Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Tak czy owak - powiedziała, ocierając twarz - to mi przypomina, że muszę pomówić z tobą, gdy tylko będziemy sami. O nim - wskazała szybkim ruchem ręki na rydwan - i o Hegesistracie. - Zgoda - powiedziałem. Postanowiłem napisać wszystko, o czym mówiliśmy, i teraz to czynię. Mieszkamy w wielkim, pięknym domu w Kobrys, który należy do jednego z wielmożów popierającego Tamyrisa. Są tu słudzy, choć nie można im chyba ufać. Powierzyliśmy im konie, by je napoili i odprowadzili do stajni, a potem Aketes odciągnął na stronę Ojobazosa i mnie, i powiedział nam, że nie jest w rzeczywistości strategiem z Powrozu, jak powiedział Trakom. Wszyscy inni oczywiście go rozpoznali i zapewne uśmiechaliby się, widząc moje zdumienie. Cieszę się, że tego nie widzieli. — Zastanawiałem się, czemu Hegesistratos tak serdecznie go powitał - rzekł Ojobazos. - On nienawidzi Powroźników. — Ja sam za nimi nie przepadam - przyznał Aketes - ale teraz rozumiem ich lepiej. Być jednym z nich to świetna zabawa. Przy drugim posiłku musieliśmy ze względu na służących zachowywać się tak, jak gdyby był Powroźnikiem, ale potem odprawił ich i zebraliśmy się przy ogniu, pijąc cierpkie miejscowe wino i łupiąc orzechy. - Hyperejdes również tu mieszka - powiedział. - Zajmuje pokój obok mojego pokoju. Wy musicie spać tutaj, ale zaryzykuję przypuszczenie, że spaliście w gorszych warunkach. Wszyscy się roześmiali i przyznali, że tak było. Ojobazos zadał pytanie, które miałem na końcu języka: — Kto to jest Hyperejdes? — To dowódca naszego okrętu - odpowiedział Aketes. - Jego właśnie posłał po ciebie Ksantippos. My, pozostali, pracujemy dla niego w taki lub inny sposób. — Chciałbym, żeby tu z nami był - rzekła Io. - Miło by było go znów zobaczyć. Nie powinien wychodzić o tak późnej porze. — Załatwia żywność i wino na drogę powrotną - wyjaśnił Aketes. I pewnie trochę handluje na własny rachunek, jak znam Hyperejdesa. Nie martwcie się o niego, umie o siebie dbać. - To on wysłał Hegesistrata z Elatą, Siedem Lwów, czyli czarnego człowieka i Latro, i Io, czy to się zgadza? - spytał Ojobazos. Aketes i Hegesistratos skinęli głowami. Hegesistratos dodał: - Z łaski pewnej bogini spotkaliśmy Amazonki. Wypełniały polecenie Boga Wojny, ale bez nich niczego byśmy nie osiągnęli. Ojobazos skinął głową, jak gdyby rozmawiał ze sobą i rzekł: - Przed laty przemierzałem ziemie pewnego plemienia, które wierzy, że Bóg Wojny to nikt inny jak Ahura-Mazda, Ahura-Mazda incognito. Może i mają słuszność. Skąd wiedzieliście, gdzie mnie szukać? Aketes uśmiechnął się szeroko. - Wy wąchał cię tu obecny Hegesistratos, tak w każdym razie mówił Hyperejdes. Nie rozumiem tylko, co tu robiłeś. Nie zmierzałeś do Medii ani do Parsy. Ojobazos pokręcił głową. — Podążałem do Myśli. — Do Myśli? — Tak! - Med zdawał się wahać, spoglądając na nasze oblicza. - Hegesistracie, ty jeden spośród tu obecnych znasz mnie dobrze. Co o mnie wiesz? Powiedz to im i mnie. — Jesteś dzielnym żołnierzem, znakomitym jeźdźcem i biegłym technikiem . Byłeś doradcą Artayktesa do spraw fortyfikacji i maszyn oblężniczych. - I nic poza tym? - nalegał Ojobazos. Hegesistratos przeczesał brodę palcami. - Niech się zastanowię. Jesteś Medem i chociaż mówiłeś mi kiedyś, że masz żonę i posiadłość w pobliżu Ekbatany, powiedziałeś mi też przy innej okazji, że nie masz żadnego dziedzica. I jeszcze coś. Jesteś jedynym człowiekiem z dworu Artayktesa, który nigdy nie prosił mnie o odczytanie przyszłości. — Kiedyś mieliśmy trzech synów - Ojobazos sposępniał - wspaniałych młodzieńców. Wstąpili do armii Imperium. Musicie wiedzieć, że szlachetnie urodzeni z mojego narodu wstępują do armii Imperium naturalną koleją rzeczy. Każdy, kto tego nie zrobił, staje się wysoce podejrzany. — Oczywiście - rzekł Hegesistratos. — Król Kserkses, Wielki Król, jak go nazywacie, zaplanował wyprawę przeciwko barbarzyńcom z północy. Spotkaliście właśnie ich wojowniczki, wiecie więc, jak wyglądają - dzicy jeźdźcy podążający za swoimi stadami. Można się przed nimi bronić, ale atakować ich, to jak atakować dym. Walczą, uciekając, a potem wracają, nie mając ani miast, ani plonów, które mogliby utracić. Wyprawa była z góry skazana na niepowodzenie i wszyscy, oprócz króla, zdawali sobie z tego sprawę. Suza była pełna zapasów, które miały być wysyłane w miarę potrzeb na północ, dla armii. Wszyscy milczeli. Obejrzałem się na chłopca z Parsy, który siedział przy Elacie z dala od ognia. Zdawał się słuchać uważnie, choć nie widziałem wyrazu jego twarzy. - Nadeszła wiosna i armia rozbiła namioty pod murami miasta - ciągnął Med, - Moi synowie byli z nią, wszyscy w jeździe, tak jak król. Artayktes przedstawił mu mnie, wychwalając jako tego, który wybudował tak wiele składów na zapasy. Król był zadowolony, uśmiechnął się i obiecał spełnić jakąś moją prośbę w nagrodę za służbę. Tak ośmielony, poprosiłem, aby jednemu z moich synów wolno było zostać ze mną. Ojobazos zamilkł aż do chwili, gdy Io spytała: — Czy spełnił tę prośbę? — Tak, spełnił. Skinął głową, znów się uśmiechnął i obiecał mi, że wszyscy trzej pozostaną w Suzie
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Chwiejny ganek z tylu domu zaskrzypial, powolne, ciezkie kroki minely skladzik i kierowaly sie w strone holu...
- W pewnej chwili na słonecznej kuli pojawiła się twarz, ale nikt akurat nie patrzył w tę stronę", więc obyło się bez zakłóceń...
- Nikt nawet nie podchodził, tylko strażnicy z automatami, którzy też rzucali zdziwione spojrzenia w moją stronę...
- Pędziła bocznym korytarzem w stronę rzadko odwiedzanych prywatnych pokoi, znajdujących się w przyległej wieży...
- Przeszliśmy na drugą stronę ulicy do centrum handlowego, gdzie znaleźliśmy mały bar piwny...
- Na te słowa generał podniósł krzaczaste brwi i machnął ręką w stronę gabinetu...
- To wielkie zużycie miało też drugą stronę medalu: wiele ukłuć igłą...
- Ale Aleksander zaciągnął ją siłą w stronę trójnogu, żeby zmusić do udzielenia odpowiedzi...
- Starszy mężczyzna pochyla się i mówi mu kusicielskim głosem do ucha: – Musimy cię mieć zanim skończysz dwadzieścia pięć lat, zanim twój mózg przestanie się rozwijać...
- Wysiadł z ciężarówki i ruszył w stronę garażu...