Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Ale ja chciałem pójść. – Ktoś? Chyba nie kapitan Van Donck? – Nie, jego by łatwo rozpoznano. – Nie wiem, co oni tam robią z tymi aktami. – Ten Davis... chyba niewiele dla pana znaczył? – zapytał Muller. – Nie tyle, co Carson, którego zabili pańscy ludzie. Ale mój syn go lubił. – Carson zmarł na zapalenie płuc. – Tak, oczywiście. Tak mi pan mówił. O tym też zapomniałem. Kiedy w końcu przyniesiono akta, Castle zabrał się za nie, szukając odpowiedzi na pytania Mullera, ale tylko na wpół świadomie. Złapał się na tym, że po raz trzeci powtarza mu: „Nie mamy jeszcze wiarygodnych informacji na ten temat”. Było to oczywiście umyślne kłamstwo – bronił Mullerowi dostępu do źródeł, bo wstępowali na niebezpieczny grunt, dochodząc do nie określonego jeszcze przez żadnego z nich punktu, w którym kończyła się współpraca. – Czy naprawdę można wcielić ten plan w życie? – zapytał Mullera. – Nie wydaje mi się prawdopodobne, by Amerykanie chcieli się jeszcze kiedykolwiek angażować, mam na myśli zaangażowanie militarne na obcym terenie. Tyle wiedzą o Afryce, ile wiedzieli o Azji. Nie dotyczy to, rzecz jasna, pisarzy, jak Hemingway. Taki pojechałby na miesięczne safari zorganizowane przez biuro podróży i napisał o białych myśliwych i polowaniu na lwy: te biedne, na wpół zagłodzone bydlęta, zarezerwowane dla turystów... – Wujek Remus został tak pomyślany – odparł Muller – aby użycie wojsk było niemalże zbyteczne. W każdym razie dużych oddziałów. Kilku techników, oczywiście, ale tych już u siebie mamy. Amerykanie urządzili u nas stacje namierzające zdalnie sterowane pociski i obiekty umieszczone na orbicie. Daliśmy im w związku z tym prawo do korzystania z naszej przestrzeni powietrznej, ale o tym wszystkim pan z pewnością wie. Nikt nie protestował, nie odbyły się żadne marsze. Żadnych studenckich rozruchów w Berkeley, żadnych pytań w Kongresie. Nasze wewnętrzne zabezpieczenia okazały się, jak dotąd, doskonałe. Widzi pan, nasze regulacje rasowe uzyskały w pewnym sensie legitymację: okazały się doskonałą przykrywką. Nie musimy nikogo skarżyć o szpiegostwo, to by tylko przyciągnęło uwagę. Pański przyjaciel Carson był niebezpieczny, ale okazałby się jeszcze bardziej niebezpieczny, gdybyśmy musieli go oskarżyć. Na stacjach namiarowych wiele się teraz dzieje i dlatego chcemy blisko współpracować z waszymi ludźmi. Umiecie wskazać każde niebezpieczeństwo, a my umiemy je po cichu zażegnać. W pewnym sensie jesteście znacznie lepiej uplasowani niż my, jeśli chodzi o penetrację elementu liberalnego czy nawet czarnych nacjonalistów. Weźmy taki przykład: jestem wdzięczny za informacje o Marku Ngambo, choć oczywiście o wszystkim wiedzieliśmy, ale teraz mamy satysfakcję, że nie przeoczyliśmy niczego ważnego. Z tej konkretnej strony nic nam nie grozi, przynajmniej na razie. Następne pięć lat będzie najważniejsze dla naszego przetrwania. – Zastanawiam się, Muller, czy w ogóle uda się wam przetrwać. Macie długą, otwartą granicę. Za długą, żeby zrobić z niej pole minowe. – Tradycyjne owszem – zgodził się Muller. – Ale my też odczuliśmy, że po wynalezieniu bomby wodorowej świat zaczął traktować bombę atomową jak broń taktyczną. „Taktyczny” to krzepiący przymiotnik. Nikt nie wda się w konflikt nuklearny dlatego, że gdzieś daleko, w niemal pustynnym kraju użyto taktycznej broni. – A co z promieniowaniem? – Kierunek wiatru i pustynie są dla nas łaskawe. Taktyczna bomba jest poza tym stosunkowo „czysta”. Bardziej niż ta zrzucona na Hiroszimę, a wiemy, jak ograniczone skutki przyniósł tamten atak. Na obszarach, które mogłyby przez jakiś czas pozostać radioaktywne, mieszka niewielu białych Afrykanów. Uderzymy precyzyjnie. – Zaczynam rozumieć – mruknął Castle. Pomyślał o Samie, tak jak wtedy, gdy patrzył na gazetową fotografię terenu dotkniętego suszą: rozciągnięte ciało i sęp, ale nawet sęp zdechłby od promieniowania. – To właśnie chciałem panu przekazać, pokrótce, bez wchodzenia w szczegóły, tak, żeby mógł pan właściwie ocenić informacje, które pan uzyska. W tej chwili czułym punktem są stacje namiarowe. – Są przykrywką dla wielu grzeszków, jak regulacje rasowe? – Otóż to. Pan i ja nie musimy udawać. Wiem, że zabroniono panu informowania mnie o pewnych rzeczach i doskonale to rozumiem. Otrzymałem takie same polecenia