Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Porozrzucane ubrania, po[ciel, opró|nione plecaki, szafa otwarta na o[cie|, wysunite szuflady, wszystkie moje drobiazgi na ziemi, zbezczeszczone skarby, mamy ksi|ka i listy od niej, biedny Pompon w kcie, rozdeptana tabliczka czekolady. No nie, tego byBo ju| za wiele, |eby nawet czekolad! Totalna apokalipsa w naszym pokoju, rabunek, wBamanie. A drzwi?... BaBam si na nie spojrze. O rany! Jednak musiaBam. Drzwi byBy przecie| najwa|niejsze. DotykaBam rkami i. niedowierzaniem. Co za ulga. Kasetony byBy na swoim miejscu, na szcz[cie nie tknite. Tego si najbardziej obawiaBam. Gdyby zginBa pByta z gr... nie, nie. MusiaBam usi[. Nogi odmówiBy 73 mi posBuszeDstwa. WytrzymaBo[ szesnastoletniej bohaterki kina akcji przekroczyBa granice normy.  Musz zameldowa szefowi. ZBodzieje w hotelu, to niedopuszczalne  o[wiadczyB sBu|bowo Mateusz.  Poczekaj tu, zaraz wracam  zerwaB si do wyj[cia.  Nie rób tego!  krzyknBam przestraszona.  Wszystko ci wytBumacz, tylko zostaD i bBagam ci, nic nie mów Karolowi  czuBam, |e trac gBow.  Ojciec mi tego nie wybaczy. A Karol...? Sam mówiBe[, |e jest niebezpieczny. Tylko mi pomó|. Musz uporzdkowa pokój i udawa, |e nic si nie staBo.  Dobrze, dobrze  podniósB do góry rce.  Tylko spokojnie i powiedz wreszcie, o co tutaj chodzi. Je[li mam pomóc, musz to wiedzie.  O kurcz!  wrzeszczaBam coraz gBo[niej.  Co ja mam zrobi?  Najpierw przestaD krzycze. Potem powiedz, dlaczego mam milcze. Nie mo|emy przecie| tolerowa zBodziei.  Jak to zBodziei?  przestraszyB mnie tymi sBowami,  t My[my nic nie ukradli  ratowaBam honor rodziny.  To oni, podpalacze. Spalili nam  Sezam", zniszczyli dorobek mojego ojca  paplaBam, tracc zdrowy rozsdek.  To jakie[ brednie  powiedziaB ostro.  Jacy podpalacze? Mów ja[niej.  Nie wiesz, o co tu chodzi!  wydusiBam ze zBo[ci.  Nid nie wiesz.  Pewnie, |e nie wiem i mo|e nie chc wiedzie  teraz si wkurzyB.  Zaraz byBo podejrzane jak powiedziaBa[, |e twój ojciec zna si z Karolem. Nie zdajesz sobie sprawy, co to za typ  powiedziaB dosadnie.  Kto si z nim zadaje, te| jest podejrzany. Ka|dy, kto si wokóB niego krci, jest Bajdakiem