Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

gdy doznał nagłego oświecenia. Co to Frania powiedziała wcześniej? "Do widzenia odprowadzę cię do drzwi. Ja jestem G'okiem!" Starał się oddychać tak delikatnie, by nawet najmniejszy wstrząs nie spowodował utraty tego, co zrozumiał teraz z taką czystością. Przerozumiał! Drzwi. Właz! Pomyślał o wymaganej energii. Niesamowicie olbrzymia! "Ja jestem C'okiem!" I "Własna energia - będąc masą gwiezdną!" Aby robić to, co robili w tym wymiarze, Kale-banie potrzebowali energii masy gwiezdnej. Ona wdychała bicz! Sama powiedziała, że szukają tutaj energii. Kałebanie żywią się w tym wymiarze. Pewnie też i w innych. McKie pomyślał, że musiała być fantastycznie wprost inteligentna, by nawet próbować się z nim porozumieć. To tak, jakby on zanurzył usta w wodzie i próbował prowadzić rozmowę z jednym z żyjących tam mikroorganizmów! Powinienem był zrozumieć, pomyślał, kiedy Tuluk powiedział coś o tym, że zdał sobie sprawę gdzie tyjemy. - Franiu, musimy wrócić do samego początku - powiedział. - Każde istnienie ma wiele początków - odpowiedziała Kaleban. McKie westchnął. W połowie tego westchnienia nadeszła rozmowa. Mówił Bildoon. - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że trochę z tym poczekałeś' - powiedział McKie, przerywając pełne troski pytania Bildoona. - Musisz zaraz... - McKie, co się tam dzieje? - nie dał mu dokończyć Bildoon. - Wszędzie wokół ciebie pełno nieżywych strażników, szaleńców, zaczynają się rozruchy... - Albo jestem jakoś na to uodporniony, albo Frania mnie chroni - powiedział McKie. - A teraz słuchaj mnie. Nie zostało nam już wiele czasu. Złap Tuluka. On ma gdzieś taki interes do określania wzorów powstających w naprężeniach obecnych przy tworzeniu rzeczy. Niech to tu przyniesie - tak, prosto tu, do Arbuza. I pospieszcie się. Wzięte jako odosobniona para, Rząd i Sprawiedliwość wykluczają . się nawzajem. Aby jakiekolwiek społeczeństwo mogło posiadać zarówno rządy, jak i sprawiedliwość, musi istnieć jeszcze trzecia siła. To dlatego Biuro Sabotażu czasem jest zwane " Trzecią Siłą" Z podręcznika szkolnego. W przytłumionej ciszy wnętrza Arbuza McKie, opierając się o ścianę, sączył zimną wodę z termosu. Obserwował Tuluka ustawiającego swoje instrumenty. - Skąd mamy pewność, że nie zostaniemy zaatakowani w czasie pracy? - spytał Tuluk, wtaczając świecącą pętlę na niskim postumencie w bezpośrednie sąsiedztwo antyobecności Kalebana. - Trzeba było pozwolić Bildoonowi przysłać z nami kilku strażników. - Takich jak ci z pianą na ustach przed wejściem? - Sprowadzili już świeże posiłki! Tuluk coś dalej majstrował. Nagle świecąca obręcz podwoiła średnicę. - Tylko by nam przeszkadzali - powiedział McKie. - Poza tym Frania twierdzi, że rozmieszczenie nie jest teraz odpowiednie dla Abnethe. - Pociągnął łyk wody. W pomieszczeniu było gorąco jak w łaźni, ale nadal bardzo sucho. - Rozmieszczenie - powtórzył Tuluk. - Czy to dlatego Abnethe nie może cię załatwić? - Z jednego z pudeł z instrumentami wyciągnął czarną pałeczkę. Miała około metra długości. Obrócił pokrętłem w rączce pałeczki i świecąca obręcz zmalała. Niski postument, na którym stała począł wibrować coraz głośniejszym dźwiękiem - przyprawiającym o swędzenie skóry środkowym C. - Nie mogą się do mnie dobrać, bo mam kochającego obrońcę - powiedział McKie. - Nie każdy może się pochwalić, że kocha go Kaleban. - Co ty tam takiego pijesz? - spytał Tuluk. - Może to od tego tak ci się rozum kurczy. - Nie bądź znowu aż taki śmieszny - odparł McKie. - Jak jeszcze długo masz zamiar grzebać sobie w tych instrumentach? - W niczym sobie nie grzebię. Nie wiesz, że to nie jest sprzęt przenośny? Trzeba go dostroić. - To dostrajaj. - Ta straszna temperatura komplikuje mi odczyty - narzekał Tuluk. - Czemu nie możemy otworzyć luku na zewnątrz? - Z tego samego powodu, dla którego nie wpuściłem tu strażników. Wolę podejmować ryzyko bez obawy, że tłum szaleńców będzie wchodził mi w paradę. - Ale musi tu być tak gorąco? - Nie się na to nie poradzi - odpowiedział McKie. - Frania i ja rozmawialiśmy. Staramy się znaleźć jakieś rozwiązania. - Rozmawialiście? - Grzali, nie lali wody. - Acha, to miał być kawał. - Każdemu może się zdarzyć - powiedział McKie. - Ciekawy jestem, czy to, co my widzimy jako gwiazdę, to cały Kaleban, czy tylko jakaś część. Wydaje mi się, że jednak raczej część - napił się łapczywie wody, odkrywając, że wszystkie kostki lodu już się roztopiły. Tuluk miał rację. Było A cholernie gorąco. - To dość dziwna teoria - powiedział Tuluk. Wyciszył już buczenie swoich instrumentów. W panującej wokół ciszy głośno rozbrzmiewało jedynie miarodajne tykanie rozchodzące się z jednego z przyrządów. Nie był to spokojny dźwięk. Brzmiał jak zapalnik bomby zegarowej. Odliczał sekundy w wyścigu na śmierć i życie. McKie'emu zdawało się, że sekundy zbierają się jak nabrzmiewające bańki - rosną, rosną, pęcznieją i..