Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
"Narodowe Techniczne Środki Kontroli" - zwrot określający satelity szpiegowskie i inne metody prowadzenia obserwacji obcych państw - w Ameryce leżały w gestii CIA, w Związku Radzieckim natomiast zajmował się nimi radziecki wywiad wojskowy GRU. Pomimo uzgodnionego w zasadzie porozumienia co do inspekcji lokalnych, główny wysiłek kontroli zgodności z układem będzie spoczywał na satelitach szpiegowskich. To zaś już podwórko Gołowki. Nie było tajemnicą, że Jack pracuje dla CIA. I nie musiało, ponieważ nie był oficerem operacyjnym. Przydzielenie Ryana do zespołu negocjatorów rozbrojeniowych wynikało logicznie z jego obecnego zadania związanego z nadzorem niektórych systemów broni strategicznych na terenie Związku Radzieckiego. By móc podpisać jakikolwiek układ rozbrojeniowy, obie strony musiały przede wszystkim zaspokoić swój instytucjonalny paranoiczny lęk, że jedna strona nie wytnie potem drugiej jakiegoś numeru. W tych właśnie sprawach Jack miał doradzać przewodniczącemu delegacji - kiedy pan przewodniczący był łaskaw go słuchać. - Kontrola realizacji postanowień - powiedział po chwili Jack - to zagadnienie techniczne i do tego trudne. Niestety, niezbyt dobrze się na tym znam. A co sądzą wasi o naszej propozycji ograniczenia systemów naziemnych? - My bardziej polegamy na lądowych systemach rakietowych niż wy - odparł Gołowko. Głos jego stał się teraz ostrożniejszy, ponieważ pytanie dotyczyło sedna stanowiska radzieckiego. - Nie rozumiem, dlaczego nie stawiacie na okręty podwodne, tak jak my. - To kwestia zawodności, jak dobrze o tym wiecie. - Do diabła! Przecież na okrętach podwodnych można polegać - rzucił Jack przynętę, udając jednocześnie zainteresowanie zegarem. Była tam wspaniała scenka: jakiś facet o wyglądzie wieśniaka podaje miecz innemu i ruchem ręki posyła go na bitwę. Nic nowego - pomyślał Jack. Jakiś stary dupek radzi dzieciuchowi, żeby dał się zabić. - Mieliśmy, niestety, kilka wypadków. - No tak, ten okręt klasy Yankee, który zatonął w pobliżu Bermudów. - No i ten drugi. - Słucham? - Ryan obrócił się, z trudem powstrzymując uśmiech. - Proszę, panie doktorze, by nie obrażał pan mojej inteligencji. Zna pan sprawę "Krasnego Oktiabria" tak samo jak ja. - Jak się nazywał? Ach tak, to ten z klasy Tajfun, który straciliście gdzieś przy Karolinach. Byłem wówczas w Londynie. Potem już mi o tym nie mówiono. - Myślę, że te dwa przypadki wystarczająco ilustrują problem, z jakim boryka się Związek Radziecki. Nie możemy ufać naszym rakietowym okrętom podwodnym do tego stopnia, co wy swoim. - Taak - bąknął Ryan i dodał w myślach: że już nie wspomnę o kapitanach. Starał się, by nic nie można było wyczytać z wyrazu jego twarzy. - Czy mogę jednak zadać zasadnicze pytanie? - nie ustępował Gołowko. - Oczywiście, ale pod warunkiem, że nie oczekuje pan zasadniczej odpowiedzi. - Czy wasz wywiad będzie przeciwny przedłożonemu projektowi traktatu? - A skąd ja mam znać odpowiedź na takie pytanie? - Jack zastanowił się przez chwilę. - A wasz? - Nasze organy bezpieczeństwa państwowego zrobią to, co im się każe - zapewnił Gołowko. No tak - pomyślał Ryan, głośno zaś wyjaśnił: - U nas, jeżeli prezydent uzna, że układ rozbrojeniowy mu się podoba i że uda mu się przepchnąć go przez Senat, to to co o sprawie myśli CIA, czy Pentagon nie ma znaczenia... - Przecież wasz kompleks wojskowo-przemysłowy... - przerwał mu Gołowko. - O Boże, ależ wy lubicie ten temat! Siergieju Nikołajewiczu, pan dobrze wie, jak jest naprawdę. Gołowko był jednak oficerem wywiadu wojskowego, o czym Ryan przypomniał sobie zbyt późno, i mógł nie wiedzieć. To, jak dalece Ameryka i Związek Radziecki nie rozumiały się wzajemnie, było zabawne i jednocześnie nadzwyczaj niebezpieczne. Jack zastanawiał się czy tutejsze agencje wywiadu starają się dojść prawdy, tak jak robi to teraz CIA, czy też mówią swym władcom to, co ci chcą usłyszeć, czyli tak jak w przeszłości zbyt często zachowywała się CIA. Chyba jednak to drugie - pomyślał. Bez wątpienia rosyjskie agencje wywiadowcze były rozpolitykowane, tak jak kiedyś CIA. Trzeba przyznać, że sędzia Moore zadał sobie wiele trudu, by z tym skończyć. Ale sędzia nie miał szczególnych zakusów na prezydenturę, i to różniło go od jego radzieckich kolegów. Jednemu z szefów KGB udało się dojść na szczyt, a co najmniej jeszcze jeden próbował. KGB stała się tworem politycznym, co odbiło się na jej obiektywności. Jack westchnął nad szklanką. Problemy między obu państwami nie skończą się wraz z odejściem do lamusa fałszywych obrazów partnera, lecz przynajmniej sprawy potoczyłyby się wtedy bardziej normalnie. Być może. Ale przyznał się sam przed sobą, że rozwiązanie to mogłoby się okazać równie mało skuteczne, jak wszystkie dotychczasowe. Ostatecznie jeszcze go nie wypróbowano. - Czy mogę coś zaproponować? - Oczywiście - przytaknął Gołowko. - Przestańmy rozmawiać na tematy zawodowe. Pan opowie mi o tej sali, a ja wypiję trochę szampana. - I dodał w myśli: Zaoszczędzi to nam jutro mnóstwa czasu przy pisaniu notatki ze spotkania. - Może chce pan trochę wódki? - Nie, dziękuję. Te bąbelki są świetne. Wasza produkcja? - Tak, gruzińska - z dumą potwierdził Gołowko, - Myślę, że lepsza od francuskiej. - Chętnie zaopatrzyłbym się w kilka butelek przed wyjazdem. Gołowko roześmiał się, a w jego głosie wyczuć można było mieszaninę rozbawienia i władzy: - Zajmę się tym. Otóż pałac ukończono w tysiąc osiemset czterdziestym dziewiątym roku, kosztował jedenaście milionów rubli, co na owe czasy było sporą sumą. To ostatni z wielkich pałaców i, jak myślę, najładniejszy. Ryan nie był jedynym oglądającym salę balową. Większość członków delegacji amerykańskiej nigdy tu nie była. Oprowadzali ich, udzielając wyjaśnień, Rosjanie równie jak oni znudzeni przyjęciem. Z tyłu szło kilku pracowników ambasady amerykańskiej, pilnie bacząc na wszystko. - Misza, co myślisz o Amerykankach? - zapytał swego doradcę minister obrony Jazów. - Te, które idą w naszą stronę, wcale nie są takie złe, towarzyszu ministrze - odparł pułkownik. - Trochę chudawe... o, przepraszam. Zapomniałem, że twoja piękna Elena też była szczupła. Piękna z niej była kobieta... - Dziękuję za pamięć, Dmitri Timofiejewiczu. - Dobryj dień, gospodin połkownik - odezwała się jedna z Amerykanek. - Ach tak, pani..
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- To samo robili w swoich gabinetach pierwszy zastępca i szef Informacji GRU...
- Tak więc Piotr przybył do ciotki wściekły i nie chciał wejść do środka...
- Za drzwiami znajdowała się prosta, drewniana platforma...
- - Wracamy do Pittsburgha...
- Halonen jest potrzebny na wyspie, wyjaśnił...
- Trudno, sutek nie cudek, jak powiedziała kotka, gdy jej dzieci narzekały na temperaturę mleka...
- Po „Siedmiu kotach" został w redakcji tajemniczy obiekt, który przez wiele lat zagracał nasz ciasny lokal (podobno była to tablica rozdzielcza do teatralnych świateł), oraz...
- Nigdy nie przyjeżdżała do Berlina, dopiero 15 kwietnia 1945 roku przyjechała do bunkra pod Kancelarią Rzeszy i nie zgodziła się opuścić tego miejsca...
- 199 „J o u r n a l” – dziennik o charakterze informacyjnym, założony w Paryżu w 1892 r...
- Dzień mógł następować natychmiast po poprzednim dniu, wypełnionym ucieczką i pośpiechem, bez żadnej nocy i przerwy na wypoczynek, jak gdyby słońce nie zachodziło, ale krążyło...