Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

red ). 50 Pocz¹tk i Gu³agu - lata 1917- 1939 rych domagali siê od tak dawna: dostêp do gazet i ksi¹¿ek, swobodê poruszania siê w obrêbie otoczonego drutem kolczastym terenu oraz zwolnienie od obowi¹zku pracy. Ka¿da z wiêkszych partii politycznych - lewicowi i prawicowi socjalrewo- lucjoniœci, anarchiœci, socjaldemokraci, a póŸniej tak¿e bundowcy - wybra³a swo- jego przywódcê i zajê³a pomieszczenia w odrêbnej czêœci by³ego klasztoru9. Aresztowanej w 1924 roku Jekatierinie Olickiej, m³odej lewicowej eserów- ce, Sawwatiewo z pocz¹tku "w niczym nie przypomina³o wiêzienia" - by³o to zaskoczenie po miesi¹cach spêdzonych w ciemnej moskiewskiej £ubiance. Jej pokój, cela mnicha, w ¿eñskiej sekcji klasztoru przyznanej socjalrewolucjoni- stom, by³a: [...] jasna, czysta, ze œwie¿o odmalowanymi œcianami i dwoma du¿ymi, szerokimi okna- mi, które mo¿na by³o otwieraæ. Cela by³a pe³na œwiat³a i powietrza. Oczywiœcie w oknach nie by³o krat. Na œrodku sta³ ma³y, przykryty bia³ym obrusem stolik. Wzd³u¿ œcian sta³y cztery ³ó¿ka, schludnie przykryte przeœcierad³ami. Przy ka¿dym z nich by³ ma³y stolik nocny. Na stolikach le¿a³y ksi¹¿ki, zeszyty i przybory do pisania. Gdy zachwyca³a siê tak panuj¹cymi w celi warunkami, podawan¹ w dzban- kach herbat¹ i cukrem w cukiernicy, towarzyszki z celi wyjaœni³y jej, ¿e przyjemna atmosfera jest dzie³em samych wiêŸniów, którzy "chc¹ ¿yæ jak ludzie"10. Olicka dosyæ szybko przekona³a siê, ¿e so³owieccy wiêŸniowie polityczni, pomimo nie- do¿ywienia i chorób (wielu cierpia³o na gruŸlicê), byli wyj¹tkowo dobrze zorgani- zowani. Ka¿da cela mia³a "starszego", odpowiedzialnego za przechowywanie, go- towanie i rozdawanie jedzenia. Poniewa¿ wci¹¿ cieszyli siê specjalnym statusem "politycznych", wolno im by³o odbieraæ paczki od krewnych i z Politycznego Czerwonego Krzy¿a, mimo ¿e organizacja ta zaczê³a borykaæ siê z powa¿nymi problemami. W 1922 roku jej biura zosta³y kilkakrotnie spl¹drowane, a w³asnoœæ skonfiskowana - Jekatierina Pieszkowa jedynie dziêki dobrym kontaktom wci¹¿ mog³a osobiœcie wysy³aæ pomoc wiêŸniom politycznym. W 1923 roku uda³o siê jej przekazaæ wiêŸniom politycznym Sawwatiewa wagon pe³en jedzenia, a w paŸ- dzierniku tego roku na pó³noc pojecha³ ca³y transport ubrañ". By³o to w tym czasie jakieœ rozwi¹zanie problemu, jaki stwarzali wiêŸniowie polityczni: nale¿a³o daæ im to, czego mniej wiêcej chcieli, ale w zamian odci¹æ ich od œwiata na tyle, na ile to tylko by³o mo¿liwe. Ten stan rzeczy nie móg³ jednak trwaæ wiecznie, gdy¿ system sowiecki nie móg³ zbyt d³ugo tolerowaæ wyj¹tków. Iluzjê rozwiewa³ fakt, ¿e na Solówkach przebywa³a inna, du¿o wiêksza grupa wiêŸniów. "Po wyl¹dowaniu na ziemi so³owieckiej wszyscy odnieœliœmy wra¿e- nie, ¿e zaczyna siê nowy, niezwykle dziwny rozdzia³ naszego ¿ycia - napisa³ jeden z wiêŸniów politycznych. - Z rozmów z kryminalistami dowiedzieliœmy siê o szo- kuj¹cym rygorze, jaki stosuje wobec nich administracja obozu"12. Z mniejsz¹ pomp¹ i parad¹ zape³nia³y siê g³ówne baraki Kremla so³owieckiego - z zaledwie kilkuset osób w roku 1923 liczba przetrzymywanych tam wiêŸniów wzros³a w roku 1925 do 6 tysiêcy13. Ich status nie by³ inny. Wœród nich znajdowali Pierwszy obóz Gu³agu 51 siê oficerowie bia³ogwardyjscy i ich stronnicy, "spekulanci", byli arystokraci, ma- rynarze, którzy wziêli udzia³ w buncie kronsztadzkim, i zwykli przestêpcy. Dla nich herbata w dzbankach i cukier w cukiernicy by³y czymœ zdecydowanie trud- niejszym do osi¹gniêcia. A mo¿e raczej dla niektórych trudniejszym, dla innych mniej; w pocz¹tkowych latach egzystencjê w "kryminalnych" barakach obozu so- ³owieckiego charakteryzowa³y absurd i nieprzewidywalnoœæ, daj¹ce o sobie znaæ tu¿ po przybyciu na miejsce. By³y wiêzieñ Boris Szyrjajew wspomina, ¿e pierw- szej nocy po przybyciu jego i innych nowo przyby³ych pierwszy komendant obo- zu, Nogtiew, przywita³ s³owami: "Witam was", z wyraŸn¹ nut¹ czegoœ, co Szyrja- jew okreœla mianem "ironii". "Jak zapewne wiecie - kontynuowa³ - nie ma tu w³adzy sowieckiej, jest tylko w³adza so³owiecka. Zapomnijcie o wszystkich pra- wach, jakie przys³ugiwa³y wam do tej pory. My mamy tutaj w³asne prawa". Wielu pamiêtnikarzy poœwiadcza, ¿e zdanie: "nie ma w³adzy sowieckiej, jest tylko w³a- dza so³owiecka", powtarzano póŸniej wielokrotnie14. W ci¹gu dni i tygodni wiêkszoœæ wiêŸniów mia³a okazjê doœwiadczyæ "w³adzy so³owieckiej" - dziwacznej mieszaniny przestêpczej obojêtnoœci i przypadkowego okrucieñstwa. Warunki bytowe w przerobionych na cele pomieszczeniach koœciel- nych i klasztornych by³y prymitywne, nikt te¿ specjalnie nie dba³ o to, by je popra- wiæ. Pisarzowi Olegowi Wo³kowowi pierwszej nocy w barakach so³owieckich przydzielono miejsce na "sp³osznych narach". By³ to rodzaj pryczy zbudowanej z po³¹czonych ze sob¹ szerokich desek, na których ludzie spali w rz¹dku, jeden obok drugiego. Gdy tylko Wo³ków siê po³o¿y³, zaczê³y ob³aziæ go pluskwy "wê- druj¹ce po s³upkach szeregami, jak mrówki po pniu drzewa [...]. Nie sposób prze- zwyciê¿yæ wstrêtu, chocia¿ pada siê ze zmêczenia". Wyszed³ z baraku na zewn¹trz, ale natychmiast opad³y go "chmary komarów". "Z przera¿eniem patrzy³em na œpi¹cych, pokrytych pluskwami ludzi i zazdroœci³em im"15. Poza g³ównymi budynkami Kremla sprawy nie mia³y siê du¿o lepiej. Oficjal- nie S£OÑ sprawowa³ pieczê nad dziewiêcioma obozami na wyspach archipelagu, ka¿dy z obozów by³ dodatkowo podzielony na pododdzia³y. Oprócz tego jednak czêœæ wiêŸniów przetrzymywana by³a w zdecydowanie bardziej prymitywnych warunkach, w lasach, w pobli¿u miejsc wyrêbu16. Dmitrij Lichaczow, w póŸniej- szych latach jeden z najbardziej znanych historyków literatury i kultury rosyjskiej, poczu³ siê szczególnie wyró¿niony, gdy nie przypisano go do któregoœ z wielu bez- imiennych obozów leœnych. Mia³ jednak okazjê jeden z nich odwiedziæ: "A¿ zro- bi³o mi siê niedobrze, gdy zobaczy³em ten upiorny widok: ludzie spali w jamach, które, niekiedy go³ymi rêkoma, ryli sobie w ci¹gu dnia"17. Centralna administracja zdecydowanie s³abiej kontrolowa³a stra¿ników i ko- mendantów obozów po³o¿onych na pozosta³ych wyspach. W swoich pamiêtnikach jeden z wiêŸniów, Kisielów, opisuje obóz na wysepce Anzer. Obóz, którego ko- mendantem by³ oczywiœcie Wañka Potapow, sk³ada³ siê z trzech baraków i kwate- ry stra¿ników mieszcz¹cej siê w by³ej cerkwi. WiêŸniowie pracowali przy wyrêbie lasu bez przerw, bez chwili wytchnienia, z g³odowymi racjami ¿ywnoœciowymi. Niektórzy desperaci, by dostaæ kilka dni odpoczynku, obcinali sobie d³onie i stopy