Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Z miasta do miasta. Inteligenci. Tęskniąca nacja. Ginąca klasa. Mali, zmarznięci. Milionem rodzin. Z gramofonami. Z kraju do kraju. — Powiedzcie, gdzie jest wasza ojczyzna? ś Wciąż nas pytają. ,;.,: A my nie wiemy; a my płaczemy, jak woda morska. Pod sztuczną palmą listy piszemy na brudnych dworcach. (Wciąż uciekamy, P., t. I, s. 392.) 120 Kategoria groteski „Świat na opak" 121 Wydaje się, iż nie należy lekceważyć owego faktu współuczestnictwa w perypetiach inteligenckich. Jest on znaczący i istotny dla wytłumaczenia bardziej złożonych powodów rozprawy Gał-czyńskiego z określonym typem kultury. Mechanizm rozprawą tą kierujący i posiadający charakter wyraźnie obronny przywodzi na myśl pewne pokrewieństwo. Chodzi oczywiście o pisarstwo W. Gombrowicza. Rodzina Miedziaków, straszna rodzina właśnie poprzez swoją estetyczną ogładę i doskonałe przystosowanie do charakteru epoki, jest niczym innym, jak szczególnym tłumikiem, wyciszającym autentyczność artysty, stojącym w poprzek jego naturalnego prawa do wolności indywidualnej, nie skrępowanej żadnymi konwencjami i nakazami. Nie wystarczy jednak — dla odzyskania swobody — skompromitować nowoczesnego inteligenta. Trzeba również sięgnąć po autokompromitację. Tym samym zaś stworzony izostaje nowy rodzaj przeżycia artystycznego, odpowiadający określonemu typowi osobowości twórczej. Fundament takiego postępowania stanowiła — zarówno w przypadku Gałczyń-skiego, jak Gombrowicza — chęć obrony przed trzeciorzędnością i epigoństwem. Zaś jego konsekwencję ostateczną trafnie nazywa taki chociażby fragment Ferdydurke: Porzućcie zatem owo cackanie się ze sztuką, porzućcie — na Boga! — cały ten system wydymania jej, wyolbrzymiania; i zamiast upajać się legendą, pozwólcie, aby fakty was stwarzały. I już to jedno powinno by przysporzyć wam niezłej ulgi, otwierając was na Rzeczywistość — ale zarazem pozbądźcie się lęku, że to zuboży wam i skurczy ducha — albowiem Rzeczywistość jest zawsze bogatsza od naiwnych iluzji i kłamliwych fikcji.8 Owo celebrowanie sztuki to właśnie królestwo Młodziaków, Przeciwko niemu pisał zapewne Gałczyński: Po zjedzeniu porcji cielęciny Inteligent w stawie się utopił... [........... J Trochę krzyczał przedtem o Wagnerze... [............] O Wolterze i o Baudelairze » W. Gombrowicz, Ferdydurke, Warszawa 1956, s. ; „Że trzeba powziąć oddech szerszy" [............] Został po nim smród jak po tomiku wierszy... (Ludowa zabawa, P,, t. I, s. 292—293.) Zaś osobistą już i związaną z własną pozycją na rackim wersję tego konfliktu przedstawiał tak: ...Proszę: „Wczoraj znów", „Śruby", „Tryby", oraz „Ów". Za tomik „Ów" dostał cztery nagrody autor i założył pralnię. Proszę się nie pchać! Proszę się cofnąć na schody! Proszę się zachowywać kulturalnie! (Wyprzedaż poezji, P., t. I, s. 465.) Autentyczna osobowość twórcza może się więc realizovii W-' ko poza przytłaczającymi ją obiegowymi konwencjamir^u" rowymi. Lecz jak pozbyć się radykalnie tych konwemj; JaK z nimi walczyć? Odpowiedź Gombrowicza ukazywała nie na ambiwalencję w konstrukcji indywidualności: jego był „dzieckiem podszyty" i niedojrzały, lecz musiał być wiekiem publicznym, a więc społecznie uzależnionym. wanie Gałczyńskiego, tak samo odcinającego się od normr^u~ rowych stanowiących własność wykształconego inteligent P°*~ skiego, da się odtworzyć również przy pomocy tropu prc/1110" we j niedojrzałości i nieodpowiedzialności. Jego protest ń ies^ jednak formułą intelektualną, jak u Gombrowicza, a raczsiPew~ na inscenizacją, błazenadą, mistyfikacją. Bowiem przede/3^" stkim autokompromitacja zapewnia autentyczność. W koiti^c^e twórczości humorystycznej atak na inteligencję równa sif ~ ciwie atakowi na kulturę schematycznie wyspecjalizowani,^1"0" mi poeta tę samą, wydawałoby się, tradycję, która stanow!(rzon jego liryki. Pozornie tylko tę samą. Postępuje bowiem •$> Ja^ gdyby dzielił kulturę na „wielką" i „małą", a więc ma i? której nie ma barier epoki i historii, i tę, która uksztal|yana zostaje przez wyodrębnioną i hermetyczną Masę społeczni ^ tutaj dotykamy problemu, bardzo, wydaje się, interesując „Świat na opak" 123 czyński identyfikuje bez wątpienia „wielką tradycję" z jakimś ideałem kulturowym, z góry niejako danym, akceptowanym bez żadnych sprzeciwów. Zgoda ta rodzi się zaś ze świadomości, iż wszelka kultura „oficjalna" równa się ograniczeniu, podczas gdy obowiązkiem poety jest dążenie do osiągnięcia maksymalnej „buj-ności", różnorodności, przeciwstawionych wszelkiej specjalizacji. Mówiliśmy wcześniej, iż podobnie jak dla liryki, również dla swojej twórczości humorystycznej poeta chce znaleźć i zaadaptować odpowiadającą jej i „uzasadniającą" normę tradycyjną. Odwołaliśmy się do podstawowej i pierwotnej owej no-rmy postaci, czyli do wykształconego przez literaturę starożytną toposu „świata odwróconego". Gałczyński kontynuuje ów wzór w postaci „historycznej" szczególnie mu bliskiej; jest nią specjalnie rozumiana kultura renesansowa oraz taka wersja „świata nieoficjalnego", jalka przez nią właśnie została stworzona i usankcjonowana. Chodzić tutaj będzie przede wszystkim o funkcjonujący w tej epoce stosunek do śmiechu i zabawy. Zgodzić się najpierw wypadnie z tezą, iż śmiech w epoce renesansu posiadał głębokie znaczenie poznawcze, a więc tym samym był jedną z możliwych form prawdy o świecie, historii, człowieku. W literaturze renesansowej istniała równowaga — typu moralno-estetycznego — pomiędzy śmiechem i powagą. Ale już począwszy od wieku XVII ulega zachwianiu wiara w uniwersalność śmiechu, uważa się bowiem, iż to, co jest ważne w sensie społecznym, nie może być jednocześnie śmieszne. Rytuał ośmieszenia wodzów czy monarchów zaczyna zakrawać na profanację. Bachtin nazywa to specjalne, zabawowe odczuwanie świata karnawałem, podkreślając z naciskiem, iż nie chodzi mu o zjawisko literackie sensu stricto, lecz o pewną formę obrzędowo--widowiskową posiadającą właściwie cechy i funkcje masowego rytuału. Życie karnawałowe to egzystencja wytrącona z powszedniego trybu [...] na czas karnawału ulegają zawieszeniu prawa i zakazy życia codziennego, dystanse międzyludzkie, hierarchie. Początki karnawału przypadają zresztą na średniowiecze, w okresie renesansu obserwujemy kontynuację owego nurtu jar- mareznej błazenady