Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

PostawiBem biaBe oczy, godne mojego ojca ( Synku, zawodzisz nie bez reszty..."). - MichaB, czy ja dobrze sBysz/ - No, przecie| nie na ulic; zwyczajnie, |eby[cie sobie poszli i bryd|a. - Kto ma sobie pój[? My? Twoi rodzice? Czy[ ty oszalaB? Chaty si zachciewa? Mo|e jeszcze i wino, i wódka... - Tata - MichaB tylko zerkaB, czy aby Lena nie sByszy, chocia| [dzc po jej nieporuszonym wyrazie twarzy, najpewniej sByszaBa. - {adne wino, |adna wódka, zreszt jak ma by o to tyle -zyku... - zrobiB nadt min. - Wszystko na gBowie stoi, jeszcze ty si obra|asz. My mamy ) nocy wychodzi z domu, |eby[cie wy mogli na uszach stawa, ty jeszcze strugasz obra|onego? 5 MichaB prawdopodobnie zorientowaB si, |e nie tdy droga, bo od razu zmieniB ton. - Na jakich uszach, tata, na |adnych uszach. Chcieli[my troch porozrabiac, przecie| i ty kiedy[ byBe[ mBody i pewnie tak samo wolaBe[ by sam w domu, jak zapraszaBe[ kolegów. ChaBupa bez rodziców to jest zupeBnie co[ innego. Ale nie bójcie si, wszystko bdzie jak nale|y, |adnych momentów. - Nie chodzi mi, o[le, o te gBupie momenty, ale[ si zle wybraB z powoBywaniem na moje dzieciDstwo. Co ono miaBo z twoim wspólnego? Jakie tam hece byBy mi w gBowie?! MiaBem par innych zmartwieD. Zreszt nie mam zamiaru si opowiada. Zapytaj mamy. PodBa Lena z oczami wbitymi w telewizor dotd nie przychodziBa mi z pomoc, ale, kiedy teraz zostaBa siB wBczona, okazaBo si, |e dokBadnie [ledziBa caBy rozwój sprawy. - Mnie MichaB w ogóle nie ma o co pyta. Nie ma mowy. I nie chodzi o |adn moralno[, tylko o to, |e za ci|ko oboje pracujemy, |eby[my mieli noce po kominkach zarywa. Ty[ nawet nie raczyB zauwa|y, |e tato miaB w tym miesicu sze[ dy|urów. Tata ju| nie ma dwudziestu lat i taka praca w koDcu si na nim odbije. Mamy wiksze mieszkanie ni| inni. Cztery pokoje. Poka| mi, ilu twoich kolegów mieszka w takich warunkach? Powiem ci wicej: mieszkajc w dwóch, te| pewnie nie wyprawiaj rodziców, jak sami chc mie go[ci. - Proste jak koBo. Nie miewaj go[ci w ogóle. - Tak odtego MichaBa dawno nie widziaBem. {adne okiki. W gruncie rzeczy zrobiBo mi to przyjemno[. I jego wieczna wesoBo[, i aprobata, stojce na mocnej egoistycznej podstawie, byBy chwilami wrcz denerwujce. - Jak mamy zaczyna z tak wielkiego konia, zdrowie ojca i bo ja wiem co jeszcze, to ja ju| wróciBem do domu. Dzikuj uprzejmie