Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

" "A zatem opowiada ci o Matce Prze³o¿onej Odrade, która czêsto przeklina swoj¹ archiwistkê i Archiwa. Co za historia! Czy Archiwa nie s¹ podobne ksiêgom, które przechowuj¹ nasz¹ m¹droœæ?" "W takim razie czy ja jestem archiwistk¹, rabbi?" Pytanie wprawi³o go w zak³opotanie, ale te¿ rzuci³o nieco œwiat³a na problem. Uœmiechn¹³ siê. "Powiem ci coœ, córko. Przyznajê, ¿e czujê trochê sympatii do Odrade. W archiwistach jest coœ podejrzanego." "Czy to m¹droœæ, rabbi?" - spyta³a chytrze. "Wierz mi, córko, to jest m¹droœæ. Spójrz, z jak¹ determinacj¹ archiwista zwalcza nawet najmniej istotne w¹tpliwoœci dotycz¹ce hipotez, których broni. S³owo po s³owie. Có¿ za zarozumia³oœæ!" "A sk¹d wiedz¹, jakich u¿yæ s³ów, rabbi?" "Ach, pozna³aœ odrobinê m¹droœci, córko. Ale Bene Gesserit nie zdoby³y m¹droœci. Winien jest cel ich dzia³ania." "Próbuje zaszczepiæ mi w¹tpliwoœci co do istnieñ, które w sobie mam." Mog³a to wyczytaæ z jego twarzy. "Pozwól powiedzieæ sobie coœ o Bene Gesserit" - odezwa³ siê. Nic mu nie przychodzi³o na myœl. Ani s³owa, ¿adna rozs¹dna rada. Od lat mu siê to nie zdarza³o. Móg³ mówiæ tylko w jeden sposób: prosto z serca. "One chyba zbyt d³ugo s¹ w drodze do Damaszku, pozbawione b³ysku oœwiecenia, Rebeko. Mówi¹, ¿e dzia³aj¹ dla dobra ludzkoœci. Nie mogê tego w nich dostrzec, ani nie wierzê, ¿e Tyran to widzia³." Rebeka zamierza³a odpowiedzieæ, ale powstrzyma³ j¹, podnosz¹c d³oñ. "Dojrza³a ludzkoœæ? To jest ich cel? Czy¿ to nie dojrza³y owoc opada i jest spo¿ywany?" Tu, na pod³odze Wielkiej Sali na planecie Wêze³, Rebeka przypomnia³a sobie te s³owa. Wed³ug niej odnosi³y siê one nie do istnieñ, które chroni³a, ale do tych, które j¹ pojma³y. Wielka Czcigodna Macierz skoñczy³a posi³ek i wytar³a d³onie o szatê s³u¿¹cego. - Niech siê zbli¿y - rozkaza³a. Ból przeszy³ lewe ramiê Rebeki, kiedy poczo³ga³a siê na kolanach do przodu. Logno podesz³a znienacka i przytknê³a do cia³a Rebeki rozgrzany, elektryczny oœcieñ. Œmiech odbi³ siê echem po sali. Rebeka wsta³a i zataczaj¹c siê, podesz³a do podnó¿ka tronu Wielkiej Czcigodnej Macierzy, gdzie znowu zatrzyma³ j¹ rozpalony kij pasterski. - Padnij! - Rozkazowi towarzyszy³ kolejny wstrz¹s. Rebeka upad³a na kolana i spojrza³a przed siebie. ¯ó³te p³yty pokryte by³y drobnymi rysami. To w jakiœ sposób doda³o jej pewnoœci. - Zostaw j¹, Logno - odezwa³a siê Wielka Czcigodna Macierz. - Pragnê s³yszeæ odpowiedzi, nie wrzaski. Spójrz na mnie, kobieto - zwróci³a siê do Rebeki. Rebeka podnios³a wzrok i spojrza³a w twarz œmierci. Jak¿e przeciêtne by³o oblicze, kryj¹ce w sobie tê najwiêksz¹ groŸbê. Takie... prostackie rysy. Prawie p³aska twarz, drobna figura. Powiêksza³o to tylko poczucie zagro¿enia. Jakimi si³ami musi dysponowaæ ta niewysoka kobieta, skoro rz¹dzi tymi strasznymi ludŸmi! - Czy wiesz, dlaczego tu jesteœ? - spyta³a Wielka Czcigodna Macierz. Rebeka odpowiedzia³a uleg³ym tonem: - Powiedziano mi, o Wielka Czcigodna Macierzy, ¿e ¿yczysz sobie, abym opowiedzia³a o prawdopoznaniu i innych sprawach Gammu. - Mia³aœ kontakty z Prawdomówc¹! - To by³o oskar¿enie. - On nie ¿yje, Wielka Czcigodna Macierzy. - Nie! - To by³ rozkaz dla Logno, która rzuci³a siê do przodu z oœcieniem. - Ta kanalia nie zna naszych metod. Stañ z boku, Logno, ¿eby nie przeszkadza³a mi twoja zapalczywoœæ. - Zwróci³a siê do Rebeki: - Bêdziesz odzywaæ siê tylko wtedy, gdy ciê o coœ zapytam albo jeœli ci ka¿ê, ty szmato! - wrzasnê³a Wielka Czcigodna Macierz. Rebeka skuli³a siê ze strachu. Mówczyni szepta³a w jej g³owie: - To byt niemal Glos. Miej siê na bacznoœci. - Czy zna³aœ kiedyœ któr¹œ z Bene Gesserit? - spyta³a Wielka Czcigodna Macierz. - Teraz na pewno! - Ka¿dy spotka³ siê z czarownicami, Wielka Czcigodna Macierzy. - Co o nich wiesz? "Oto dlaczego mnie tu sprowadzi³y." - Tylko to, co s³ysza³am, Wielka Czcigodna Macierzy. - Czy s¹ dzielne? - Mówi siê, ¿e zwykle unikaj¹ ryzyka, Wielka Czcigodna Macierzy. - Jesteœ nas godna, Rebeko. To w stylu tych dziwek. Kulka toczy siê po w³aœciwym torze. Myœl¹, ¿e nas nie lubisz. - Czy Bene Gesserit s¹ bogate? - Myœlê, ¿e czarownice s¹ biedne w porównaniu z tob¹, Czcigodna Macierzy - odpar³a Rebeka. - Dlaczego tak mówisz? Nie odpowiadaj tylko po to, ¿eby sprawiæ mi przyjemnoœæ! - Ale¿ Czcigodna Macierzy, czy czarownice mog³yby pos³aæ na Gammu wielki statek po to tylko, ¿eby mnie zabraæ? A gdzie one teraz s¹? Chowaj¹ siê przed wami. - Tak, gdzie one s¹? - spyta³a Czcigodna Macierz. Rebeka wzruszy³a ramionami. - Czy by³aœ na Gammu, kiedy uciek³ nam ten, którego one nazywaj¹ baszarem? - Ona wie, ¿e by³aœ. - By³am tam, Wielka Czcigodna Macierzy, i s³ysza³am opowieœci o tym zdarzeniu. Nie wierzê w nie. - Masz wierzyæ w to, w co ci ka¿emy, szmato! Jakie opowieœci s³ysza³aœ? - ¯e porusza³ siê z szybkoœci¹, której nie mo¿e uchwyciæ oko. ¯e zabi³ wielu... ludzi go³ymi rêkoma. ¯e ukrad³ statek pozaprzestrzenny i uciek³ w Rozproszenie, - Masz wierzyæ w to, ¿e uciek³. "Patrzcie, jak siê boi! Nie mo¿e ukryæ dr¿enia." - Opowiedz o prawdopoznaniu - rozkaza³a Wielka Czcigodna Macierz. - Wielka Czcigodna Matko, ja nie znam siê na prawdopoznaniu. Znam tylko s³owa Sholema, mojego mê¿a. Mogê je powtórzyæ, jeœli sobie ¿yczysz. Wielka Czcigodna Macierz rozwa¿a³a jej s³owa, spogl¹daj¹c na swoje pomocnice i doradczynie, które zaczyna³y zdradzaæ oznaki znudzenia. "Dlaczego po prostu nie zabijê tego œmiecia?" Rebeka skuli³a siê jeszcze bardziej, widz¹c okrucieñstwa w oczach tych, które j¹ otacza³y. Przysz³o jej na myœl mi³osne imiê jej mê¿a, Shoel, a jego s³owa podnios³y j¹ na duchu. Jeszcze jako dziecko zdradza³ "stosowny talent". Niektórzy nazywali to instynktem, ale Shoel nigdy nie u¿ywa³ tego s³owa. "Zaufaj swoim uczuciom. Tak mawiali moi nauczyciele." Sposób, w jaki wyra¿a³ s³owa prawdy, by³ tak przyziemny, ¿e zwykle zra¿a³ tych, którzy poszukiwali "ezoterycznej tajemnicy". "To nie jest tajemnica - mówi³ Shoel. - To tylko trening i praca. Ciê¿ka, jak ka¿da inna. Trzeba wyæwiczyæ to, co oni nazywaj¹ »ma³¹ percepcj¹«, zdolnoœæ wykrywania bardzo ma³ych odchyleñ w ludzkich reakcjach." Rebeka dostrzeg³a takie niuanse reakcji tych, które spogl¹da³y na ni¹ z góry. "Chc¹, ¿ebym zginê³a. Dlaczego?" Mówczyni poradzi³a jej: - Wielcy lubi¹ okazywaæ w³adzê, któr¹ maj¹ nad innymi. Ona robi nie to, czego chc¹ inni, ale to, czego, jak myœli, nie chc¹. - Wielka Czcigodna Macierzy, jesteœ taka bogata i potê¿na - zaryzykowa³a Rebeka. - Z pewnoœci¹ znajdziesz miejsce, na którym mog³abym ci s³u¿yæ