Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Nowe ostrze. Policzki błyszczące, chłodne i gładkie. Przecie ram pachnidłem. Przez moment piecze. Znikają czerwo ne punkty, ale szyja jeszcze jakiś czas pozostanie zaró żowiona. Przyglądam się swojej twarzy. Nie mogę o niej nic po wiedzieć. Ani dobrego, ani złego. Jest moja. Nie widzę jej. Dostrzegam jedynie zmiany. Podobno można z niej czytać. Z każdej. I codziennie wraca się do tej lektury. One przy makijażu, my przy goleniu. Szukamy jej, tej swojej, w witrynach mijanych sklepów i szybach samo chodów. Tęsknimy za spojrzeniem na siebie z zewnątrz. Moja twarz zmienia się bardzo. Szczególnie w ostat nich miesiącach. Teraz policzki wypełniły się już i oczy jakby się schowały. To teraz. Jeszcze do niedawna skóra załamywała się na progach policzkowych kości. Oczy były duże, wyraźne. Ola mówiła, że wyglądam szlachet nie. Bogusia mówiła, że wyszlachetniałem. Ola i Bogusia dzielą większość zdań na pół, ale to nie znaczy, że zdanie nie było prawdziwe. Musiało być prawdziwe, skoro za uważyłem to nawet ja, obcujący z tą twarzą na co dzień. Chodzę z nią. Jem z nią. Z nią czyszczę buty, a nawet sypiamy ze sobą, choć nie przyznałem się do tego Lalu sze. Więc i ja to zauważyłem, a co dopiero Bogusia, która widziała mnie tuż przed szpitalem, a potem zaraz po. Bogusia powiedziała, że mam szlachetną twarz. Co mo głem odpowiedzieć. „Cierpienie uszlachetnia." To mo głem powiedzieć, siląc się, aby zabrzmiało jak żart. Ale to nie był żart. Bogusia to chyba wie. Nie przypominam sobie, żeby się uśmiechnęła. 132 Wyszlachetniała mi twarz i innym wyszlachetniały Z bólu? Może. To nie reguła. Nie można powiedzieć, że rwanie zębów swędzi, tak jak nie można powiedzieć, że ten spuchnięty ryj po rwaniu jest szlachetną twarzą. Ale bolało? Bolało. Nie można powiedzieć, że gęba potrza skana w wypadku jest szlachetna. Ale bolało. Twarz szlachetną kojarzymy zazwyczaj z obliczem szczupłym, chudym, a jest przecież wiele dolegliwości, przy których się gwałtownie tyje. W wychudłych twarzach jest tylko pewien szlif, jakaś iskra bólu. Znam takie twarze z tą tlącą się iskrą, ale wciąż grożącą pożarem. Cierpienie nie zawsze uszlachetnia. Ono wyciąga na sze nawyki, nasze przekonania i skłonności z samego dna, nie bacząc, czy chcemy je okazać i nie bacząc na cały kamuflaż, który z mozołem ćwiczyliśmy latami. Ono bez skrupułów, jak zimny oprawca, obnaża nas z całej naszej „wierzchniej kultury", kultury słowa, ge stu, uśmiechów, z tej całej naszej elegancji i wydobywa tę inną kulturę, bliższą pojęciu moralności, bliższą dzie sięciorgu przykazaniom. Tę kulturę, która naprawdę świadczy o nas. I ten kulturalny, inteligentny pan, towa rzyski i skłonny do wszelkiego rodzaju usług nagle staje się potwornym egocentrykiem. On był egocentrykiem, ale kulturalnym, zresztą może dlatego. I teraz ból obna żył go bez pardonu. I oto mamy samo jądro egocentry zmu, samo sedno egoizmu. Teraz cały świat jest walony szpicrutą po pysku. „Dlaczego ja?! Dlaczego nie ten gównowart?! Nie ten sukinsyn?!" I to bez względu na to, na ile jego wartość jest niepodważalna, a na ile jest two rem wybujałej ambicji. Egocentryzm nie umie rachować, brzydzi się porównaniami i to jest jego istota. „Ja i już." Ale takich ludzi nie jest dużo. Zresztą nie wiem na pe wno. Ja nie spotkałem ich wielu. To, że Kazio, leżący w szpitalu już dwa lata, krzyczał z bólu: „Jezusie Chry ste, Królu Nazareński, który konałeś za nas na krzyżu, kurwa jego mać!", jest w najcięższym przypadku wyra żeni utraty wiary, .wyrazem słabości, bo przecież dla nas Kazio był w porządku. Kaziowi słowa układały się w 133 niezgodzie z myślą, bo Kazio cierpiał ponad miarę. I Bóg Kazia z pewnością mu wybaczy, skoro sam doświadczył go tak ciężko. Ten sam Kazio nie zapytał jednak nigdy „dlaczego właśnie ja?" I najbardziej godni szacunku byli ci, którzy wiedząc, że gdzieś głęboko jest w nich złość, nienawiść, egoizm, choćby w szczątkowym wymiarze, minio okoliczności sprzyjających ich wyzwoleniu, trwożnie i wstydliwie kryli to w sobie, przywalając grubą warstwą uprzejmo ści, sympatii, słowem koleżeństwa. I być może wstyd przed odkryciem się z tym, co złe, gdy już pokazaliśmy sobie tyłki i wszystko inne, był siłą pozwalającą zacho wać godność w jej najpełniejszym, a nie tylko powie rzchownym wymiarze. Lecz jest to szlachetność troszkę upodlona, tak jak upodleni są ludzie zdani na czyjąś łaskę. Szlachetność z rumieńcem prośby o wsparcie, szlachetność ze szczyp tą pragmatycznego myślenia, ale nie cwanego wyracho wania, bo na to ból nie pozwala. Szlachetność, która głosi: „Pomogę ci, bo może znajdzie się ktoś, kto pomoże mnie." Szlachetność zabiedzona, co nie pozwala na ni kogo podnieść głosu, nikogo urazić, by przypadkiem nie stracić w nim sojusznika. Szlachetność o psim spojrze niu i z podkulonym ogonem. Szlachetność, która pocie sza się: „Inni cierpią bardziej", ale nie ma w tym naj mniejszego cienia złośliwej satysfakcji. Jest szacunek, podziw i współczucie dla cierpiących bardziej niż „mło dzi adepci cierpienia". W tej szkole nie ma złych ucz niów. Bywają tylko złe odpowiedzi. I to jest ta szlachetność, która każe z całą powagą i najszczerszą troską powiedzieć do innego: „Proszę, niech pan na siebie uważa." I ta szlachetność jest naj świętszym opłatkiem, jakim się można podzielić
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Wiem, kiedy w ogródku, Wiem, kiedy płaczesz w cichej komnacie zamknięta; Wiem, o jakiej godzinie wraca bolu fala, I łzę różową leje, i skrą siną błyska...
- Walka między lodowcowym zimnem i topiącym wszystko ciepłem o panowanie nad Wielką Matką Ziemią znalazła się niemal w martwym punkcie, ale następowało przesilenie;...
- Sami widzicie, że mam obsesję na punkcie Teda… A czemu nie? Wciąż staram się go rozgryźć...
- Ośmiolatka AKce Goodwin miała rude włosy i czerwonawe piegi i, jak ojdec, była pulchna i różowa...
- Twarz Marii, młoda, promieniejąca, piękna, bez jednej zmarszczki, jej szyja prosta jak kolumna...
- Nie cofa się przed drobnymi kradzieżami i bójkami, nawet z błahego powodu...
- Nosił kaptur zawiązany niedbale pod szyją...
- Nie uwzględniono drobnych publikacji dla dzieci...
- Był co najmniej tak wrażliwy na punkcie swej komety, jak Ben-Zouf na punkcie Montmartre’u...
- Musimy za wszelką cenę pokonać te trudne pięćdziesiąt metrów, zanim uniemożliwi nam to śnieg...