Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Tak więc Clifford M. stał się w pełni dojrzałym osobnikiem po czerwcu 1916 roku; jednocze¶nie zacz±ł w gwałtowny sposób odczuwać pewne potrzeby, wyraĽniejsze nawet od pojawiaj±cego się okresowego, kategorycznego imperatywu nakazuj±cego mu spożycie ludzkiej krwi, których to potrzeb w żaden sposób nie był w stanie zaspokoić. Był już pewien, że jest jakim¶ potworem i postanowił urz±dzić sobie życie w taki sposób, który pozwoliłby mu na choćby czę¶ciow± realizację rodz±cych się w jego umy¶le i ciele pragnień. Nie wiemy, co działo się z nim przez pięć lat po jego ucieczce z Lexington, oprócz tego, że udało mu się w jaki¶ sposób zdobyć sporo pieniędzy. Odnajdujemy go dopiero w roku 1910, kiedy to zapisał się do Corynthia College, małej, sekciarskiej uczelni w Fowler, stan Illinois. W dokumentach figuruje jako Clifford M. - według posiadanych przez nas informacji po raz pierwszy użył wówczas imienia, z którym nigdy się już nie rozstawał. Nie potrafił zbyt jasno przedstawić ani swego życiorysu, ani przebiegu dotychczasowej edukacji, ale ponieważ wszelkie opłaty uiszczał gotówk±, nikomu nie zależało na przeprowadzeniu jakich¶ szczegółowych dochodzeń. Jest oczywiste, że Corynthia College stanowił tylko ¶rodek do osi±gnięcia celu; opu¶cił go po dwu latach, zabieraj±c pisane niemal złotymi zgłoskami rekomendacje i dokumenty ¶wiadcz±ce o znakomitym przebiegu studiów. Bez żadnych problemów został przyjęty na Harvard, który ukończył w roku 1916. Z okresem jego pobytu na Harvardzie wi±że się jedna zastanawiaj±ca okoliczno¶ć. Jego przybycie na tę uczelnię zostało poprzedzone wieloma listami do dystyngowanych dam z Bostonu, listami, których nadawczyni± była Mrs. Gaines Sturdevant z Richmond, dama o rozległych koneksjach. Dzięki temu Clifford M. był zapraszany na najróżniejsze przyjęcia i spotkania w najelegantszych domach Bostonu, zupełnie, jakby od lat należał do tego ¶rodowiska. Nigdy się już nie dowiemy, w jaki sposób udało mu się nakłonić pani± Sturdevant do napisania tych listów, ani nawet w jaki sposób się z ni± zetkn±ł, ale udało się odnaleĽć dwa z nich. Te ich fragmenty, które nas interesuj± s± dokładnie takie same i zawieraj± wielce romantyczne i oczywi¶cie całkowicie nieprawdziwe szczegóły dotycz±ce pochodzenia i wykształcenia Clifforda M. Zdaje się, że okazały się one zupełnie wystarczaj±ce, by przekonać szacowne matki, iż Clifford M. byłby znakomitym kandydatem na męża dla ich córek. On jednak nigdy nie skorzystał z otwieraj±cych się przed nim możliwo¶ci. Przerwiemy w tej chwili relację o jego losach, aby zastanowić się nad motywami, które kierowały jego postępowaniem. Dlaczego Harvard? Jakie plany rodziły się wówczas w jego umy¶le? W ¶wietle tego, co wiemy o jego póĽniejszym postępowaniu, możemy jednoznacznie stwierdzić, że chodziło mu wył±cznie o poczynienie znajomo¶ci i zadzierzgnięcie stosunków, które mogły póĽniej dopomóc mu w zrobieniu fortuny. Natychmiast po ukończeniu studiów znalazł zatrudnienie jako makler w znanej firmie maj±cej sw± siedzibę na Wall Street; oczywi¶cie, gdyby nie rozległe znajomo¶ci, nie mógłby nawet o tym marzyć. Tam zaj±ł się nim natychmiast jeden z udziałowców, ucz±c go nieodzownych w tym zawodzie sztuczek i umiejętno¶ci wykorzystywania najróżniejszych kruczków w przepisach. Pracował w firmie przez dwa lata, by potem niespodziewanie złożyć rezygnację - już wówczas zdobył sobie w Nowym Jorku opinię ekscentryka. Możemy przypuszczać, że wła¶nie wtedy osi±gn±ł wiek dojrzały, a tym samym równo ze wschodem słońca zapadał w niekontrolowan± ¶pi±czkę