Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

230 Stary poszukiwacz był nieprzytomny, ale Indianie twierdzili, że kto od kuli nie umarł od razu, przeżyje. Obiecali zaopiekować się białym. Davy wiedział, że sam nie może mu pomóc w niczym. Zawierzył swym czerwonoskórym przyjaciołom i wrócił na ślad bandy. Teraz, patrząc na skaczącą po wystających z dna potoku kamieniach wodę, o przebytym szlaku myślał bez emocji. Co prawda jeszcze nie tak dawno nie wiedział, czy szlak ten doprowadzi go na krawędź przepaści, z której nie ma odwrotu, czy do przystani zwiastującej początek nowego życia, ale do ostatniej chwili nie chciał o tym myśleć. Los dał mu szansę i uczynił zwycięzcą. A potem pozwolił jeszcze uniknąć ostatniej skrytobójczej kuli. Zmarszczył brwi i z niechęcią sięgnął do kieszeni bluzy. Nie miał co odkładać dłużej tej sprawy. I nie mógł już odwrócić tego, co się stało. Zdecydowanym ruchem wyciągnął otrzymaną od Margaret w chwili pożegnania kartkę i rozprostował ją. Była pokryta jedną linijką w pośpiechu widać skreślonego pisma. Wygładził ją i uważnie przeczytał. Jej treść była lakoniczna: Załatw Davy’ego Ned. Zabity przed domem Manningów był więc jeszcze jednym wspólnikiem bandy. Pierś siedzącego uniosło westchnienie ulgi, zniknęła pionowa zmarszczka między brwiami. Podarł kartkę na drobne strzępki i rzucił w wodę. Widział, jak prąd porywa je i unosi coraz dalej. Wiedział, że będą płynąć tak wraz z potokiem, aż wreszcie na zachodnim krańcu doliny znikną na zawsze pod skałami, Kamienistą, nadbrzeżną ścieżką zbliżała się Bess. O ćwierć mili dalej Bob z Tracym, stojąc po kolana w wodzie, wydobywali z dna potoku piasek i zawzięcie go płukali. Pochylony nieco nad nimi stał Henry Snowden, Podpierał się kijem. Postrzał w biodro, jaki otrzymał w czasie napadu, uszkodził mu kość, która bolała jeszcze przy chodzeniu. Pomagał więc sobie wystruganą z drewna prowizoryczną laską. Dziewczyna musiała widzieć, że mężczyzna siedzący nad brzegiem rzucił coś w wodę, bo zawołała z daleka: – Puszczasz kaczki? Popatrzył na nią z przyjemnością. Miała na sobie białą sukienkę i na tle zielonej łąki wyglądała jak duży biały motyl. W rozpuszczonych, puszystych włosach złociły się promienie słońca. – Nie zgadłaś. Wyrzucam resztki wspomnień. – To pewnie wraz z innymi wyrzuciłeś również i te o naiwnej, głupiutkiej gąsce, którą pierwszy raz zobaczyłeś dawno temu, gdy schodziła z pokładu „Umatilli”. – Patrzyła trochę smutno, trochę zaczepnie. – Znowu nie zgadłaś, tylko... – Co, tylko? – przerwała siadając obok. – Tylko nie wiem, czemu wtedy tak bardzo nie spodobało ci się imię Davy...? – Nie bądź głupi. Nie mogłam od razu rzucać ci się na szyję. Miałam zobowiązania wobec Dana. – To widzisz między nimi jakąś wyraźniejszą różnicę? – ... nie bardzo. – A więc to rzucanie się na szyję nie przeszło ci pewno nawet przez myśl? Twarz dziewczyny powlókł rumieniec. W oczach zapaliły się podejrzane chochliki. – Och, wy mężczyźni. Czasem jesteście jak duże dzieci. A na przykład ty, to nie znasz się na dziewczynach w ogóle i nie rozumiesz ich nic a nic. – Myślisz? – Oczywiście – prychnęła – bo gdybyś znał się chociaż trochę, to przynajmniej w tej chwili 231 wiedziałbyś to samo, co i ja. – Na przykład co? – No, chociażby to – zdradziecki rumieniec pogłębił się jeszcze bardziej – że nikt tam – kiwnęła głową w górę potoku – wcale nie zamierza patrzeć w naszą stronę i gdybyś na przykład chciał mnie teraz pocałować, nikt nie zauważyłby tego. – Jesteś pewna? – usiłował zajrzeć pod jej spuszczone powieki. – Uhm... – kilkakrotnie kiwnęła głową. KONIEC 232 Słownik niektórych postaci historycznych Alexis. Jeden z najważniejszych i najbardziej wpływowych wodzów w plemieniu Chilcotin w czasie kolumbijskiej gorączki złota. Nie poparł wojny wznieconej przez wodza Klattasine i z uwagi na swe wpływy i autorytet w plemieniu przeszkodził w przyłączeniu się do niej większej liczby wojowników. Związany długoletnią współpracą z Hudson Bay Company, w czasie konfliktu użył swego wpływu i nakłonił walczących Chilcotin do podjęcia pokojowych rozmów z angielskim dowódcą, mimo iż prawdopodobnie wiedział o tym, że rzekome rokowania są jedynie pretekstem do ujęcia Indian i uwięzienia ich bez walki. Na rozprawie sądowej, jaka odbyła się w Quesnel Mouth we wrześniu 1864 r., jako jeden z dwu Indian wystąpił w charakterze świadka oskarżenia przeciwko własnym współbraciom. Barnard, Francis Jones. Prawdopodobnie na przełomie 1857/58 przybył do Yale z Quebecu. Współorganizator przewozów poczty na złotonośne pola. Współtwórca Lindhardt and Barnard’s Express w 1858 r. W 1861 r. przejął usługi pocztowe świadczone przez Jeffray & Co’s Fraser River Express. W czerwcu 1862 r. powołał kompanię pocztową pod nazwą British Columbia and Victoria Express Company. Latem 1863 r. rozszerzył działalność tej Kompanii o przewozy pasażerskie zaprzęgami dwukonnymi, a od 1 maja 1864 r. – zaprzęgami czterokonnymi. Jego Kompania przeszła do historii pod znaną w całej Kanadzie nazwą „B.X.Line” lub Barnard’s Express Company. Od momentu uruchomienia przewozów pasażerskich Kompania używała najlepszych na ówczesne czasy, sławnych amerykańskich dyliżansów Concorde. Begbie, Matthew Baillie. Z zawodu prawnik. W 1858 r. został sędzią w Brytyjskiej Kolumbii. Podczas pełnienia tej funkcji konno przemierza tysiące mil po niedostępnym kraju, docierając do najbardziej odległych osad i obozów poszukiwaczy złota. Surowe, rygorystyczne kary, jakie wymierzał, przyczyniły się do powstrzymania fali przestępczości, bezprawia i samowoli, narastającej w pierwszym okresie gorączki złota nad rzeką Frasera i w Kraju Cariboo. W 1870 r. został powołany na stanowisko najwyższego sędziego Brytyjskiej Kolumbii. Za swe zasługi otrzymał szlachecki tytuł: Sir. Wydawane wyroki przyniosły mu sławę i przezwisko „wieszającego sędziego”. Brew, Chartres. Dowódca Fort Yale. W czasie gorączki złota także dowódca pierwszego stałego oddziału policyjnego Brytyjskiej Kolumbii