Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

 Och, bardzo niewiele ciekawego. Zebranie wydziaBowe. Tristram Hallett zaprosiB mnie potem na drinka. MiaB mi do przekazania par sBów na temat przyszBego roku. Kordelia najwyrazniej uznaBa, |e wysBuchaBa ju| peBnego serwisu informacyjnego, bo cignBa bez zajknicia:  Ten Grek, czy kimkolwiek jest, który byB tu w zeszBym tygodniu, nie jest najlepszym fachowcem. Kiedy jadBam lunch, w zbiorniku zaczBo si gotowa jak w szybkowarze. Ju| prawie eksplodowaB, gdy udaBo mi si dotrze do wyBcznika.  Czy wyBczyBo si przy tym centralne ogrzewanie?  Ale|, kochanie, przecie| doskonale wiesz, |e te dwa systemy nie s ze sob poBczone. Ogrzewanie byBo wcze[niej wyBczone. Ale dlaczego pytasz? Zimno ci?  Có|...  Je[li tak, to wBó| kalesony. A dokBadniej wymówiBa to sBowo jako  galezony", czyli w typowy dla siebie, dziwaczny sposób, polegajcy midzy innymi na przydawaniu bezdzwicznym samogBoskom odrobiny dzwiczno[ci (Greg, egzblozja, boBd|one), a samogBoskom w sylabach nieakcentowanych peBnego brzmienia (pytaasz, syystemy, byBoo). Nie pokusiwszy si nigdy, by spyta j o to, Ryszard fantazjowaB na temat jej andoraDskiej piastunki, dzieciDstwa spdzonego w jakim[ szykownym, albaDskim domostwie, które nie pozostawiBo po sobie |adnego innego [ladu, a w koDcu uznaB, |e Kordelia posBuguje si jzykiem kordelrjs-kim  takim fonetycznym idiodialektem. Jakiekolwiek byBoby jego pochodzenie, stanowiB on z pocztku przyjemn osobliwo[, a pózniej nawet go w pewnym stopniu urzekB. Z bie- 19 giem czasu przestaB go jednak zauwa|a cz[ciej ni| parokrot-1 nie w cigu dnia, i nie zastanawiaB si ju| wcale nad tym, jakie] dzwiki wydobyBaby z siebie, je[liby, na przykBad, podkra[ si do niej od tyBu i wystrzeli tu| nad uchem z rewolweru. Tymczasem Kordelia, trzymajc fili|ank nie za uszko i spogldajc znad niej na m|a, upiBa Byczek i powiedziaBa:  Czy znalazBe[ kogo[, z kim mógBby[ zje[ dzi[ kolacj? No wiesz, |ebym nie musiaBa zanudza ci towarzystwem Crumpy i pozostaBych starych kumpelek ze szkoBy?  Tak, wiem. Wychodz z Kryspinem i Freddie.  Ale| oczywi[cie, wspominaBe[ o tym. Jak|e gBupio (gBu-bio) z mojej strony, |e zupeBnie wypadBo mi to z pamici. Ale, powiedz mi, prosz, kochanie, kto to jest Freddie?  {ona Kryspina. Zdrobnienie od Fryderyka. ByBem szczerze przekonany, |e wiesz.  Wielkie nieba, jakie to szykowne. Teraz przypominam sobie, oczywi[cie. Musisz mi jednak wybaczy, Ryszardzie, je[li nie bd w stanie spamita dokBadnie wszystkiego, co dotyczy Kryspina.  Doskonale to rozumiem  odparB Ryszard, znowu jak najbardziej zgodnie z prawd. Kryspin Radetsky byB bratem Godfreya noszcego to samo nazwisko i bdcego pierwszym m|em Kordelii. Gdy Ryszard pojawiB si na horyzoncie, Godfrey wBa[nie z niego znikaB, lecz oba te procesy zazbiBy si na tyle, |e obaj m|czyzni mieli okazj wpa[ na siebie kilkakrotnie. Godfrey nie przypadB zbytnio, bo i nie mógB, Ryszardowi do serca, za to jego brat Kryspin jak najbardziej, z pocztku jako kompan do tenisa, niebawem za[ w du|o szerszym zakresie