Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

¦ Oko Apacza jest zawsze otwarte; nie dowierza on nocy, gdyż noc jest jak kobieta ¦ odrzekł Winnetou. Po tych słowach zniknął znowu w ciemności. ¦ Nienawidzi kobiet ¦ napomknąłem, chcąc rozpocząć rozmowę, jedną z tych przyjemnych rozmów, które się prowadzi pod spokojnie mrugającymi gwiazdami i które pamięta się potem przez długie lata. Old Firehand otworzył futerał, który nosił zawsze na szyi, wyjął zeń troskliwie schowaną tam fajkę, napełnił ją powoli tytoniem i zapalił. ¦ Tak sądzicie? Może się mylicie... ¦ Wyczułem to z jego słów. ¦ A jednak tak nie jest ¦ mruknął myśliwiec. ¦ Była bowiem kobieta, o której posiadanie walczyłby z całym światem, z człowiekiem i diabłem, ale od owego czasu zapomniał wyrazu: skwaw. ¦ Czemuż nie wprowadził jej do swojego wigwamu? ¦ Bo kochała innego. ¦ Indianin nie pyta o to zazwyczaj. ¦ Ale ten inny był jego przyjacielem, ¦ A nazwisko tego przyjaciela? ¦ Teraz brzmi: Old Firehand. Podniosłem wzrok, zaskoczony niespodzianką, bo oto znalazłem się w obliczu jednej z tragedii, w jakie obfituje Zachód. Oczywiście nie miałem prawa pytać w dalszym ciągu, ale żądza dowiedzenia się czegoś więcej musiała wyzierać z mojej twarzy, gdyż Old Firehand rzekł; ¦ Zostawcie przeszłość w spokoju, sir! Gdybym chciał o niej mówić, to wy, mimo swej młodości, bylibyście naprawdę jedynym człowiekiem, któremu bym się zwierzył. Polubiłem was w ciągu tego krótkiego okresu czasu, odkąd jesteśmy razem. ¦ Dziękuję, sir! Mogę wam powiedzieć otwarcie, że i ja czuję do was ogromną życzliwość. ¦ Wiem o tym, wiem. Dowiedliście tego dostatecznie. Bez waszej pomocy zginąłbym owej nocy. Wpadłem w diabelnie trudne położenie i ociekałem krwią jak wielokrotnie ranny bawół, Gniewało mnie to, że nie udało mi się wyrównać rachunku z Timem Finneteyem. Dałbym sobie tu na miejscu rękę uciąć, gdyby ten łotr mógł pokosztować mojego żelaza. Spokojne zazwyczaj i otwarte oblicze mówiącego drgało podczas tych słów gorzką zawziętością. Kiedy tak leżał przede mną z iskrzącymi się oczyma i zaciśniętymi pięściami, wyobrażałem sobie, że ów rachunek z Paranohem czy Finneteyem musiał być pokaźny. Przyznaję, że ciekawość moja zwiększała się stale. Myślę, że z każdym innym człowiekiem, który byłby na moim miejscu, działoby się to samo. Spotkałem się tu z nie znaną mi historią ¦ oto niegdyś mój przyjaciel Winnetou otworzył swoje serce dziewczynie. Zachował to w tajemnicy nawet przede mną, swoim najlepszym przyjacielem i bratem. Musiałem jednak być cierpliwy, chociaż przychodziło mi to z trudnością. Spodziewałem się, że przyszłość przyniesie wyjaśnienie. Rekonwalescencja Old Firehanda postępowała tak szybko, jakeśmy sobie tego wszyscy życzyli, wyruszyliśmy więc w drogę w stosunkowo krótkim czasie. Chcieliśmy się dostać przez kraj Rapahów i Pawnejów aż do Mankicity, nad której brzegiem Old Firehand miał „warownię”, jak się wyrażał Przepłynęliśmy przez Kehupahan i wkrótce byliśmy już niedaleko od niej. Chciałem tam na pewien czas przyłączyć się do traperów, którymi Old Firehand dowodził, a potem przez Dakotę i Psią Prerię dostać się do jezior. Podczas pobytu z nim nadarzyłaby mi się zapewne niejednokrotnie sposobność wejrzenia w jego przeszłość. Pewnego razu siedziałem w milczeniu przy ognisku, poruszając się tylko po to, aby podsycić ogień. Podczas jednego takiego ruchu błysnął mi na palcu pierścionek. Mimo iż błysk ten trwał zaledwie chwilę, Old Firehand wprawnym okiem spostrzegł ten mały przedmiot i ze zdumieniem w twarzy zerwał się ze swego miejsca. ¦ Co to za pierścień marie na palcu, sir? ¦ spytał pośpiesznie. ¦ To pamiątka po jednej z najstraszniejszych godzin mojego życia. ¦ Czy wolno mu się przypatrzeć? Kiedy mu podałem pierścień, pochwycił go z widoczną skwapliwością i zaledwie nań spojrzał, rzucił pytanie: ¦ Od kogo go macie? Opanowało go nieopisane wzburzenie, gdy odpowiedziałem: ¦ Od pewnego chłopca z New Venango. Zawołał z jeszcze większym niepokojem: ¦ Z New Venango? Byliście u Forstera? Czy widzieliście Harry'ego? Wspomnieliście o strasznej godzinie, o nieszczęściu! ¦ Była to przygoda, w której mnie i mojemu dzielnemu Swallowowi groziło niebezpieczeństwo upieczenia się żywcem ¦ odrzekłem wyciągając rękę po pierścień. ¦ Zostawcie to! ¦ rzekł nie oddając pierścienia. ¦ Muszę wiedzieć, jakim sposobem dostał się w wasze posiadanie. Mam do tego uświęcone prawo. ¦ Usiądźcie spokojnie, sir! Gdyby ktoś inny usiłował nie zwrócić mi pierścienia, potrafiłbym go zmusić do tego, wam jednak opowiem bliższe szczegóły, a wy dowiedziecie mi potem swego prawa. ¦ Mówcie! A zapewniam was, że ten pierścień stałby się w ręku każdego innego człowieka, któremu bym mniej ufał niż wam, wyrokiem śmierci dla niego