Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

- Wiem, |e nie zasBuguj na paDsk pomoc - zaszlochaBa. - Jestem morderczyni kurczt! 106 Tsknoty Z tymi sBowami znowu wybuchnBa pBaczem. Montana zerwaB si tak gwaBtownie, |e krzesBo, na którym siedziaB, uderzyBo o [cian. - ObiecaBa pani nie pBaka! - CzuB si jak ostatni gBupiec. _ Prosz! - DotknB delikatnie jej ramienia. WstaBa, ocierajc oczy rkawem. - Przepraszam. WygldaBa tak |aBo[nie, |e zrobiBo mu si jej |al. Kiedy jednak osuszyBa reszt Bez, wytarBa nos i oblizaBa wargi, Montana poczuB, |e jej pragnie. WyobraziB sobie, |e przesuwa dBoDmi po tym drobnym ciele... wchodzi w ni gBboko, zatraca si do koDca... - Dobrze - powiedziaB szybko, chwytajc kapelusz. - Pod warunkiem, |e dostan kilka koców. SkinBa gBow, a na jej twarzy pojawiB si wyraz gBbokiej wdziczno[ci. Znów przesunBa jzykiem po ustach. Montana wiedziaB, |e musi jak najszybciej uciec, bo w przeciwnym wypadku zrobi naprawd co[ gBupiego. PodniósB koce, wcisnB je pod rami i stanB w drzwiach. - Prosz pilnowa, |eby pisklaki nie zmarzBy. Jutro dostanie pani swoj wylgark - rzuciB nie odwracajc gBowy. BaB si bardzo, |e za chwil zupeBnie straci panowanie nad sob. PrzeszedB przez podwórze, zachodzc w gBow, co wBa[ciwie si z nim dzieje. Znowu nie potrafiB pozosta obojtny wobec kobiecych Bez. NienawidziB w sobie tej cechy. Im dBu|ej my[laB, tym bardziej byB na siebie w[ciekBy. Cisnwszy koce na ziemi, nie mógB zrozumie, dlaczego pomaga tej kobiecie. ZrzuciB buty i zaklB szpetnie, bo od razu nastpiB na kamieD. OkazaB si wyjtkowym idiot. Niemal|e ulegB urokowi tej dziewczyny pod wpBywem jej Bez. ZachowaB si jak zakochany dureD. WczoBgaB si na posBanie, dochodzc do wniosku, |e potrzebuje sensownego planu dziaBania i czyjej[ dobrej rady. NakryB si kocami i zaczB przewraca si niespokojnie z boku na bok. Koce pachniaBy damsk wod kwiatow. Wymy[laB sobie w duchu od skoDczonych gBupców. PragnB j 107 JillBarnett caBowa, smakowa, pie[ci. I jeszcze wicej. WcignB gBboko powietrze. Niepotrzebnie wyjechaB z miasta peBnego saloonów i panienek do wzicia. Bardzo potrzebowaB kobiety, ale oczywi[cie nie tej V?:C, bo ona tylko rujnowaBa mu plany. MusiaB si jej pozby. PodBo|yB rce pod gBow i utkwiB wzrok w gwiazdach. Przed oczami pojawiB mu si obraz brzydkiej, |aBosnej prostytutki. Nie - pomy[laB sucho - miotajc si na posBaniu. Najbardziej przydaBby mi si teraz rozjuszony byk