Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Więc mary są cienie? Przeszłość nie jestże cieniem? czymże jest marzenie? Robotą duszy, - dusza może wyprowadzić Z nicestwa światy nowe i na nich osadzić Doskonalsze od ziemskich kształty promieniste, Wlać im duch trwalszy, niżli w ciała rzeczywiste. 59 Opowiem wam, co mi się dawniej przywidziało: Może we śnie - bo kiedy sen uwięzi ciało, Duch wolny może obiec rozległą krainę I długie pasmo życia w jedną zwić godzinę. Zdało mi się, żem widział młodych ludzi dwoje. Chłopca i dziewkę; stali na wzgórku oboje, A wzgórek był zielony, pochyłej urody, Niby jaki przylądek; tylko zamiast wody, Wkoło żywy krajobraz i powiewna fala Kłosów i sianożęci, i gdzieniegdzie z dala Porozrzucane chaty; nad nimi dym bury Ulotne snuł kolumny. Sam wierzchołek góry Zdobiły zasadzone drzew i kwiatów wieńce; Nie przypadek je sadził, lecz umyślne ręce. Chłopiec i dziewka patrzą - ta na okolice Piękne jak ona sama, a ten na dziewicę. W nim rozwija się młodość, w niej piękność rozwita, W obojgu młodość, ale młodość rozmaita. - Jak wśród niebios jaśnieje wdzięczna twarz księżyca, Tak wpośród lat niewieścich jaśniała dziewica. Chłopiec był laty młodszy, lecz starsze nad lata Serce jego; wzrok jego w całym kręgu świata Jedyne tylko widział swej kochanki lice, I widział ją przed sobą, w niej utkwił źrenice I nie mógł ich oderwać; nie było w nim ducha, Ona była mu duchem; głosu jej drżąc słucha, Ona była mu głosem; on swych oczu nie ma, Ona była mu okiem: bo ścigał oczyma Jej spojrzenia, i wszystkie oglądał przedmioty W świetle od niej odbitym; on nie ma istoty, Nie ma życia: w nią przelał całe życie swoje, W niej, jako w oceanie, wszystkie myśli zdroje Pogrążył; za jej słówkiem, za ręki dotknieniem Krew w nim ścina się lodem albo wre płomieniem. Twarz jego na przemiany goreje i bladnie, Serce boli i bolów przyczyny nie zgadnie. Lecz ona słodkich jego cierpień nie podziela, Wzdycha, lecz nie do niego, - ma w nim przyjaciel?, Ma brata, i nic więcej! - On przestawał na tem. Że ją zwał przyjaciółką, że go zwała bratem; Teraz nie chce przestawać. Skądże ta różnica? Czas rozwiązał zagadkę - kochała dziewica, I kochała innego; i właśnie w tej chwili, Gdy oboje na górze stali i patrzyli, Ona wzrokiem kochanka dalekiego nęci, Żeby leciał tak bystro, jak lecą jej chęci. 60 Tu zaszła zmiana w scenach mojego widzenia. Widać gmach starożytny; - stoi u przedsienia Rumak z siodłem do drogi - w gotyckiej kaplicy U ołtarza był chłopiec - nie widać dziewicy. Chłopiec blady, samotny, przechodził się, myślił, Usiadł, dobywa pióro, kilka słów nakryślił I z pochyloną głową, na ręku oparty, Wstał znowu, wstrząsnął głową i pisane karty Na części rozerwawszy, w drżącej ciśnie dłoni, I z gniewem w zębach szarpie, ale łez nie roni. Uspokoił się nieco, zapalone lica Ostygły i zmartwiały, - wtem wyszła dziewica. Z obojętnym uśmiechem spotyka młodziana, Choć dostrzegła, że była od niego kochana, Że jej cień jako całun padł na jego duszę, I zgadła, że on dla niej ma cierpieć katusze Długie, straszne; nie zgadła, że miał cierpieć wiecznie. Chłopiec wziął ją za rękę; obojętnie, grzecznie Spojrzał - i w tej mu chwili na źwierciadło lica Wybiła niewymownych uczuć tajemnica, I zagasła - i znowu czoło zaszło mrokiem, Znowu puścił jej rękę i powolnym krokiem Oddalił się w milczeniu, nie żegnał dziewicy. Rozstali się z uśmiechem; on wyszedł z kaplicy, Raz jeszcze na ojczyste gmachy okiem rzucił, Dosiadł konia, pojechał - i więcej nie wrócił. Tu zaszła zmiana w scenach mojego widzenia. Chłopiec dorósł młodzieńca - w obce pokolenia, W dalekie zbłądził kraje i pod wschodnim słońcem Poił duszę płomieniem, - on wiecznym był gońcem Na lądzie i na morzu. Dokoła postaci Podobne jemu krążą, przyjaciół czy braci? Tu mnóstwo scen okropnych snuło się od razu, I ów chłopiec był cząstką każdego obrazu. Ujrzałem go na koniec. Dziwacznie przebrany, Gdzieś daleko, w obozie wschodniej karawany. Śród połamanych kolumn, na gruzie pomników, Co przeżyły imiona swoich budowników, Leżał; a przy nim wielbląd żuł resztę obroku, Kilka arabskich koni pasło się u stoku. Podróżni, których znużył upał całodzienny, Drzemali w cieniu ruin, - on jeden bezsenny, Na ręku wsparty, oczy na północ obrócił, Z twarzą natchnienia pełną - rozmyślał czy nucił? Niebo czyste tak wszystkie chmury zdjęlo z siebie, Że ledwie co nie widać Pana Boga w niebie. - 61 Tu zaszła zmiana w scenach mojego widzenia. Dziewica z oblubieńcem pierścionki zamienia. On ją pojął, mnogimi osypał dostatki. Widzę ją w cudzym domu, słyszę imię matki; Otaczają małżonkę wesołe plemiona, Nadobne syny, córki, - ale za cóż ona Jakąś tęsknoty chmurą wdzięczną postać mroczy, Zdradzając tajną boleść, co jej serce toczy? Źrenice niegdyś jasne zamgliła powłoka, Niby jakaś łza dawna, przystygła do oka; Skądże to? - Wszak z kochankiem złączona na wieki, Wszakże ten, co ją kochał, jest od niej daleki, Nie będzie myśli czystych złym życzeniem brudzić, Nie będzie jej westchnieniem nieumyślnym nudzić. Czegoż smutna? wszak darmo wzajemności żądał, Darmo w jej oczach zimnych nadziei wyglądał. Wzgardzony, nie jest pewnie sprawcą jej katuszy, Jest widmem dla pamięci, nie sępem dla duszy. Tu zaszła zmiana w scenach mojego widzenia. Młodzieniec znowu szuka domowego cienia. Widzę go przed ołtarzem, z nim oblubienica Młoda, wdzięcznej postawy, nadobnego lica: Lecz nie była to owa najpierwsza kochanka, Owa gwiazda błogiego młodych lat poranka. Musiał o niej zapomnieć, - stoi zadumany, Rozpatruje kościelne sklepienia i ściany - Zadrżał i w tej mu chwili na zwierciadło lica Wybiła niewymownych uczuć tajemnica, I zagasła - i znowu czoło zaszło mrokiem. Pogląda na swą żonę, ale błędnym wzrokiem; Powtarza jej przysięgi, których nie rozumie: Z kim jest, gdzie jest, zapomniał w sprzecznych myśli tłumie. Widzi tylko swą młodość, stary gmach, kaplicę, I listek poszarpany, i swoją dziewicę
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Tego motylstwa, uroku i uroków jej wietrznego życia i tego, że nie pocałowałam się jeszcze nigdy poza jedynym razem - ze studentem tak nieśmiałym, tak chorobliwie...
- "Nic nigdy nie dzieje się tak, jak tego oczekujesz - wymamrotał Lews Therin - Nie oczekuj więc niczego, a wówczas nie zostaniesz zaskoczony...
- - Człowieka niedowiarka - ciągnął staruszek w skupieniu - teraz może bym się zląkł; tylko że, przyjacielu Aleksandrze Siemionowiczu, nigdy jeszcze nie spotkałem...
- Nigdy nie przyjeżdżała do Berlina, dopiero 15 kwietnia 1945 roku przyjechała do bunkra pod Kancelarią Rzeszy i nie zgodziła się opuścić tego miejsca...
- Minutę później wciąż jeszcze strzelała – w jej zaklętym kołczanie nigdy nie kończyły się pociski – kiedy podeszła do niej Guenhwyvar i otarła się o nią...
- Ściągnął spodnie i slipy, wszedł pod prysznic i zmywał z siebie tamtego Krzysztofa, który wyszedł do pracy rano, jak gdyby nigdy nic...
- - Zastanawiałem się, jak on może cały czas dyrygować takim stadem wiernych popleczników, ale nigdy nie spodziewałem się czegoś takiego...
- Audun syn Torberga odczytał pismo króla Haakona do kupców w Bjórgvinie, określające, ile mogą żądać za męskie skórznie, a ile za przednią skórę na ciżmy niewieście, dalej o...
- Dałabym wszystko, żeby móc to zignorować i jak gdyby nigdy nic wieść dalej neutralną i niezaangażowaną konwersację...
- Po trzecie, całkowicie i złośliwie zmieniła charakter ojca: nigdy nie płakał i na pewno nie był niezdecydowany, wręcz przeciwnie...