Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Potknął się na progu, ale nie przestał oglądać się do tyłu. Obawiał się, że Lando nie może zrobić nic, żeby Ulaha pozostała na pokładzie "Ślicznotki", bo wzbudziłby podejrzenia obcych istot. Wiedział jednak, że były hazardzista już nie raz i nie dwa dokonywał rzeczy niemożliwych. Jeszcze jako młodzieniec wyślizgiwał się z pułapek zastawianych przez agentów Imperium i wodził za nos najgorszych przestępców galaktyki. Jeszcze zanim Anakin się urodził, ratował z opresji pozostałych członków rodziny Solo. Tak, Calrissian na pewno poradziłby sobie z jednym przesadnie gorliwym Yuuzhaninem. Lando jeszcze raz zerknął na Anakina. Tym razem w jego spojrzeniu kryła się niepewność i obawa. W pewnej chwili Duman Yaght powiedział coś, po czym jego rozmówca powinien się roześmiać, więc Lando musiał znów skupić uwagę na triumfującym Yuuzhaninie. ROZDZIAŁ 18 Luke i jego towarzysze nie skręcili w nieskazitelnie biały, sterylnie czysty korytarz wiodący na pokład inspekcyjny "Błędnego Rycerza", gdzie już czekało dwadzieścioro kilkoro gotowych zademonstrować swoje umiejętności uczniów Jedi. Zamiast tego podążyli śladami wystrojonego Boostera Terrika do rury repulsorowej windy i pozwolili się unieść bezpośrednio na mostek. Gwiezdny niszczyciel nie mógł krążyć w nieskończoność wokół Zaćmienia, aby nieprzyjaciele nie domyślili się, gdzie znajduje się baza Jedi. Nikt nie zamierzał tracić czasu na oglądanie wiadomości HoloNetu, ale wszystko wskazywało, że właśnie to będą teraz robić. Łącznościowcy otrzymali informację, że Nom Anor zamierza zwrócić się do wszystkich senatorów w sprawie zakładników z Talfaglia, a Borsk Fey'lya osobiście poprosił obu generałów, Wedge'a Antillesa i Garma Bel Iblisa, aby przysłuchiwali się wystąpieniu emisariusza Yuuzhan. Nie ulegało wątpliwości, że wydarzy się coś ważnego, coś, co będzie miało wielkie znaczenie dla rycerzy Jedi. Booster powiódł ich skrajem mostka do ośrodka łączności gwiezdnego niszczyciela. Stał tam długi konferencyjny stół zaśmiecony przestarzałymi komputerowymi notatnikami, rejestrami naukowymi i namalowanymi na arkuszach flimsiplastu obrazkami. W przeciwległym końcu stołu stał archaiczny, pamiętający jeszcze czasy Imperium projektor hologramów. Jeżeli nie liczyć Luke'a i Boostera, w ośrodku łączności zgromadzili się Corran i Mirax Hornowie, Han i Leia, R2-D2 i C-3PO, a także Mara Jadę Skywalker z popłakującym Benem na ręku. Tionna i Kam zostali na pokładzie inspekcyjnym razem z uczniami Jedi. Wyjaśnili im, że mistrz Skywalker bardzo się cieszy na myśl o spotkaniu z nimi i że niedługo zjawi się na pokładzie. Luke nie dowiedział się jeszcze, jak Corran i Mirax zdołali uciec voxynowi, który wyczuł ich na Korelii. Zanim zdążyli opowiedzieć tę historię mistrzowi Jedi, nadeszła wiadomość o wystąpieniu Noma Ano-ra. Homowie napomknęli tylko, że w ich ucieczce nie było nic szczególnie ciekawego, i dodali, że muszą dyskretnie zwrócić przedstawicielom Koreliańskiego Przedsiębiorstwa Usług Transportowych koszt paskudnie przeżartej rdzą repulsorowej taksówki. Kiedy wszyscy zgromadzili się już wokół zabytkowego projektora, mały Ben zaczął grymasić jeszcze głośniej. Na ogół robił wrażenie najcichszego i najspokojniejszego dziecka w całej galaktyce, czasami jednak nie można było go uciszyć. Kiedy R2-D2 zaczął dostrajać archaiczne urządzenie do częstotliwości nadajnika senatu, Ben rozpłakał się na dobre. Luke poczuł, że Mara, wysyłając ku maleństwu kojące myśli, usiłuje go uspokoić, a kiedy to nie pomogło, on sam spróbował podobnej sztuki. Na próżno. Ben zanosił się od płaczu. Mara ciężko westchnęła i odwróciła się, jakby chciała przejść do sąsiedniego pomieszczenia. Drogę zastąpiła jej Leia. - Pozwól, że ja to zrobię - powiedziała. -Naprawdę nie mam ochoty tego oglądać. Mara kiwnęła głową i podała jej Bena. Niemowlę uspokoiło się niemal natychmiast. Luke i Mara wymienili zdumione spojrzenia. Oboje czuli się trochę nieswojo. Dziwiło ich, że sami nie zdołali uspokoić małego synka, ale wiedzieli, że tu chodzi o coś więcej. - Myślałam o Anakinie - odezwała się Leia, nie odrywając spojrzenia od twarzyczki dziecka
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Wszyscy mieszkańcy Hampton i Moulsey wkładają na siebie wodniacki strój, biorą na smycz psy i idą się powałę- sać koło śluzy, gdzie gruchają, palą fajki i obserwują łodzie...
- Perfecki ruszył w kierunku tych dźwięków, jak ku światłu, były tuż-tuż, przyspieszył kroku, kiedy nagle poczuł, że spada gdzieś nie wiadomo 303 gdzie, a po chwili rzucał się...
- Nikt nawet nie podchodził, tylko strażnicy z automatami, którzy też rzucali zdziwione spojrzenia w moją stronę...
- Idąc spać tego wieczoru, królowa napomknęła strażnikom: – Panowie, chciałabym pomodlić się jutro w Marmoutier...
- Poczułem w sobie wielką moc, która niczym wicher pchnęła mnie w otchłań zapomnienia...
- To, co Obcy i Strażnicy zbudowali przez stulecia, mogłoby zostać zniszczone w bardzo krótkim czasie...
- Bo oto na starość bohater nasz poczuł wyraźny i serdeczny afekt ku mojej małżonce...
- Oprócz tego proces ten służy sprawdzeniu, czy numer faksu nie został przekierowany na inną lokalizację...
- Większość roślinności porastającej dywany jest wrażliwa na światło i być może służy im za oczy...
- Godzinę później poczuła, że ktoś chwytają za spódnicę...