Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Jej wściekłość wzrosła w dwójnasób. Jeśli sekretarz był szują, to jak należało nazwać jego szefa? - On uwielbia wywoływać kłopoty, a to oznacza, że twój ojciec z pewnością o wszystkim się dowie, gdy tylko wróci. Do tego czasu nic nie może się zmienić. Sir Orłu nadał będzie wolno pełnić obowiązki, jakby nic się nie wydarzyło. Ze wszech miar nalegam, byś uczyniła to samo, pani. Pamiętaj tylko, żebyś przez cały czas miała odpowiednie towarzystwo. Jego hipokryzja była niewiarygodna! Wolała sie nie odzywać, w obawie, że powie zbyt wiele. Cisnęła w niego dokumentem. Złapał go i pokłonił się. - Zrobię, co w mojej mocy, by przekonać twego czcigodnego ojca, aby zapomniał o tym incydencie. Co najważniejsze, Wasza Miłość, błagam, byś nie rozmawiała z nikim z zamieszanych weń ludzi. - Cofnął się o krok i podniósł głos. - Każę malarzowi odwiedzić twą damę do towarzystwa, żeby uzgodnić terminy, w których będziesz mu mogła pozować. Lord Roland pokłonił się ponownie i odszedł. Zatrzymał się przy drzwiach, by zamienić słówko z jej towarzyszkami, które zaćwierkały niczym wróble. Ohydny, podstępny, zdradliwy szczur! Bez względu na rozkazy, które rzekomo wydal lord Roland, przed upływem godziny pogłoski rozeszły się po całym pałacu. Crystal położyła się spać, głośno uskarżając się na ból głowy. Arabel próbowała zbesztać Malindę, jakby księżniczka była jeszcze dzieckiem. Dian nazwała ją jełopowatą kretynką. Nawet lady Wains wyczuła nastrój pozostałych i rozpłakała się, nie pojmując powodów swego przygnębienia. Najgorsi byli jednak fechtmistrze. Gdy, jak co wieczór, poszła odwiedzić Amby’ego, jej eskortą dowodził sam Dominie. Ani on, ani żaden z pozostałych nie odezwał się do niej słowem. Patrzyli przez nią na wskroś, jakby była powietrzem. Sir Orła nigdzie nie było widać. Plotki rosły szybciej niż grzyby po deszczu. Rankiem dowiedziała się, że przyłapano ją nagą na sianie z przynajmniej jednym fechtmistrzem, a być może nawet z kilkoma. Zupełnie jak królową Sian, oczywiście... Jej przypadek w niczym nie przypominał sprawy królowej Sian, jak jednak miała walczyć z tymi kłamstwami? Biegać po pałacu i krzyczeć: „To był tylko jeden pocałunek!”? W niczym jej to nie pomoże. Wiedziała, że ma tylko jedną - bardzo niewielką - szansę. Musi dotrzeć do ojca przed Rolandem. Niestety, król wrócił późną nocą i dowiedziała się o tym dopiero wtedy, gdy rankiem sam naczelny uzdrowiciel poinformował ją, że zapadła na lekką gorączkę i powinna się położyć do łóżka. Ta mityczna choroba wymagała ścisłej kwarantanny. Wszystkie jej dworki, damy dworu i służące usunięto, zastępując je pielęgniarkami o ponurych obliczach. Została skazana na areszt domowy. Miała w pokoju łoże, trochę mebli i garderobę, nie było tu jednak nic do czytania ani nikogo, kto pomógłby jej z włosami albo z piekielnie niedostępnymi sznurówkami ubrania. Następnego dnia, gdy miała już czas pomedytować nad swymi przewinami, musiała się poddać badaniu grupy uzdrowicieli i położnych, których jedynym celem było ustalenie, czy nadal pozostaje dziewicą. Nie zdążyła jeszcze uspokoić się po tym poniżeniu, gdy wezwano ją do jej własnej komnaty audiencyjnej, gdzie czekało na nią troje inkwizytorów - dwóch mężczyzn i jedna kobieta. Byli tak bezczelni, że siedzieli za stołem, a jej kazali przed nim stać. Gdy wyraziła głośny sprzeciw, pokazali jej opatrzony królewską pieczęcią nakaz. Jeśli spróbuje ich okłamać albo odmówi udzielenia w pełni satysfakcjonującej odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie, jakie zechcą jej zadać, rozkazano im zamknąć ją w Bastionie. Niewypowiedziana implikacja wyglądała tak, że tam znajdzie się sprzęt, który skłoni ją do mówienia. Jeden pocałunek! Stała więc wściekła przed stołem, spoglądając w ich rybie oczy, i odpowiadała na tysiąc różnych pytań: impertynenckich, osobistych, pozbawionych znaczenia i upokarzających. Z iloma mężczyznami się całowała? Ilu mężczyzn dotykało jej piersi? Czy kiedykolwiek pieściła krocze mężczyzny przez spodnie albo bez nich? Pytali ją nawet o rzeczy, które nigdy nie przyszłyby jej do głowy. - Dlaczego miałabym to robić? - dziwiła się kilkakrotnie, za każdym razem słysząc od tych potworów o rybich spojrzeniach, że ma odpowiadać na pytania. Prawdziwym problemem nie był jednak pocałunek. Czy pamięta, że Jego Królewska Mość zabraniał jej jeździć konno okrakiem? Ile razy i przy jakich okazjach słyszała to od Jego Miłości? Ile razy i przy jakich okazjach świadomie łamała królewskie rozkazy bądź życzenia? Czy zdaje sobie sprawę, że to zdrada? Kto jeszcze wiedział, że była nieposłuszna? I tak dalej, i tak dalej. Gdy tylko rozminęła się z prawdą choćby o włosek, oskarżali ją o kłamstwo. Pocałunek nie miał znaczenia. Następnego dnia wszystko to się powtórzyło. Przybyła nowa ekipa lekarzy i położnych, a po niej następna trójka inkwizytorów. Trzeciego dnia Malinda się zbuntowała. Wyrzuciła przez okno tacę z kolacją i oznajmiła, że prędzej umrze z głodu, niż odpowie na jeszcze jedno pytanie. Spodziewała się, że wywloką ją z komnaty w łańcuchach; zamknęli ją jednak tylko na klucz i zostawili samą. 7 Na wojnie i w miłości publiczność jest zbędna. BARON LEANDRE Drugiego dnia głodówki Malinda musiała zmobilizować całą siłę woli, by nadal wyrzucać tace przez okno. Smakowity zapach pieczonego łabędzia z pewnością był najokrutniejszą torturą, jaką kiedykolwiek wynaleziono
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Weryfikacja hipotezy roboczej - to moment najbardziej istotny i wyróżniający badania empiryczne...
- - Nie gonią nas? - Najpierw musieliby poprzyszywać sobie nogi...
- Zuch dziewczyna, pomyślał...
- 5
- To jest piekło tego zawodu: niezborność wyobrażeń i pojęć w stosunku do słów, jakimi się posługują obydwie strony...
- - A jeśli to jest absolutny warunek? - Nie przyjmuję roboty...
- Bardzo dziękuję za pomoc...
- Różnicują się stanowiska, trwają spory o kształt niepodległej Polski: wytyka się błędy, zaniechania i działania świadome, które stały się źródłem wad ustroju Polski, braku...
- Na co odparła, iż bardzo im dziękuje, i zaraz udała się do Santarem...
- Cała nasza trójka musiała sporo się namęczyć, podnosząc Małą Syrenkę na tyle, żebym mogła włożyć jej piersi na miejsce...