Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
.. - Układ o czym? - przerwał Henryk von Wida. - O podziale ziem pruskich, oczywidnie. Leno więc wciąż domagali się pomocy dla nich, pomocy we wszystkim, co przedsięwezmą, ani dając wiadła o swych zamysłach, oraz... Mistrz z obliczem pięknego męża o ciemnozłocistych włosach przerwał ponownie: - Ziemie Prusów, jako pogan, należały i należą do Stolicy Apostolskiej i rozporządza nimi pan papież. On zaś, następca Piotrowy, zlecił szerzenie w nich prawdziwego Słowa, a także wzięcie ich w posiadanie mieczem, żeli zajdzie potrzeba, Zakonowi Niemieckiemu Najświętszej Marii Panny. Spełniamy jego wolę. - Myśmy już dużo wcześniej ochrzcili Pomezanię i większy czad Pogezanii, a nawet... - Pogańskie wciąż były to ziemie, jak sami się przekonaliśmy i goście krzyżowi z nami, wysoką obiatę krwi składając za ich chrzest. Tak było też w Chełmińskiej, którą, jako swoją, darował nam pan Konrad, szlachetny książę Mazowsza, na wieczystą i prawdziwą własność. Darował, ale i tę musieliśmy w ciężkim trudzie dobywać, gdyż po prawdzie wchodziła ona w skład władania Prusów. Toteż wszystkie - mistrz powtórzył z naciskiem - wszystkie ziemie Prusów w czasie, jaki Bóg w swej wszechmądrości wyznaczył, znajdą się w słodkim jarzmie wiary świętej, pod panowaniem namiestnika Chrystusowego, który nam, rycerzom Najświętszej Marii Panny, powierzył spełnienie owego zadania, dla dobra pogan żyjących w błędzie. Mściwoj poczuł, że ogarnia go zmęczenie. Wystąpiło nagle i obezwładniająco. Oto rozmawiał nie tylko z wodzem silnego wojska, ale i z uprawnionym wykonawcą wielkiego zamysłu, powziętego daleko, w stolicy całego Kościoła chrześcijańskiego. Mistrz ledwo go słuchał, ponemu mówił omal puszczając mimo uszu słowa posła, mówił z niezmiennym spokojem, a tak pewnie, że oprzeć się mu nie sposób. Cóż mógł odpowiedzieć on, syn księcia pomorskiego, który to książę ni w Rzymie, ni w innych ważnych miastach świata ani sam nie był, ani syna swego tam nie wysłał, żeby się zaprawiał, nawet do sąsiadów rzadko i niechętnie jeździł... Wymknąć się stąd najprędzej, ucieczkę pozorując byle czym... Więcław, gwałtownie mrugając, znów zaszeptał... Mściwoj powiedział głosem ochrypłym, a Paweł przełożył, dodając, ile mógł, mocy słowom młodego księcia: - Długo, zanim Rycerze Teutońscy tutaj przybyli, książęta Pomorza, moi tczewartni starkowie, i ojciec mój, pan Świętopełk, walczyli z poganami i przywodzili ich do wiary świętej, nie czekając na zachętę od innych chrześcijan. Oni też przygotowali glebę pod uprawę dla pierwszego biskupa Prusów, pana Chrystiana, który odebrał prawo głoszenia westrzód nich Słowa od samego pana papieża, tegoż biskupa możnie uposażyli, dawszy mu na siedzibę diecezji gard Satyr z rozległą kasztelanią, i zbrojnie wspierali, słali własnych misjonarzy z Oliwy, skąd pan Chrystian był wyszedł, i później z Gdańska, stawiali kościoły, ochrzczonych Prusów ogradzali przed złością i mstą pogańskich. Ponemu pan papież wezwał do dzieła misyjnego mojego ojca, pana Swiętopełka, jak również mnie, jego posobnika. Tedy dopiero Rycerze Teutońscy nastali w Ziemi Chełmińskiej, lat temu ledwo paręnaście. I teraz... Paweł na chwilę przerwał tłumaczenie. Książę bowiem powiedział: „I teraz mamy wam we wszystkim ustępować i we wszystkim was słuchać? Oddać, cośmy z tak ciężkim trudem zdobyli? Jesz pomagać w waszych podbojach? Mamy się stać jakoby wasale wobec pana?” Henryk Czech na pewno wszystko to zrozumiał, może Henryk Sturluz również. Mimo to sędzia zmienił koniec mowy młodego księcia. - I teraz mielibyśmy odstępować od własnego dzieła, to jest poprzestać na tym, co dotąd zdobyliśmy? Za to mielibyśmy wam pomagać bez należytej odpłaty za krew i trudy? Nie jesteśmy wasalami i kłaniamy się leno panu papieżowi. Mistrz Zakonu na Prusy wysłuchał, wymienił parę cichych zdań z Henrykiem Czechem, zamyślił się, odpowiedział: - Jeśli szczerze kłaniacie się panu papieżowi, to wnet dojdziemy do zgody, bo to on przecież nadał nam całe Prusy. Ostatnia jego wola jest jedynie ważna i uchyla moc dawniejszych stanowień, które i tak stały się nieważne jako nieskuteczne. Teraz mistrz porzucił mowę miarową, której głoski młody książę odczuwał jak uderzenia pięścią w głowę, ramiona, piersi, od której serce biło mu spiesznie lub zamierało, chociaż tylko niewiele słów rozumiał wprost. Pan zakonny przestał też wpatrywać się w niego stalowym spojrzeniem, od którego robiło się gorąco i znobno na przemian. I nagle przemówił swobodnie, jak w bratecznej gawędzie: maj tego roku jest ładny i zapowiada obfity plon, byle tylko pogańscy łotrzykowie nie ośmielali się zanadto przeszkadzać w żniwowaniu. Ale bracia przypilnują ich i przyskrzynią, i ostro pogonią. A, prawda, dokonano napaści na jedną ze wsi koło Pienia. Słyszał od komandora w Radzynie, skąd co dopiero przybył, że tamtędy przemknęło parę kup pogan ku Wiśle. Może to jedna z nich tak nabroiła, siejąc przy tym nieufność między sąsiadami? Każe zbadać i sprawdzić. Łotrzykowie pruscy raz po raz podobne psoty sprawiają i pod Chełmnem, i pod Radzynem, i tym bardziej pod Kwedynem. Toruńskiemu komandorowi każe szczególną pieczą otoczyć Pień. Początkowo Mściwoj chętnie przyjął przyjazne mówienie Henryka von Wida, wprędce równak się spostrzegł, że tamten rozeznał jego słabotę i okazuje mu jakby litość. Zaczerwienił się, a dawno już rumieniec nie oblewał mu skarni, chyba w gniewie, co nie wstyd. Teraz - wstyd podwójny. Czekał najwcześniejszego końca tej rozmowy, nie wiedział, jak samemu ją przerwać, odłożyć na później. Przecież w końcu będą musieli iść na te swoje modły i śpiewy, mają ich dużo, oby jesz więcej. Ale wciąż nie szli. Tu był potrzebny Godfryd, nalany, łysawy kanonik z Biełbuku, co bił dyscypliną po łapach. Więcław... Gdyby się tak paskudnie nie jąkał, mógłby skuteczniej naszeptywać. Paweł... Najpewniej coś poprawiał i dodawał w przekładzie, bez ochyby na lepsze, szczęściem że był tutaj i tłumaczył
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Powoli wracali do stajni, w której trzymano tylko konie Calhenny’ego, a później Morris szedł do swojego wielkiego domu, a Beau do swojej chaty, gdzie czekała na niego...
- W wiele lat później Garp miał sobie uświadomić z rozczuleniem, że to jąkanie starego było czymś w rodzaju posłania dla Tincha od ciała Tincha...
- Stały dział bibliograficzno-analityczny artykułów z czasopism zagranicznych w każdym zeszycie (do 1952 dwumiesięcznik, później miesięcznik); tytuł poprzedni: Dział...
- Po raz pierwszy wyburzono stare budynki, by przebić arterię komunikacyjną łączącą skuteczniej i wygodniej plac Bastylii z halami, a dopiero później, po obu stronach...
- Jednak wcześniej czy później jesteśmy zmuszeni wyciągnąć korek z wanny niby z szyjki macicy i niechętnie poddać się bolesnemu doświadczeniu nowych narodzin...
- Ś Diaspar zamieszkiwane jest wciąż przez tych samych ludzi, chociaż w miarę, jak jedni wracają do Sali Tworzenia, a inni z niej wychodzą, skład aktualnej populacji Diaspar ulega...
- Gdy Rikki przybył do domu, wyszedł na jego spotkanie Teodorek wraz ze swym tatusiem i mamusią (wciąż jeszcze bladą, bo niedawno dopiero ocucono ją z omdlenia) i wszyscy troje...
- Prawdziwa jazda przyszła później, ale wtedy wiedziałem już, że chcę spróbować kariery w wojsku albo siłach bezpieczeństwa...
- Dwa tygodnie później Edward Baker został wybrany do KongreS a Winian i kuzyn Logan znaleźli się w senacie...
- zaś z rozpaczy wykiuł sobie oczy; później wygnany z Teb tułał się w towarzystwie wiernej mu córki Antygony...