Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Wiele, wiele lat przetrwała ta stal. To niewątpliwie ostrze wykute przez nasze plemię na północy w niepamiętnej przeszłości. - Broń ta pochodzi z Kurhanów, które wznoszą się na pograniczu mojego kraju - odparł Pippin. - Lecz dziś mieszkają tam jedynie złośliwe upiory i wolałbym o nich nie mówić więcej. - Dziwne legendy krążą o was - rzekł Denethor. - Raz jeszcze sprawdza się przysłowie, że nie należy sądzić człowieka - lub niziołka - po pozorach. Przyjmuję twoje usługi. Niełatwo cię bowiem nastraszyć słowami i umiesz przemawiać dworną mową, chociaż brzmi ona niezwykle w uszach ludów południa. Nadchodzą czasy, gdy potrzebni nam będą pomocnicy rycerskich obyczajów, mali czy wielcy. Przysięgnij mi teraz wierność. - Ujmij rękojeść miecza - pouczył hobbita Gandalf - i powtarzaj za Denethorem przysięgę, jeśli nie zmieniłeś postanowienia. - Nie zmieniłem - rzekł Pippin. Starzec położył mieczyk na swych kolanach i zaczął recytować formułę przysięgi, Pippin zaś, z ręką na gardzie, powtarzał z wolna słowo po słowie. - Ślubuję wierność i służbę Gondorowi i Namiestnikowi władającemu tym królestwem. Jemu posłuszny, będę usta otwierał lub zamykał, czynił lub wstrzymywał się od czynów, pójdę, gdzie mi rozkaże, lub wrócę na jego wezwanie, służyć mu będę w biedzie lub w dostatku, w czas pokoju lub wojny, życiem lub śmiercią, od tej chwili, aż dopóki mój pan mnie nie zwolni lub śmierć nie zabierze, lub świat się nie skończy. Tak rzekłem ja, Peregrin, syn Paladina, niziołek z Shire'u. - Przyjąłem te słowa, ja, Denethor, syn Ektheliona, Władca Gondoru, Namiestnik wielkiego króla, i nie zapomnę ich ani też nie omieszkam wynagrodzić sprawiedliwie: wierność miłością, męstwa czcią, wiarołomstwa pomstą. Po czym Pippin otrzymał z powrotem swój mieczyk i wsunął go do pochwy. - A teraz - rzekł Denethor - daję ci pierwszy rozkaz: mów i nie przemilczaj prawdy. Opowiedz mi całą historię, przypomnij sobie wszystko, co wiesz o moim synu Boromirze. Siądź i zaczynaj! Mówiąc to uderzył w mały srebrny gong stojący obok jego podnóżka i natychmiast zjawili się słudzy. Pippin zrozumiał, że stali od początku w niszach po obu stronach drzwi, gdzie ani on, ani Gandalf nie mogli ich widzieć. - Przynieście wino, jadło i krzesła dla gości - rzekł Denethor - i pilnujcie, by nikt nam nie przeszkodził w ciągu następnej godziny. - Tyle tylko czasu mogę wam poświęcić - dodał zwracając się do Gandalfa - bo wiele spraw ciąży na mojej głowie. Może nawet ważniejszych, lecz mniej dla mnie pilnych. Ale jeśli się da, porozmawiamy znowu dziś wieczorem. - Mam nadzieję, że wcześniej jeszcze - odparł Gandalf. - Spieszyłem bowiem z wiatrem na wyścigi z odległego o sto pięćdziesiąt staj Isengardu nie tylko po to, by ci przywieźć jednego małego wojaka, choćby najdworniejszych obyczajów. Czy nie ma dla ciebie wagi wiadomość, że Theoden stoczył wielką bitwę, że Isengard padł i że złamałem różdżkę Sarumana? - Nowiny bardzo ważne, lecz wiedziałem o tym bez ciebie, dość by powziąć własne plany ku obronie od groźby ze wschodu. Denethor zwrócił ciemne oczy na Gandalfa, a Pippin nagle spostrzegł między nimi dwoma jakieś podobieństwo i wyczuł napięcie dwóch sił, jak gdyby tlący się lont łączył dwie pary oczu i lada chwila mógł buchnąć płomieniem. Denethor nawet bardziej wyglądał na czarodzieja niż Gandalf, więcej miał w sobie majestatu, urody i siły. Zdawał się starszy. Lecz inny jakiś zmysł na przekór wzrokowi upewnił Peregrina, że Gandalf posiada większą moc, głębszą mądrość i majestat wspanialszy, chociaż ukryty. Na pewno też był starszy. "Ile on może mieć lat?" - myślał Pippin i dziwił się, że nigdy dotychczas nie zadał sobie tego pytania. Drzewiec mruczał coś o czarodziejach, lecz słuchając go hobbit nie pamiętał, że to dotyczy również Gandalfa. Kim jest naprawdę Gandalf? W jakiej odległej przeszłości, w jakim kraju przyszedł na świat? Kiedy go opuści? Pippin ocknął się z zadumy. Denethor i Gandalf wciąż patrzyli sobie w oczy, jakby nawzajem czytając swe myśli. Lecz Denethor pierwszy odwrócił twarz. - Tak - powiedział. - Kryształy jasnowidzenia podobno zaginęły, mimo to władcy Gondoru mają wzrok bystrzejszy niż pospolici ludzie i wiele nowin dociera do nich. Ale teraz proszę, siądźcie. S łudzy przynieśli fotel i niskie krzesełko, podali na tacy srebrny dzban, kubki i białe ciasto. Pippin usiadł, lecz nie mógł oderwać oczu od starego władcy. Czy mu się zdawało, czy też rzeczywiście mówiąc o kryształach Denethor z nagłym błyskiem w oczach spojrzał na niego. - Opowiedz swoją historię, mój wasalu - rzekł Denethor na pół żartobliwie, a na pół drwiąco. - Cenne są dla mnie słowa tego, kto przyjaźnił się z moim synem. Pippin na zawsze zapamiętał tę godzinę spędzoną w ogromnej sali pod przenikliwym spojrzeniem Władcy Gondoru, w ogniu coraz to nowych podchwytliwych pytań, z Gandalfem u boku przysłuchującym się czujnie i powściągającym - hobbit wyczuwał to nieomylnie - gniewną niecierpliwość. Kiedy minął wyznaczony czas i Denethor znów zadzwonił w gong, Pippin był bardzo znużony. "Jest chyba niewiele po dziewiątej - myślał. - Mógłbym teraz zjeść trzy śniadania za jednym zamachem". - Zaprowadźcie dostojnego Mithrandira do przygotowanego dlań domu - powiedział Denethor do sług. - Jego towarzysz może, jeśli sobie życzy, zamieszkać tymczasem razem z nim. Ale wiedzcie, że zaprzysiągł mi służbę; nazywa się Peregrin, syn Paladina; trzeba go wtajemniczyć w pomniejsze hasła. Zawiadomcie dowódców, że mają się stawić tutaj u mnie możliwie zaraz po wybiciu trzeciej godziny. Ty, czcigodny Mithrandirze, przyjdź również, jeśli i kiedy ci się spodoba. O każdej porze masz do mnie wstęp wolny, z wyjątkiem krótkich godzin mego snu. Ochłoń z gniewu, który w tobie wzbudziło szaleństwo starca, i wróć, by mnie wesprzeć radą i pociechą. - Szaleństwo? - powtórzył Gandalf. - O, nie! Prędzej umrzesz, niż stracisz rozum, dostojny panie. Umiesz nawet żałoby użyć jako płaszcza. Czy sądzisz, że nie zrozumiałem, dlaczego przez godzinę wypytywałeś tego, który wie mniej, chociaż ja siedziałem obok? - Jeśli zrozumiałeś, możesz być zadowolony - odparł Denethor. - Szaleństwem byłaby duma, która by wzgardziła pomocą i radą w potrzebie; lecz ty udzielasz tych darów wedle własnych zamysłów. Władca Gondoru nie będzie nigdy narzędziem cudzych planów, choćby najszlachetniejszych. W jego bowiem oczach żaden cel na tym świecie nie może górować nad sprawą Gondoru. A Gondorem ja rządzę, nikt inny, chyba że wrócą królowie
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Hitler zaprowadził Mołotowa do stolika, gdzie on, Diekanozow i tłumacze zasiedli na kanapie, natomiast Hitler zajął swój ulubiony fotel, skąd uraczył ich długim...
- Nie wiadomo skąd do Boskiego dotarło wsparcie; zajęty nowymi wojownikami Folko nie widział, kiedy i jak udało się garbusowi przeciąć grube drzewce broni Henny, ale ten wcale...
- Powodem była świadomość, że gdzieś tam, skąd nadlatują rakiety, znajduje się przynajmniej jeden wrogi okręt dorównujący technicznie tym dowodzonym przez kapitan Harrington...
- Komin kotłowni, bo blokowisko oznaczało postęp cywilizacyjny, centralne ogrzewanie, wodociąg i zlewnię ścieków, skąd szambo wywożono raz na tydzień cuchnącymi cysternami i...
- Pola się ożywia i pyta: „Co to?” Skąd ten embrion dorosłego wie, które z tysięcy mówionych słów nie jest po polsku? Dwulatki są przenośnymi komputerami na podkładce zaszczanej...
- Wiedział, że był na pruskim posterunku, gdzie oskarżano go o coś, albo mu się śniło, kiedy spał w stogu ubiegłorocznej słomy, nie miał pojęcia, skąd ta rana postrzałowa,...
- Właściwie nie wiem nawet skąd zacząć, ze względu na tak wielką liczbę popełnionych przez niego występków — wszystkie są zresztą wam znane...
- I skąd wiadomo, czy ten podziemny korytarz nie oddala ich od celu? Istniały przecież fałszywe plany, rozpowszechniane z myślą o zgubie ewentualnych złodziei...
- Skąd wiesz, czy nie rozpięła nitki na schodach, aby zastawić sidła na innego uczestnika rodzinnego zgromadzenia? Poirot wzruszył ramionami...
- - Co pani jest? Czy pani źle się czuje? - spytał po francusku...