Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

- Powiem ci, co myślę o naszym małżeństwie. Pochodzimy z dwóch różnych światów. Ty jesteś człowiekiem starej daty, literatem, uczonym dalekim od myśli o płochych rozrywkach. Ja, jak już mówiłam, skłaniam się ku bardziej nowoczesnym ideom i mam trochę inną naturę. Musimy zdać sobie sprawę, że od czasu do czasu czuję potrzebę zabawy czy lżejszej rozrywki. - Nie widzę w tym nic złego, jeśli takie zabawy zdarzałyby się tylko od czasu do czasu. - Poza tym pod wieloma względami stanowimy niewątpliwie przeciwieństwo. — Kobieta i mężczyzna to przeciwieństwo całkiem naturalne. — Ale teraz, milordzie, jesteśmy związani na całe życie. Powzięliśmy wobec siebie zobowiązania zarówno moralne, jak i prawne. Harry mruknął coś pod nosem, gdyż rozważał właśnie różne warianty ich fizycznej miłości. Nie chciał niepotrzebnie jej płoszyć. Ciągle była nowicjuszką w sztuce kochania. — Zdaję sobie doskonale sprawę, milordzie, że przyśpieszyłeś nasz ślub, bo czułeś się zobowiązany wobec 186 mnie po tym, co się stało w karecie lady Arbuthnott. Ale chcę, żebyś... A może położyć się na wznak i posadzić ją na sobie? — myślał Harry. W tej pozycji mógłbym lepiej obserwować jej twarz. Augusta odetchnęła głęboko. — Chciałabym, abyś wiedział, że wbrew naszej reputacji ludzi lekkomyślnych i zuchwałych my, B a l i i n g e r o w i e z Northumberland, mamy poczucie obowiązku nie g o r s z e od innych szlacheckich rodzin w t y m kraju. O ś m i e l a m się twierdzić, że równe twojemu. Chcę cię w i ę c z a p e w n i ć , że choć uważasz, iż nie możesz mnie kochać, i n i e bardzo dbasz o to, czy ja cię kocham... Harry spojrzał na nią piorunującym w z r o k i e m , g d y te słowa przedarły się przez jego erotyczne fantazje. — Słucham, Augusto? — Właśnie miałam powiedzieć, m i l o r d z i e , że z n a m swoje obowiązki żony i będę je wypełniać, tak jak ty zamierzasz wypełniać swoje obowiązki m ę ż a . Nie u c h y l ę s i ę od zobowiązań. Nasze małżeństwo n i e jest m o ż e z w i ą z k i e m z miłości, mimo to możesz na mnie polegać, będę robić to, do czego zobowiązuje mnie pozycja t w o j e j żony. — Czy to ma znaczyć, że postanowiłaś b y ć d l a m n i e dobrą żoną tylko dlatego, że u w a ż a s z to za s w ó j obowiązek? — zapytał czując, jak rośnie w n i m g n i e w . — To właśnie chciałam powiedzieć, milordzie-uśmiechnęła się niepewnie. - Z a p e w n i a m c i ę , że m y , Baliingerowie, jesteśmy niezachwiani w wypełnianiu naszych honorowych zobowiązań. — Boże święty! Jak możesz o tej porze w y g ł a s z a ć wykład o obowiązkach i odpowiedzialności? W r a c a j do łóżka, Augusto! Chcę p r z e d y s k u t o w a ć c o ś o w i e l e bardziej interesującego. — Naprawdę, Harry? - Nie poruszyła się. Bardziej niż zwykle poważna, szukała wzrokiem jego twarzy. 187 — Jak najbardziej. — Harry odrzucił kołdrę. Trzema długimi susami przebiegł sypialnię i chwycił ją w ramiona. Augusta otworzyła usta, by zaprotestować, lecz Harry zamknął je pocałunkiem i nie zwolnił, aż leżała na łóżku. Bardzo się pomylił, obliczając czas potrzebny, by znów była gotowa go przyjąć, uznał po chwili. Minęło mniej niż piętnaście minut, gdy odwrócił Augustę na brzuch i podciągnął do pozycji klęczącej. Przestał wtedy myśleć o czasie, ale kiedy Augusta wyśpiewała swą słodką pieśń zmysłowego wyzwolenia z twarzą wtuloną w poduszkę, zdobył pewność, że myślała o czymś zupełnie innym niż od- powiedzialność i poczucie obowiązku. Następnego ranka Augusta ubrana w żółtą spacerową suknię, trzymając w ręku kapelusz z dużym, twarzowo wygiętym rondem, dopasowany do sukni, udała się na poszukiwanie swojej pasierbicy. Znalazła ją w pokoju do nauki na drugim piętrze. Meredith, znów skromnie odziana w porządnie uszytą, ale nadzwyczaj prostą, białą sukienkę, siedziała przy starym, poplamionym atramentem biureczku. Przed nią leżała otwarta książka. Spojrzała ze zdziwieniem na wchodzącą Augustę. Clarissa Fleming, królująca za wielkim biurkiem, spojrzała pytająco, a potem nachmurzyła się widząc, kto przerywa jej lekcję. — Dzień dobry — rzekła wesoło Augusta. Rozejrzała się po pokoju; spostrzegła, że wyposażony był w mapy, pióra ptaków, książki oraz stojący w rogu globus. Wszystkie pokoje szkolne są do siebie podobne, pomyślała, bez względu na miejsce czy też zamożność rodziny. — Dzień dobry pani. — Clarissa skinęła na swoją podopieczną. — Ukłoń się swojej nowej matce, Meredith. Meredith posłusznie wstała, by powitać Augustę. Jej 188 pochmurne spojrzenie kryło w sobie pewną ostrożność i sporo niepewności. — Dzień dobry pani. — Meredith — powiedziała ostro Clarissa. — Wiesz, że twój ojciec wyraźnie ci zalecał, abyś nazywała panią hrabinę mamą. — Tak, ciociu Clarisso. Ale nie mogę tego robić. Ona nie jest moją mamą. Augusta drgnęła i uciszyła gestem Clarissę. — Zgodziłyśmy się, żebyś mnie nazywała tak, jak wolisz, Meredith. Możesz nazywać mnie Augustą, jeśli chcesz. Nie musisz nazywać mnie mamą. — Tatuś mówi, że muszę. — No tak, twój tatuś lubi b y ć c z a s e m trochę d e s -potyczny, W oczach Clarissy zabłysło oburzenie. — Doprawdy, proszę pani! — Co znaczy „despotyczny"? — zapytała Meredith zaciekawiona. — To znaczy, że twój tata bardzo lubi w y d a w a ć rozkazy — wyjaśniła Augusta. W mgnieniu oka wyraz twarzy Clarissy od niezadowolenia przeszedł w furię. — Pani hrabino, nie mogę pozwolić, aby pani krytykowała hrabiego w obecności jego córki. — Nie przyszłoby mi to n a w e t do g ł o w y . Ja t y l k o podkreślam jedną z cech jego charakteru. W ą t p i ę , by temu zaprzeczył, gdyby był tu obecny. Augusta, obracając na palcu k a p e l u s z , s p a c e r o w a ł a po pokoju. — Jakich przedmiotów się uczysz, Meredith? Potrafisz je wyliczyć? — Rano matematyka, historia starożytna, biologia i posługiwanie się globusem — odpowiedziała uprzejmie Meredith. — A po południu francuski, włoski i historia. 189 Augusta skinęła głową. - Z pewnością doskonały wybór przedmiotów dla dziewięcioletniej dziewczynki. Czy to twój ojciec je wybrał? — Tak, proszę pani. — Pan hrabia bardzo się interesuje programem nauki swojej córki — powiedziała ostrzegawczo Clarissa. — Nie podobałoby mu się, gdyby ktokolwiek go krytykował. - Najprawdopodobniej. — Augusta przystanęła przed książkami o znajomym wyglądzie