Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

-Bierność. Typowa reakcja biurokratów z wywiadu. Nie chcieli ryzykować, no i wysłali mnie na akcję, której nikt inny nie chciał się podjąć. Skompletowałem ekipę. Zwerbowałem między innymi ich, Paola i Niccola. Szefostwo dało nam szczegółową listę. Mieliśmy dostarczyć do kraju dokładne zdjęcia pomieszczeń produkcyjnych i badawczych, zdjęcia śluz powietrznych, zbiorniki do hodowli wirusów i kolby ze szczepionkami. Ale najbardziej zależało im na samych wirusach, na płytkach Petriego. - Boże święty... Twoi szefowie... Mówiłeś, że nikt inny nie chciał się tego podjąć. Czy CIA... Wzruszył ramionami. - Nieważne. - Po cholerę miałbym coś przed nią ukrywać, pomyślał. Zwłaszcza teraz. To bez sensu. - Ci dwaj, Paolo i Niccolo Sangiovanni, mieli obezwładnić strażników szybko i po cichu. - Uśmiechnął się posępnie. - Dobrzy byli, naprawdę dobrzy... - Poradzili sobie? - Jak najbardziej. Zgarnęliśmy cały towar. Czekając, aż Paolo odzyska przytomność, Layla przybiła do drzwi zerwany skobel i powiesiła na nim kłódkę. Bryson pilnował Włocha. Mniej więcej dwadzieścia minut później Paolo lekko drgnął, nie rozwierając powiek, poruszył oczami, cicho jęknął, otworzył oczy i popatrzył na niego nieprzytomnie. - Al e pasat tant timp di ąuand che jerin insieme a Nowosybirsk. Sporo czasu upłynęło od Nowosybirska - powiedział Nick. - Zawsze wiedziałem, że poczucie lojalności jest ci zupełnie obce. Gdzie brat? Paolo wytrzeszczył oczy. - Coleridge, ty sukinsynu. - Chciał podnieść ręce i skrzywił się z bólu, gdy kabel wgryzł mu się w nadgarstki. - Bastard - syknął, obnażając zakrwawione zęby. - Tu mi fasis pensa a che vecje storie dalpurcit, lo tratin come un sior, a viodin di lui, i dań dut chel che a voe di ve, e dopo lu copin. Bryson uśmiechnął się ciepło i przetłumaczył to Layli. - To stare furlańskie przysłowie o wieprzu. Ludzie traktują wieprza jak skarb. Dbają o niego, spełniają wszystkie jego zachcianki do dnia, kiedy zwierzę idzie pod nóż. - Niby kto ma być tym wieprzem? - spytała. - Ty czy on? Nick spojrzał na Włocha i rzekł: - Zabawimy się, Paolo, ty i ja. W szczerość i w konsekwencje nie-szczerości. Powiesz mi prawdę albo stawisz czoło konsekwencjom. Zacznijmy od prostego pytania: gdzie jest twój brat? - Nie powiem! - Właśnie potwierdziłeś, że gdzieś tu jest. Tam, na placu, omal mnie nie zabiliście. To tak okazujecie wdzięczność swemu dawnemu szefowi? - No soi ancjmófreat dal dut! Jeszcze z tobą nie skończyłem! - ryknął Paolo. Szarpnął się i głośno jęknął. - Ani ja z tobą - odparł Bryson. - Kto was wynajął? Włoch splunął mu w twarz. - Pierdol się! - wrzasnął. Był to jeden z nielicznych angielskich zwrotów, jakie znał. Nick otarł rękawem policzek. - Spytam jeszcze raz i jeśli nie otrzymam szczerej, podkreślam, szczerej odpowiedzi, będę zmuszony użyć tego. - Pokazał mu berettę. - Popilnuję drzwi - szepnęła Layla. - Krzyk może zwabić nieproszonych gości. - Słusznie. - Śmiało, zabij mnie - szydził Paolo w ojczystym języku. - Mnie to obojętne. Przyjdą po ciebie inni, wielu innych. Mój brat z przyjemnością zabije cię osobiście. Umierając, dasz mu ostatni podarunek. - Nie mam zamiaru cię zabijać - odrzekł chłodno Bryson. - Wiem, że jesteś odważny. Widziałem, jak bez cienia strachu stawiasz czoło śmierci. Śmierć cię nie przeraża, między innymi dlatego jesteś taki dobry w tym, co robisz. Włoch podejrzliwie zmrużył oczy, próbując odgadnąć, do czego Nick zmierza. Lekko poruszył stopami i nadgarstkami: sprawdzał, czy nie zdoła poluźnić więzów. Nie zdołał. - Nie - kontynuował Bryson. - Zamiast życia, odbiorę ci jedyną rzecz, która ma dla ciebie jakiekolwiek znaczenie: zdolność do polowania. Czy to na cinghiale, twego ukochanego dzika, czy na ludzi, których nieuchwytni kłamcy manipulujący naszym rządem uznali za "nie do odzyskania". -Przytknął mu do kolana lufę beretty. - Bez jednej rzepki będziesz mógł chodzić, współczesna protetyka czyni cuda, tylko z bieganiem będzie gorzej. Ale jeśli przestrzelę ci oba kolana... Hmm. Stracisz źródło utrzymania, nie sądzisz? Paolo zbladł. - Ty przeklęty sprzedawczyku - syknął