Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Śmiech Gage'a świadczył o tym, że cała operacja została przeprowadzona z premedytacją. Kiedy wjechali na drugi brzeg, Andy zawołał: - Jeszcze! Jeszcze! - Skoro nalegasz... - odparł Gage, chichocząc, i zawrócił konia do strumienia, co wywołało nowe piski i radosne okrzyki. - Przemoknę do suchej nitki, jeśli pan nie przestanie! - zawołała Shemaine, zaśmiewając się. - Dziś jest ciepło, nic ci się nie stanie - przekomarzał się z nią Gage. - Woda zimna! - zaprotestowała z wyrzutem, gdy spadł na nią grad kropelek. Otarła twarz i jedynie ze względu na skromność nie osuszyła strumyczków, które wpłynęły w głęboki rowek między piersiami. Kiedy dojechali do zagrody dla koni przy domu, Gage zeskoczył i zsadził Andrew. Potem zdjął z końskiego grzbietu Shemaine, postawił ją na ziemi i cofnął się o krok. Nie mógł wprost oderwać oczu od jej kształtów, uwypuklonych mokrą suknią. Idąc w ślad za jego spojrzeniem, Shemaine zerknęła w dół i poczuła gorąco napływające do policzków, gdy zobaczyła, że tkanina przylega ciasno do ciała, ujawniając stwardniałe z zimna sutki. Z pełnym przerażenia jękiem pomknęła do domu, potykając się i gubiąc łapcie. Nie zatrzymała się nawet, aby je podnieść. Bosa wpadła na ganek, otworzyła drzwi i zniknęła we wnętrzu. Gage wziął malca za rękę i ruszył jej śladem, zbierając zgubione łapcie. Stał właśnie przy palenisku w kuchni, odpowiadając na niezliczone pytania synka dotyczące koni, kiedy Shemaine wreszcie zeszła z góry przebrana w świeżą suknię. Zmoczone włosy upięła w zgrabny węzeł na karku. Biała szyja wyglądała niezwykle apetycznie w obramowaniu koronki. Nie po raz pierwszy uroda dziewczyny poruszyła Gage'a do głębi. Pragnął sycić nią bez końca zgłodniałe oczy. Ostatnio coraz częściej zdarzało mu się, że wprost nie mógł się na nią napatrzyć. Shemaine z wahaniem wyciągnęła rękę. - Proszę dać mi moje buty. Gage uświadomił sobie, że wciąż trzyma łapcie. - Są mokre. - Pańskie też - odparła. Również skórzane spodnie zostały przemoczone aż do kolan i nosiły mokre ślady na udach i biodrach. Szeroka spódnica stanowiła pod tym względem lepszą ochronę. - Niech się pan przebierze. Zaraz podam jedzenie. - A ja opatrzę klacz - odparł i wyszedł kuchennymi drzwiami. Oddychając z ulgą, Shemaine wzięła chłopca do pokoju, by go przebrać. Chwilę później kuchenne drzwi otworzyły się i znów zamknęły. Po paru sekundach deski podłogi w bawialni zaskrzypiały pod lekkimi krokami. Chcąc uprzedzić o swojej obecności w sypialni, zaczęła śpiewać dziecinną piosenkę, ale słowa uwięzły jej w gardle, gdy wszedł Gage ubrany jedynie w spodnie. Trzepotanie serca zaczęło się na nowo, gdy jej wzrok ukradkiem powędrował w stronę szerokich ramion i umięśnionego, płaskiego brzucha. Chętnie podziwiałaby ten widok jak najdłużej, ale nie chciała tak bezwstydnie gapić się. Musiała uciekać! - Chodź, Andrew - zachęciła malca, biorąc go za rączkę. - Pójdziemy do kuchni i tam się przebierzemy. Nie będziemy przeszkadzać papie. Zanim zdążyła czmychnąć, Gage leniwie podszedł do szafy i otworzywszy drzwi, odciął jej drogę. Shemaine wydało się, że zrobił to specjalnie. Przecież słyszał, co mówiła! A teraz nie może się ruszyć, dopóki on nie skończy poszukiwań w szafie! Gage rzucił na łóżko koszulę i parę skórzanych spodni, po czym zamknął szafę. Wziął koszulę do ręki i spojrzał na dziewczynę. - Czy tańczysz tak samo dobrze, jak jeździsz konno? Pytanie wprawiło ją w zakłopotanie, więc tylko skinęła głową, lecz nagle przeraziła się, że on weźmie to za przechwałkę. - To znaczy kiedyś tańczyłam... często. - Może miałabyś ochotę pójść na zabawę do osady w przyszłą sobotę? Nie byłem tam od śmierci Victorii. Mnóstwo ludzi tam bywa. Jest wesoło i przyjemnie. Zbiera się też pieniądze na sieroty i ubogie wdowy, a zatem spełnimy również dobry uczynek. Jeśli się zgodzisz, naturalnie. Mam wielką ochotę pójść z tobą na tańce. - Och nie! Nie mogę! - wykrzyknęła Shemaine. - Przecież wszyscy wiedzą, że jestem pańską służącą i że... odbywam karę. To byłoby wysoce niestosowne, gdybym narzucała swoją obecność ludziom z osady. Byliby zażenowani. - Przesadzasz. Po prostu chcę pójść z piękną kobietą, która umie tańczyć - rzekł chytrze. Zarumieniła się