Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Została zniszczona. Pogruchotana. Największe wrażenie robią osmalone mury. Cegła, niegdyś czerwona, nosi teraz czarne znamiona. To, co pobudowano z drewna, spaliło się do szczętu, to, co z metalu - stopiło. Zastanawiam się, jakich mocy użyli elficcy magowie, by uzyskać taką temperaturę. Przez kilka chwil stoję przed metalowymi drzwiami bunkra, drzwiami, które w części spłynęły po ścianie. Co to było? Zastanawia jeszcze jedno. Mury - solidne, wykonywane według najlepszych wzorców; podejrzewam, że to dzieło inżynierów z Unterbergu. Takich umocnień nie skruszyłyby najpotężniejsze moździerze, nie pomogłaby i Wielka Wolva, której pociski biją na kilkadziesiąt wiorst. Żeby skruszyć te mury, potrzebny byłby wielodniowy, zmasowany ostrzał artyleryjski. Szkopuł w tym, że elfia artyleria jest marnej próby i prawdę rzekłszy, stanowi pośmiewisko innych armii. Ich cesarze i królowie tak długo wzbraniali się przed nowoczesnym uzbrojeniem, że zostali daleko w tyle. Elfy nie mają ani dobrych dział, ani dobrych artylerzystów. Kropka. Szkopuł w tym, że fortyfikacje w wielu punktach są jednak pokruszone, jedną małą redutę dosłownie zrównało z ziemią, gdzie indziej odłupało potężny kawał muru, w jeszcze innym miejscu w gruz obrócona została cała ściana. Co to mogło być? Ślady nie wyglądają na stare. Mój adiutant, bystrooki Sadr stwierdza, że bitwa rozegrała się tutaj nie dalej jak tydzień temu. Przyznaję mu rację. Przed oczyma stają mi kolumny rannych, wracające z frontu, całe furgony, ciągnięte przez muły, całe zgrupowania furgonów. Te szare, ponure twarze, te paskudne rany, to milczenie - wszystko to wbijało się w pamięć. Nas kilka dni wcześniej cofnięto na tyły, musieliśmy uzupełnić sprzęt, ludzi, na zastępstwo poszła Czwarta Ezoteryczna pod dowództwem Erika. Siedziałem przy drodze, jadłem chleb namoczony w rosole z żarptaka i patrzyłem na tych, co ocaleli. Nie mówili, skąd jadą, nie mówili, co zaszło, na wszelkie pytania odpowiadali wymijająco lub wcale. Prosili tylko o kawałek chleba, o łyk destylatu, który uśmierzy ból, lub, ci co cierpieli najbardziej, o kulę między oczy. W tych oczach zaś - zajrzałem w nie - krył się strach. Teraz, gdy patrzę na pogruchotaną linię umocnień, sądzę, że wracali stąd, spod Wagu. Zaczynam rozumieć ich spojrzenia. Co ich tutaj spotkało? Co rusz przychodzą do mnie żołnierze, raportując. Przeważnie przynoszą mundury zabitych elfów, bardzo dużo już się tych mundurów uzbierało. Na wszystkich jest to nieznane dotąd oznaczenie - litera D. Czyżbyśmy natknęli się na jakąś jednostkę złożoną z samych czarowników? Szlag... Nagle spostrzegam, że Raan daje mi znaki ręką. Przystanął pomiędzy spaloną do szczętu jabłonką a ścianą bunkra. Podchodzę do niego i staję obok. Patrzę w kierunku wskazanym przez rudobrodego żołnierza. Początkowo widzę tylko deszczówkę, która zebrała się w przejściu pomiędzy dwoma fortami. Zwykła kałuża, choć o niecodziennym kształcie. ...Kształcie... W następnej chwili wstrzymuję oddech. Na Ducha Sztolni! Mimowolnie chwytam się muru. Chwilę zajmuje mi dojście do siebie, na szczęście Raan, wierny druh, jest przy mnie. Daje mi łyk destylatu z metalowej manierki. Płyn smakuje paskudnie, pali gardło, ale pomaga mi się ocknąć. Wtedy Raan pokazuje kolejne kałuże - ciągną się daleko, przerażająco regularną linią i wszystkie mają jednakowy kształt. Wołam kilku najbardziej zaufanych żołnierzy, zaprawionych w bojach, takich, którzy nie raz patrzyli w pyski chimerom, mantikorom czy innym elfickim szturm-bestiom. Nakazuję dokonać pomiarów. Klękają, rozwijają miary, sporządzają szkice, opisują znalezione ślady. Pozostałych odsyłam, by spatrolowali prawe i lewe skrzydło. Staram się unikać ich wzroku. Nie chcę, by którykolwiek z tych młodych chłopaków - kilkunastu jest dopiero od trzech, czterech dni na froncie - widział moją minę. Nie chcę, by widzieli, że ich dowódca się boi. * * * 2. Spokój. Coś, co na wojnie jest prawie że nie do wyobrażenia. Brak nieustannych huków, pomruków, błysków i wołań inkantatorów. Brak tysięcy skamieniałych sylwetek martwych elfów. Brak rowów pełnych gnijących ciał ludzkich czy snalskich. Nigdzie nie terkocze regularnie karabin, nie pokrzykują granaty, nie ryczą szturm-bestie. Jest tak normalnie, że aż dziwnie. Czasem myślę, że kiedy wojna się skończy, a ja, da Duch, wrócę do Unterbergu, oszaleję. Przegrupowanie. Ledwie kilkanaście wiorst od frontu, a już znajduję się w innym świecie. Błoto nie pryska dookoła, nie musimy przemykać płytkimi transzejami, znajdzie się nawet coś do żarcia. Toż to raj. Kocham przegrupowania! Drżącą ze szczęścia dłonią chwytam małą łupinę wypełnioną destylatem. Destylat przynosi mi Albert, chłopak z Pierwszej Ezoterycznej, z którą spotykamy się podczas przegrupowania. Wygląda na to, że zostaną rzuceni na ten sam odcinek, co my. Albert przeczesuje palcami brodę, jeszcze rzadką, jak to u młodzika, mruży oczy i pyta, jakby od niechcenia: - Tam na zwiadzie... Martwy elf... Świeży całkiem i dobrze zachowany. Twoi wspominali. Nie spuściłeś może juchy? Chociaż flakonik
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Odcinek trasy do Popadii został w latach 2002 - 03 odnowiony i oznakowany na biało-czerwono-biało przez wolontariuszy z fundacji „Karpackie Ścieżki"...
- Po „Siedmiu kotach" został w redakcji tajemniczy obiekt, który przez wiele lat zagracał nasz ciasny lokal (podobno była to tablica rozdzielcza do teatralnych świateł), oraz...
- W tym czasie w Krakowie zostały utworzone pierwsze stowarzyszenia humanistyczne, takie jak Sodalitas Litteraria Vistulana, ale humanizm rozwinie się w pełni dopiero w wieku...
- Park Jordana został po pewnym czasie przejęty przez zarząd miasta Krakowa, ale profesor do końca życia czuwał nad j ega rozwojem i wypracowywaniem właściwego profilu,...
- Ulga, jakiej doznawała na myśl, że oglądana scena należy już do przeszłości, że nie było przy tym Tereski, że nie została zmuszona do dokonywania kradzieży albo też być może...
- Technika ta była dyscypliną, która została przygotowana na chwile takie jak ta, sytuację, kiedy potrzebowałby ich pomocy, a ich nie byłoby w pobliżu, żeby mu jej udzielić...
- Tak więc, mimo dobrej postawy trzech mężczyzn w kokpicie i na bocznych stanowiskach, oraz łuczników w lukach, zostali ponownie przytłoczeni...
- Kolejny stan rzeczywistości niezwykłej – dziewiąty z kolei – wywołany został w celu potwierdzenia reguły sprzymierzeńca zawartego w Datura inoxia...
- 1891 Kazimierz Tetmajer został przez "dekadentów" obwołany ich poetą i trzeba powiedzieć, że dobrze oddawał on wszystkie ich upodobania...
- Przysiadła się do męża — i doczekawszy się tej chwili, że został durniem, powiedziała mu: — No, dość już, racuszku! — (Przy słowie „racuszku” Sanin spojrzał na nią ze...