Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Zabrała ją z wizytą do niego szwagierka (przyrodnia siostra męża), zawsze pełna fantazji Bettina Brentano, która obsesyjnie dążyła do zawierania znajomości ze sławnymi artystami. Kiedyś wymknęło się jej zwierzenie, że chciałaby mieć dziecko z Goethem, za co żona poety spoliczkowała ją. Oblegała też Beethovena, ale zakochała się i poślubiła Achima von Arnima, którego romantyczna poezja ją ujęła. Parę tygodni wcześniej, w kwietniu, Beethoven wrócił do mieszkania w domu barona Pasqualati, z którym się pogodził. Antonia - wówczas kobieta trzydziestoletnia - przyznała, że czczony jak pomnik kompozytor wywarł na niej silne wrażenie. Zaproponowała, by ją odwiedził, doprowadziła do tego, że zaprzyjaźnił się z jej mężem i dziećmi, bywał częstym gościem w ich domu, grał na urządzanych tam koncertach, słuchał kwartetów (właśnie ukończył Kwartet f-moll opus 95), stał się jej bliski, dzieci obdarowywały go kwiatami i owocami, on przynosił im słodycze. W czerwcu 1812 podarował jej dziesięcioletniej córce Maksymilianie, z czułą dedykacją, Trio fortepianowe B-dur, opublikowane dopiero po jego śmierci. Antonia miała osiemnaście lat, gdy poślubiła Franza Brentano, posłuszna decyzji ojca, choć bez entuzjazmu. Ze łzami w oczach żegnała Wiedeń, pierwszą miłość i dom rodzinny przy ulicy Truskawkowej, Erdbeergasse 98, pojechała do męża do Frankfurtu nad Menem. Matkę straciła w wieku ośmiu lat, wychowywały ją urszulanki w Bratysławie, była piętnastoletnią panną, gdy - po surowej dyscyplinie klasztornej – życie w domu, poddane silnemu autorytetowi ojca, wydawało się jej wolnością, w otoczeniu galerii obrazów i niezliczonych przedmiotów artystycznych. Jej ojciec Johann Melchior Edler von Birkenstock, mąż stanu, uczony, znawca i kolekcjoner dzieł sztuki, zamienił dom w cenne muzeum. Męża, starszego o piętnaście lat, ceniła za jego dobroć, mówiła o nim „mój dobry Franz” i nazywała „najlepszym z ludzi”. Przywiązała ją do niego czwórka wspólnych dzieci, ale nie kochała go. Nudziła się śmiertelnie, bo był zajęty interesami od rana do wieczora, nie pociągało jej życie w finansowej stolicy Niemiec - Frankfurcie, tęskniła za artystyczną atmosferą Wiednia, męczyła ją ciąża, jedna po drugiej. Śmierć ojca sprawiła, że mogła wrócić do Wiednia. Trzeba było zająć się spadkiem i skomplikowaną licytacją dzieł sztuki, robiła co mogła, by przedłużyć katalogowanie skarbów ojca i pozostać tu dłużej. Troskliwy mąż chciał jej sprawić przyjemność, zgodził się, żeby zostali trzy lata, musiał zapanować nad przedłużającymi się transakcjami spadkowymi, interesy we Frankfurcie zostawił pod opieką przyrodniego brata Georga i otworzył filię swoich przedsiębiorstw w cesarskiej stolicy. Antonia wróciła do ukochanego miasta rodzinnego, choć jej szczęście mącił smutek wiejący ze ścian, ogołoconych z obrazów działających na jej wyobraźnię, przygnębiał dom bez kolekcji miedziorytów, starych map, rękopisów i siedmiu tysięcy książek. Nękały ją migreny i bóle w piersiach, nasilające się tak, że oddychanie przychodziło jej z trudnością, a kiedy kładła się do łóżka, bezskutecznie szukała pozycji, która przyniosłaby jej ulgę. Jeździła leczyć się do Karlsbadu, ale nie poprawiła zdrowia. Ogarniała ją rozpacz, że prędzej czy później będzie musiała opuścić Wiedeń i wrócić do Frankfurtu, do domu przy Sandgasse, który - skarżyła się - „rzucił cień na całe jej życie”. Melancholię pogłębiały cierpienia fizyczne, była bliska depresji. Czciła Beethovena jak świętość, stał się dla niej symbolem życia w wyższych sferach ducha, ucieleśnieniem wielkości i sławy, balsamem i odtrutką na ból fizyczny. Zakochała się. Prawdopodobnie sprowokowała Beethovena i pierwsza rzuciła mu się w ramiona. Gdy choroba zatrzymywała ją w łóżku, zjawiał się w milczeniu, improwizował na fortepianie w westybulu i w milczeniu odchodził. Zostali kochankami prawdopodobnie w jesieni 1811 roku. W grudniu poprosiła Beethovena, by skomponował dla niej pieśń. Informuje o tym notatka na autografie, skreślona charakterem jej pisma 2 marca następnego roku. Podarował jej pieśń An die Geliebte (Do Ukochanej) ze słowami Josepha Ludwiga Stolla: Łzy twych oczu milczących, Gorącym uczuciem błyszczących, Och! Z twego policzka bym je pił, Zanim wessa je ziemi pył. Nigdy nie komponował pieśni z akompaniamentem gitary, z wyjątkiem właśnie An die Geliebte, bo wiedział, że Antonia opanowała biegle grę na tym instrumencie, choć zaznaczył, że można ją śpiewać też z towarzyszeniem fortepianu (później stworzył drugą wersję przeznaczoną na głos z bardziej rozbudowaną partią fortepianu). Z listu do Nieśmiertelnej Ukochanej wynika, że na początku lipca 1812 spotkali się w Pradze (pisał jej ołówkiem, który tu zostawiła), a potem mieli się widzieć w Karlsbadzie. Rejestry meldunkowe informują, że Franz Brentano z żoną Antonią i córką Franziską przybyli 3 lipca do Pragi, a 5 lipca do Karlsbadu. List Beethovena do Nieśmiertelnej Ukochanej, który miał być wysłany do Karlsbadu, datowany jest 6, a dalszy ciąg 7 lipca