Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
.. zawsze bardzo eleganccy, szczególnie jak id¹ na zebranie. Brutus opasuje siê wówczas trójkolorow¹ szarf¹, a Kasjusz przypina szpadê do boku. Od razu widaæ, ¿e to wysokie jakieœ figury w tej ich Sekcji. - A wiesz ty - powiedzia³a raz obywatelka Thouret - kto to by³ ten Brutus? - Nie wiem, ale pewnie jakiœ wielki rewolucjonista. - Otó¿ to, rewolucjonista - i znowu zaœmia³a siê tym swoim nieprzyjemnym œmiechem. - £otr i niewdziêcznik, ot, czym by³ - wyrzuci³a gwa³townie. - Zabi³ zdradziecko swojego dobrodzieja, ojca prawie, zdradziecko, s³yszysz? Wbi³ sztylet w serce cz³owieka, który mu ufa³ i kocha³ jak syna. Taki to bohater. I takich teraz czcz¹ ci g³upcy - prychnê³a z pogard¹. - Mo¿esz zaskar¿yæ mnie do Sekcji - doda³a trzês¹c g³ow¹. - Ale wiem, ¿e tego nie zrobisz. Nie wygl¹dasz na Judasza. - Obywatelko - zacz¹³em - nie jestem Judaszem i... - Wiem, wiem, nie t³umacz siê - przerwa³a - dobrze ci z oczu patrzy, dlatego ciê ostrzegam. Miej siê przed tymi dwoma na bacznoœci. - Jestem rewolucjonist¹ - zawo³a³em. - Wierzê w to - zaœmia³a siê. - Ale ju¿ nie na d³ugo. Gdy Rewolucja utopi we krwi wszystkie swoje idea³y, ty te¿ zmienisz wówczas przekonania, choæ na to trzeba jeszcze trochê poczekaæ. - Kim pani jest? - zapyta³em, zapominaj¹c tytu³owaæ j¹ obowi¹zuj¹c¹ form¹ "obywatelko". - Ja? - Popatrzy³a na mnie z ukosa. - Star¹ kobiet¹ stoj¹c¹ nad grobem. Gdy siê ma tyle lat i tyle prze¿y³o, nic ju¿ nie jest straszne. Nawet gilotyna. I wszystko widzi siê inaczej, o wiele wyraŸniej z perspektywy czasu. Lubiê ciê - po³o¿y³a mi rêkê na ramieniu, chud¹ i pomarszczon¹, ale dziwnie kszta³tn¹. - Przypominasz mi m³odoœæ i kogoœ, kto by³ dla mnie wszystkim, a potem sta³ siê niczym. Jesteœ równie gor¹cy i nieujarzmiony, ale ¿ycie ciebie ostudzi, a Rewolucja... o, ta wiele ciê nauczy. Obyœ tylko nie straci³ g³owy, bo o to teraz coraz ³atwiej. Wyszed³em od niej zupe³nie oszo³omiony. Takiej osoby jak ona dot¹d jeszcze nie zna³em. Mówi³a tak, jak gdyby widzia³a przysz³oœæ i wypadki ukryte przed ludzkim okiem. By³a m¹dra, ale ta m¹droœæ mnie przera¿a³a. Gdy po paru dniach spotka³em Kasjusza Peltier, zapyta³em go, kim by³ jego patron i co uczyni³ wielkiego. - Razem z Brutusem zabi³ tyrana - odpar³ pompatycznie. - A wiesz ty, obywatelu, kim by³ Brutus? - Wiem - pospieszy³em z odpowiedzi¹. - Ju¿ mnie pouczono. - To dobrze. PrzyjdŸ kiedy do naszej Sekcji. Poznasz tam wielu prawdziwych patriotów i dowiesz siê rzeczy, które powinien znaæ ka¿dy wolny obywatel Republiki. Nastêpnego dnia obywatelka Thouret zaprosi³a mnie na kolacjê. Opowiedzia³em jej o rozmowie z Kasjuszem. - To szubrawiec, a nie patriota - rzuci³a pogardliwie. - Ty przynajmniej broni³eœ granic Francji i by³eœ pod Valmy, a te dwa hultaje potrafi¹ tylko gard³owaæ na tych swoich zebraniach. ¯aden z nich nie odpowiedzia³ na apel "Ojczyzna w niebezpieczeñstwie". ¯aden nie wst¹pi³ do wojska, choæ to zdrowe byki. Ale bohaterowie bywaj¹ zazwyczaj na miarê swoich czasów. Coraz czêœciej puka³em teraz do drzwi na koñcu korytarza. Mimo tak krytycznego spojrzenia na Rewolucjê, obywatelka Thouret by³a jedyn¹ osob¹, z któr¹ mog³em szczerze rozmawiaæ. Poza tym wierzy³em w jej ¿yczliwoœæ. A bardzo tego potrzebowa³em. By³em pierwszy raz w ¿yciu zupe³nie sam, coraz bardziej têskni³em za domem, za naszym zamkiem, za rodzicami. Nocami nie mog³em spaæ i mimo zmêczenia ca³odniow¹ dreptanin¹ zamiast odpoczynku znajdowa³em udrêkê wspomnieñ. Belcastel i panna Gabriela... panna Gabriela i Belcastel. W³aœciwie mog³em wróciæ, rzuciæ wszystko i choæby jutro udaæ siê w drogê. Na po³udnie. Wiedzia³em, ¿e ¿o³nierza spod Valmy poratuj¹ ludzie i dopomog¹ dostaæ siê do domu. Nie œmia³em jednak. Z Belcastel uciek³em jak z³odziej, wbrew woli ojca, a pokazaæ siê teraz okaleczonym... Nie, nie, na to nie starczy³oby mi odwagi. Ponadto chcia³em siê wreszcie przyjrzeæ z bliska tej Rewolucji, któr¹ tak podziwia³em z daleka. Tu znajdowa³em siê w samym sercu wielkich wydarzeñ, mog³em byæ wiarygodnym œwiadkiem zajœæ, które przejd¹ do historii. Chcia³em poznaæ tych ludzi, o których czyta³em w gazetach. Uwi¹zany obowi¹zkiem nie mog³em jednak dogodziæ swoim pragnieniom. Có¿ powiedzia³aby wdowa Clouet, gdybym zamiast jej s³u¿yæ, wymyka³ siê na miasto? Obywatelka Thouret zaspokaja³a w pewnym stopniu moj¹ ciekawoœæ, choæ wiele wydarzeñ widzia³a w fa³szywym œwietle, przeinaczone, wypaczone jej niechêci¹ do Rewolucji. Ale by³a bardzo stara i nie mog³em mieæ jej tego za z³e. No i lubi³a mnie. - Pochodzisz z piêknego Po³udnia - powiedzia³a pewnego razu. - Tam ludzie s¹ inni, lepsi, maj¹ gor¹ce serca, nie s¹ tak okrutni i wyrachowani - patrzy³a w okno i wzdycha³a. To samo mówi³a kiedyœ panna Gabriela. - Sk¹d pani wie, ¿e pochodzê z Po³udnia? - Gdy byliœmy sami nie oœmiela³em siê jakoœ u¿ywaæ wobec niej form przepisanych przez nowy rewolucyjny "kodeks towarzyski". - Zdradza to twoja mowa, miêkka i œpiewna. - Jestem z Rouergue - wyjaœni³em. - Rouergue - pokiwa³a g³ow¹. - Niedostêpne ska³y, zamki na szczytach wzgórz, niezdobyte twierdze postawione przed wiekami na stra¿y tej prastarej prowincji. Có¿ z tego teraz zostanie? Mój Bo¿e! - Czy nie wierzy pani, ¿e Rewolucja jest sprawiedliwa? - wybuchn¹³em. - ¯e nie krzywdzi niewinnych, a tylko karze z³oczyñców, ¿e ludziom przyniesie szczêœcie? - Sprawiedliwy jest tylko Bóg, a Rewolucja odrzuci³a Boga. Ludzie zaœ... jak to ludzie - westchnê³a. - Pragn¹ w³adzy i u¿ycia, pieniêdzy i swawoli. I bêd¹ brodziæ we krwi, by te cele osi¹gn¹æ. Bóg im przeszkadza³, wol¹ s³u¿yæ innemu panu. - Zamilk³a, a potem nagle spyta³a: - czy wiesz, co tu siê dzia³o we wrzeœniu? - We wrzeœniu bi³em Prusaków - odpar³em dumnie. Pokiwa³a g³ow¹ i dotknê³a pustego rêkawa. - Ale czy wiesz, co dzia³o siê tu, w Pary¿u i w innych miastach Francji? - Wrzesieñ pozostanie na zawsze chwalebnym miesi¹cem Valmy. - Ale te¿ i haniebnym wspomnieniem wrzeœniowej masakry - powiedzia³a surowo. - Nie s³ysza³eœ o tym? - S³ysza³em, ¿e lud s³usznie ukara³ zdrajców i arystokratów. - S³usznie..
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Stoj¹c ramiê w ramiê, dwaj mê¿czyŸni prezentowali groŸny obraz prymitywnej si³y...
- Striptiserkê zas³oni³ po³ykacz ognia i zaraz pojawili siê dwaj bramkarze...
- Nie odpowiedziałam na to...
- Moje urodzinowe zabawki nigdy nie należały do hałaśliwych...
- Wysportowany mężczyzna pewnego wieczoru, gdy na dworze szalała śnieżyca, otworzył drzwi wiodące z biblioteki na taras, gdyż oczekiwał kogoś, komu ufał...
- Chodzi o to, żeby zbudować zaufanie...
- Do jedynej sypialni wchodziło się z saloniku...
- — Hram, nie w takim stopniu, ale może myśleć o rezygnacji, przejściu na emeryturę...
- Później zszedł z niewielkiego pagórka i obejrzał chorego współplemieńca krytycznym wzrokiem...
- Na mnie, jako wykładowcę, działały one ożywczo i inspirująco...