Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Jednak do czego miałaby się sprowadzać wiara w istnienie zdarzeń umysłowych, jeżeli nie do tego, że występują one w czasie i w przestrzeni? Kto przyjmuje ich istnienie, nie wierząc w jego czasowy i przestrzenny charakter, winien jest nam wyjaśnienie. Cóż to za specyficzny rodzaj egzystencji? Dopóki się tego od niego nie dowiemy, uznamy, że znajduje się na przegranej pozycji. Zdarzenia umysłowe mają jeszcze jedną godną wzmianki właściwość. Jest nią ich podmiotowa natura albo charakter, którymi się teraz zajmiemy. Potrafimy przywołać czy przypomnieć sobie naturę zdarzenia, które przed chwilą zaszło. Składały się na nią dwie rzeczy: coś istniało ze względu na coś innego. Kiedy myślałem, że za oknem są drzewa, to było wówczas coś, co istniało ze względu na coś innego. Tym czymś nie były drzewa, moja myśl mogła się pojawić niezależnie od tego, czy drzewa były, czy nie; do tego, żeby pojawiła się myśl nie potrzeba drzew. Wydaje się również, że to, co zaistniało, ponieważ zaistniało coś innego, nie mogło się pojawić samo z siebie, niezależnie od istnienia tego czegoś drugiego. Także i o tym czymś drugim nie umiem pomyśleć jako o samoistnie istniejącym. Krótko mówiąc, zdarzenia umysłowe mają to do siebie, że cechuje je intencjonalność. Wszystko to jest niejasne i prezentuje jedynie nasze wyobrażenia, na podstawie których powstają rozbudowane i wątpliwe doktryny. (Pośród nich mamy teorię jaźni, ego, duszy albo innego bytu umieszczonego w miejsce tego drugiego czegoś. Byt ów, choć różny od osoby ludzkiej, również nazywa się „ja” i zostają mu przyporządkowane rozmaite cechy i właściwości). Lepiej jednak powiedzieć niejasno, niż nie mówić wcale. To, co określamy mianem podmiotowości, jest rzeczywiście niezwykle frustrujące, na tyle, że wielu psychologów i filozofów próbuje go ominąć albo zaprzecza istnieniu problemu. W dociekaniach takich jak nasze tego rodzaju małoduszność nie przyniesie jednak żadnych korzyści. Zatem zdarzenia mentalne zachodzą w czasie i w przestrzeni oraz mają określony charakter albo naturę. Choć nie musimy się do tego szczególnie przywiązywać, o każdym można powiedzieć, że charakteryzuje je intencjonalność. Jeżeli chodzi o zdarzenia neuronowe, to powiedzenie o nich czegokolwiek nie nastręcza tak wielu trudności. Poprzestaniemy na stwierdzeniu, że charakteryzują się one właściwościami elektrochemicznymi. „ W obecnej chwili wiele spośród odpowiedzi na pytanie, jak się mają zdarzenia umysłowe do zdarzeń na poziomie komórek mózgu pozostaje w zgodzie z pewną koncepcją, która mówi, że między zdarzeniem umysłowym a równolegle zachodzącym zdarzeniem komórkowym istnieje bardzo bliski związek. Mam na myśli psychoneuronową bliskość. Pomysł ten zawdzięczamy po części odkryciom neurofizjologii, które wykazały, że określonym rodzajom zdarzeń w mózgu towarzyszą określone rodzaje zdarzeń mentalnych, i że — z całą pewnością — nie dzieje się tak przypadkiem. Poza tym wiele odpowiedzi usiłuje pozostać w zgodzie z drugą i trzecią koncepcją. Jednak słowo „koncepcje” jest o tyle nie na miejscu, że mowa tu o przekonaniach, które podzielamy prawie wszyscy. Pierwsze z nich to przekonanie, że same zdarzenia mentalne mają wpływ na nasze działanie. Na przykład oznacza to, że zdarzenia „Chcę się napić wina” i „Widzę butelkę wina stojącą na ladzie” częściowo tłumaczą to, że wstaję i sięgam po wino. Brzmi to jak truizm. W XIX wieku pojawili się myśliciele przeświadczeni, że zdarzenia umysłowe są ubocznymi produktami zdarzeń komórkowych i jako takie nie mogą mieć udziału w wyjaśnianiu naszych zachowań. Obecnie uchowało się niewielu epifenomenalistów — bo tak nazywają się owi filozofowie. Znani są mi dwaj. Źródłem trzeciego przekonania jest zdrowy rozsądek i — co istotniejsze — neurofizjologia. Ono także wiąże się z zagadnieniem stosunku zdarzeń neuronowych i umysłowych do naszych działań, a mówi tyle, że również zdarzenia neuronowe wyjaśniają nasze zachowania. Minimalna choćby wiedza na temat funkcjonowania kory ruchowej całkowicie nas o tym przekonuje. Jak uzgodnić stosunek zdarzeń umysłowych do zdarzeń neuronowych, chcąc uwzględnić wszystkie trzy przekonania? Oczywistym postępowaniem będzie utożsamienie jednych z drugimi. Takie rozwiązanie zgadzałoby się z koncepcją psychoneuronowej bliskości i pozwoliłoby uwzględnić przy tłumaczeniu naszych zachowań obydwa rodzaje zdarzeń. Powstałaby przy tym nadzieja, że całe zagadnienie znajdzie rozwiązanie w duchu bardzo prosto rozumianego determinizmu. Wielu badaczy próbowało podążać tą drogą albo — jak się za chwilę okaże — jedną z dwóch pozostałych dróg. Co miałoby znaczyć powiedzenie, że zdarzenie umysłowe jest identyczne ze zdarzeniem komórkowym? Odpowiedź musiałaby brzmieć, że ma ono wszystkie i tylko właściwości zdarzenia neuronowego