobrym gospodarzem. - Carleton w ogóle ma same zalety. - Ty też masz dobre cechy... podobnie jak on. - Ach, ale on ma jeszcze dwie zdrowe nogi do chodzenia! Ta jego gorycz! Zawsze czaiła się gdzieś w zanadrzu, gotowa w każdej chwili wyjrzeć na powierzchnię. Pożałowałam, że w porę nie zmieniłam tematu. - Jemu zawsze wszystko się układa - ciągnął Lucas. - Och, przestań mydlić mi oczy. Dobrze wiem, że to z powodu jego charakteru. - Po prostu miałeś pecha, Lucasie - próbowałam go otrzeźwić. -To się już skończyło. Teraz nic tego nie zmieni, a przecież wciąż ci dużo zostało. - Masz rację. Często myślę o Playerze: co też się z nim dzieje? To, że czerpię z tego odrobinę pociechy, świadczy tylko o mojej podłej naturze. Przynajmniej jestem wolny... - Tak, jesteś. - Och, spójrz! Widzisz ten dom? -Dom? - To Perrivale Court. Patrz prosto przed siebie, a potem nieco w prawo. 10. Tajemnica starej... 146_________________ Victoria Jioit Wreszcie go zobaczyłam! Zbudowany na lekkiej pochyłości frontem do morza, wyglądał bardzo okazale. - Robi wrażenie! - Jest bardzo stary. Trecorn Manor w porównaniu z nim to nowoczesny budynek. - Możemy podjechać bliżej? - Pewnie. - Więc podjedźmy. - Ale będziemy musieli zrezygnować z Upbridge. - Nie szkodzi. - Chyba się trochę zmęczyłaś. - Może - przyznałam, cały czas powtarzając sobie w duchu: „To dom Simona. Tu się wychowywał od piątego roku życia". Jechaliśmy dalej. Teraz widziałam dom wyraźnie. Wyglądał niemal jak zamek ze swoimi murami z szarego kamienia, wieżą i blankami. - Przypomina średniowieczne budowle. - Na pewno przynajmniej część pochodzi z tego okresu. Ale takie stare siedziby bywały restaurowane na przestrzeni wieków i czasem wychodzi z tego mieszanina stylów. - Byłeś tam kiedyś, prawda? - Tak, niewiele jednak pamiętam. Wszystko wyleciało mi z głowy aż do czasu morderstwa, dopiero potem sobie przypomniałem. Miałam nadzieję, że ktoś się pokaże. Może brat Simona albo piękna kobieta, która mogła być przyczyną tragedii. Tak bym chciała rzucić na nią okiem! - Jestem pewien - odezwał się nagle Lucas - że gospoda „Pod Królewską Głową" musi być gdzieś w pobliżu. - Kiedy kręta droga zawróciła w stronę lądu, wykrzyknął triumfalnie: - O, jest! Ale już nie „Pod Królewską Głową". Miejsce to samo, tylko nazwa inna: „Król Żeglarzy". I także związana z monarchią. Jedźmy, zostawimy konie w stajni, przyda się im wypoczynek, a i my się pokrzepimy. Potem, jeśli zostanie trochę czasu, chociaż w to wątpię, rzucimy okiem na Upbridge. Tylko żebyś nie czuła się zawiedziona, jeśli nie zdążymy. Zapewniłam go, że spędziłam bardzo przyjemny dzień i absolutnie nie będę zawiedziona. Pomogłam mu zsiąść z konia, starając się zbytnio nie narzucać, i zostawiwszy wierzchowce pod dobrą opieką, weszliśmy do sali. Oprócz nas nie było tam nikogo i z przyjemnością stwierdziliśmy, że mamy cały lokal dla siebie. Zjawił się zaaferowany właściciel. 'Tajemnica starej farmy ______________147 - Co by tu państwu podać... Mam same zimne dania. Ale obiecuję przepyszną wołowinę i szynkę. A na gorąco tylko zupa z soczewicy. Powiedzieliśmy, że nic więcej nam nie trzeba. Zaraz pojawiły się na stole kufle z jabłecznikiem, a potem dziewczyna przyniosła jedzenie, które okazało się znakomite. Z zaplecza wyjrzała żona gospodarza, żeby sprawdzić, czy nic nam nie brakuje. Najwyraźniej lubiła pogadać sobie z gośćmi. Chciała wiedzieć, czy jesteśmy z daleka. Wyjaśniliśmy, że jedziemy z Trecorn Manor. - Ach, znam to miejsce. Piękny, stary dom... chociaż oczywiście nie tak stary jak Perrivale. - Perrivale Court! - wykrzyknęłam skwapliwie. - Przejeżdżaliśmy tamtędy. Czy tam teraz ktoś mieszka? - No jakże inaczej? Perrivale'owie siedzą tu od wieków. Przybyli razem z Wilhelmem Zdobywcą, a przynajmniej się tym chwalą. Tak im się spodobało, że już zostali. - Wielu jest takich. Zadowolonych, że pierwsi skorzystali z okazji