Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Więcej niż kiedykolwiek się spodziewałem -posadził ją z powrotem na jej fotelu. -Lepiej będzie, jeśli już pojedziemy. Jestem za stary, żeby dać się aresztować za zakłócanie porządku publicznego i za obrazę moralno- ści - dorzucił z szelmowskim uśmiechem. - Jerry miałby wiele uciechy, gdyby musiał mnie bronić. Roześmiała się. Przez całą dalszą drogę uśmiechała się na myśl o tej możliwości. Mandy McCallum spotkała ich w drzwiach. Twarz miała pełną obawy. - Och, Grey, chyba nie będziesz robił żadnych pro- blemów? - spytała miękko. Za dwa dni są urodziny Nicka i jeśli zamierzasz z nim wojować... - Nie mam najmniejszego zamiaru z nim wojować - rzekł McCallum z uśmiechem. Pochylił się i pocałował matkę w policzek. - Przywitaj się z Abby i przestań się, martwić. - Witaj, Abby -powiedziała pani McCallum. - Zro- biłam dla ciebie kobler brzoskwiniowy, Grey ci powie- dział? - Tak - przytaknęła i pchnięta impulsem równiż pocałowała Mandy. - Jesteś aniołem. - Jesteście wreszcie! - zawołał Nicky ukazując się w drzwiach, ciągnąc za rękę nieśmiałe, małe stworzenie o krótkich i ciemnych włosach oraz wielkich, błysz- czących oczach. - Grey, Abby, to jest Colette. McCallum spojrzał w dół na dziewczynę wyglądającą jak figurka z drezdeńskiej porcelany. - Witaj, Colette - rzekł miłym głosem. - Jesteś tak śliczna jak mi mówił Nicky - dodał. Francuzka uśmiechnęła się nieśmiało. Jej wielki brązowe oczy zalśniły, gdy na chwilę spojrzała na Nicka, 104 Dziękuję panu, monsieur Grey - odpowiedziała. Ja również wiele słyszałam o panu. Miło mi, że wreszcie się poznaliśmy -przysunęła się blisko do Nicka i schwyci- ła jego ramię, jakby tak czuła się bezpieczniej. Mandy odetchnęła z ulgą. Nic nie działa lepiej na moje skołatane nerwy niż cała moja rodzina zebrana w komplecie - powiedziała wprowadzając wszystkich do domu. Mandy przeszła samą siebie. Na obiad był duszony kurczak w sosie, domowej roboty bułeczki, ziemniaki puree, . szparagi w sosie beszamelowym - a na deser przepyszny kobler. Po ostatnim kęsie Abby czuła się jak wypchany ptak. Włożę resztę do lodówki, Abby - powiedziała do niej Mandy. -Jeśli uda ci się wstać przed Nicky'm możesz go skończyć. Kobler brzoskwiniowy na śniadanie?! -wykrzyknął McCallum, patrząc na Abby. Wyprostowała się na krześle. Nie widzę nic złego w koblerze brzoskwiniowym na śniadanie. Widziałam, jak jadłeś stek -przypomniała mu. Stek jest przynajmniej cywilizowanym daniem - od- palił. O nie, ty go jadłeś w sposób niecywilizowany zachichotała. - Widziałam, że chciał uciec, gdy cię zobaczył. Tak jak świadkowie w sądzie - zaśmiał się Nicky. Grey jest prawnikiem - przypomniał Colette. Mówiłeś mi już - uśmiechnęła się Francuzka. Musi pan mieć bardzo chłonny umysł, żeby pomieścić w nim tyle wiedzy prawniczej. 105 - Pochlebia mi pani - odrzekł grzecznie McCallum - A czym pani się zajmuje, Colette? - Czym się zajmuję? - spojrzała na Nicka. - A, praca, ma pan na myśli pracę? Pomagam ojcu w uprawie winorośli i kiedyś pewnie przejmę po nim winnicę. Jestem jedynaczką i kiedy ojciec zechce odpocząć, cała od- powiedzialność za uprawy spadnie na mnie. - Pani ojciec ma winnicę? - spytał McCallum zagad- kowo, odchylił się do tyłu i zapalił papierosa. Nicky zachichotał. - Słyszałeś kiedyś o winach d'Anece? McCallum podniósł brwi. - A któż o nich nie słyszał? Są znane na całym świecie ze swego wspaniałego smaku. - Ojciec Colette jest Paul d'Anece. Przez chwilę Greyson nie mógł dojść do siebie. - Trzeba mi było od razu powiedzieć, braciszku - rzekł w końcu z uśmiechem, który miał pokryć za- kłopotanie. - Wszyscy potrzebujemy czasem niespodzianek, aby podtrzymać nasze doczesne życie, Grey - odpalił uśmie- chając się radośnie. McCallum wypuścił z ust obłoczek dymu. - Jeden zero dla ciebie - przyznał. - A teraz, co powiecie na kieliszek brandy? Pomówmy o interesach, - Masz coś dla mnie? - spytał Nicky z ożywieniem. - To zależy, czy jesteś dobry w tym, co robisz