Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Walka będzie się toczyć o ich posiadanie. Jeśli zwycięży świat pracy — wasz los będzie łatwy. Stany Zjednoczone, a wraz z nimi i cała kula ziemska wkroczą w nową, wspaniałą erę. Maszyny nie będą już miażdżyć życia, uczynią je lepszym, szczęśliwszym, szlachetniejszym. Wasza klasa średnia, zniszczona przez kapitalizm, pójdzie razem ze światem pracy — nie będzie podówczas nikogo poza ludźmi pracy. Tak więc i wy, i oni będziecie uczestniczyć w sprawiedliwym podziale dóbr wytworzonych przez cudowne maszyny. I wszyscy razem będziemy budować nowe maszyny, jeszcze cudowniejsze. I nie będzie już żadnej nie zużytej nadwyżki, gdyż nie będzie żadnych zysków. — A jeśli w tej bitwie o panowanie nad maszynami i światem zwyciężą jednak trusty? — zapytał Kowalt. — Wtedy — odrzekł Ernest — i wy, i robotnicy, i w ogóle wszyscy będziemy zmiażdżeni przez żelazną stopę despotyzmu tak bezwzględnego i okrutnego, jakiego nie znały dotąd najczarniejsze nawet karty dziejów człowieka. I te słowa wydają się nawet odpowiednią nazwą dla tego despotyzmu: Żelazna Stopa. Zapadło długie milczenie. Wszyscy pogrążyli się w smutnych rozmyślaniach. — Ale ten pański socjalizm jest tylko marzeniem — rzekł Calvin. Po czym raz jeszcze powtórzył: — Marzeniem. — Pokażę panu coś, co wcale nie jest marzeniem —- odparł Ernest. — I będę nazywać to oligarchią. Pan używa słowa „plutokracja", ale obydwaj mamy to samo na myśli: wielkich kapitalistów i trusty. Zastanówmy się, w czyim ręku jest dziś władza. A w tym celu rozważmy przedtem podział społeczeństwa na klasy. Są trzy wielkie klasy społeczne. Najpierw plutokracja, złożona z bogatych bankierów, magnatów kolejowych, właścicieli koncernów i dyrektorów trustów. Po wtóre klasa średnia, wasza klasa, panowie, złożona z farmerów, kupców, drobnych przemysłowców i ludzi wolnych zawodów. A wreszcie moja klasa, proletariat, złożony z robotników. Nikt z was nie zaprzeczy chyba, że źródłem władzy jest dzisiaj w Stanach Zjednoczonych bogactwo. Jakże więc to bogactwo podzielone jest między trzy klasy społeczne? Oto co mówią liczby. Do plutokracji należy sześćdziesiąt siedem miliardów majątku narodowego. Z ogólnej liczby osób zatrudnionych przy produkcji dóbr w Stanach Zjednoczonych ledwie dziewięć dziesiątych procentu przypada na plutokrację, która jednak jest właścicielką siedemdziesięciu procent ogólnej wartości dóbr. Do klasy średniej należy majątek wartości dwudziestu czterech miliardów. Dwadzieścia dziewięć procent zatrudnionych w produkcji przypada na tę klasę, która jest właścicielką majątku narodowego w dwudziestu pięciu procentach. Zostaje proletariat. Należy do niego majątek wartości czterech miliardów. Ze wszystkich zatrudnionych siedemdziesiąt procent przypada na proletariat. A tenże proletariat jest właścicielem zaledwie czterech procent ogólnej wartości dóbr. W czyim więc ręku leży potęga i władza, panowie? — Z pańskich liczb wynika, że my, klasa średnia, stanowimy większą potęgę niż robotnicy — zauważył Asmunsen. — Wskazywanie na naszą słabość nie czyni was silniejszymi w obliczu plutokracji — odparł Ernest. — A poza tym, jeszcze nie skończyłem. Istnieje źródło siły większe niż bogactwo, a większe dlatego, że nie można go odebrać. Nasza siła, siła proletariatu, zawiera się w naszych mięśniach, w naszych rękach wrzucających kartki wyborcze, w naszych palcach naciskających cyngiel. Tej siły nie można nas pozbawić. Jest to siła pierwotna, związana z samym życiem, silniejsza od bogactw, i żadne bogactwa nie mogą jej odebrać. Wasza zaś siła jest siłą ruchomą. Może być wam odjęta. I nawet teraz odejmuje ją wam plutokracja. W końcu odbierze wam całą waszą siłę, a wtedy przestaniecie być klasą średnią. Zejdziecie wtedy do nas, staniecie się proletariuszami. Piękną stroną tego procesu jest fakt, że dzięki wam powiększy się nasza siła. Powitamy was jako braci i walczyć będziemy ramię przy ramieniu we wspólnej sprawie ludzkości. Jak widzicie, robotnik nie posiada nic, co można by mu złupić. Jego udział w bogactwie kraju sprowadza się do odzienia i sprzętów domowych, a z rzadka tylko znajdzie się w jego ręku jakiś nie zadłużony domek. Wy natomiast macie określony majątek wartości dwudziestu czterech miliardów i plutokracja wam to wszystko zabierze. Rzecz jasna, istnieje także znaczne prawdopodobieństwo, że proletariat zabierze to wcześniej. Czy rozumiecie teraz swoje położenie, panowie? Klasa średnia to nieporadne jagnię między lwem i tygrysem. Musicie stać się pastwą jednego albo drugiego. Może zniszczy was najpierw plutokracja. Ale i wówczas będzie już jedynie kwestią czasu, kiedy proletariat zniszczy plutokrącję. Lecz nawet wasze obecne bogactwo nie jest prawdziwą miarą waszej siły. Potęga waszego bogactwa jest w tej chwili pustą skorupą. Dlatego właśnie wznosicie swój słabiutki okrzyk bojowy: „Wróćmy do metod naszych ojców". Świadomi jesteście własnej bezsiły, świadomi zupełnej pustki waszej pozornej potęgi. Tę pustkę wam zaraz wykażę. Jaka jest siła farmerów? Ponad połowa z nich jest niewolnikami obdłużonych albo też dzierżawionych spłachetków ziemi. A wszyscy są niewolnikami wobec faktu, że trusty pośrednio lub bezpośrednio (co na jedno wychodzi) mają w ręku drogi i środka zbytu produktów rolnych: chłodnie, elewatory, linie kolejowe i okrętowe. A ponadto w ręku trustów są rynki zbytu. Farmerzy są tu zupełnie bezsilni. Co zaś do ich wpływów na rząd i politykę, omówię to nieco później łącznie ze sprawą wpływu całej klasy średniej na rząd i politykę. Dzień po dniu trusty wypierają farmerów z ziemi, jak wyparły pana Calvina i innych właścicieli gospodarstw mlecznych. Dzień po dniu w podobny sposób trusty wpędzają kupców w bankructwo