Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Nie - zgodził się Jarba - jeszcze nie. - Nie widzę jednak powodu - ciągnął jego pan, zaglą dając do pustego już kosza - czemu nie mielibyśmy uczy nić naszego życia bardziej znośnym. Pozostali są przy zwyczajeni do twardych warunków, mają grubszą skórę. Tymczasem ty i ja... Czy jest jeszcze jakieś wino, mój przyjacielu? Przyniosłeś tylko dwie butelki? Następnego wieczoru - jako że wbrew oczekiwaniom Casanovy i wbrew jego najpobożniejszym życzeniom nie zostali wyrzuceni z pracy na moście, co było tyleż zadziwiające, co niepokojące, i dawało się jedynie wytłumaczyć niechęcią Kompanii do antagonizowania nastrojów wśród robotników w tak krótkim czasie od chwili znalezienia szczątków jednego z nich - pokrzepili się zawartością kolejnego kosza, tym razem już o wiele wykwint-niejszą. Mrożone sery, szarlotka, skromna porcja szampana. Po jedzeniu Jarba ogolił swego pana przy świetle oliwnej lampy wywieszonej na zewnątrz kawiarni Pod Głową Turka. Potem zaś - przepełniony duchem egalitaryzmu, opanowującym go niekiedy po szampanie - Casanova chwycił brzytwę, otarł ją i ogolił swego sługę. Po chwili obaj, już odświeżeni, weszli do kawiarni i siedzieli tam nad filiżankami czekolady, drzemiąc przy kominku aż do północy, kiedy to właściciel zbudził ich delikatnie i oznajmił, że zamykają lokal. Gdy znaleźli się z powrotem w swej noclegowni, służący wyjął z kieszeni świecę, umocował ją w szyjce butelki po szampanie i zapalił. Płomień oświetlił ich twarze ciepłym blaskiem. P° chwili z drugiej kieszeni Jarba wyjął szlafmycę swego pana (z delikatnej, jagnięcej wełny). - Przyniosłem ją dla pana, monsieur. - Mówiąc to, podał ją kawalerowi, który zgniótł ów przedmiot luksusu w rękach, a po chwili przyłożył do nosa. - Niech cię Bóg błogosławi, Jarba. Jestem pewien, że nikt nie miałby serca pożałować mi takiej drobnostki. Jarba starannie przyciął knot świecy. - Nikt nie mógłby tego panu pożałować, monsieur. Casanova obrzucił swego sługę bardzo badawczym spojrzeniem. O dziwo, te drobne przyjemności, na które teraz sobie pozwalali, nie czyniły ich życia znośniejszym. Świeże bułki i kawa nie pomagały im przetrwać rygorów pracy na moście równie dobrze, jak gin i suchary; koszule nocne i czyste prześcieradła nie zapewniały lepszego snu. Teraz, pomimo wyczerpania, leżeli co wieczór trawieni bezsennością, wsłuchując się w jęki rozlegające się w całym domu - jęki, jak na statku dla emigrantów w wyjątkowo burzliwą noc. Inni robotnicy patrzyli na nich z otwartą podejrzliwością. Nawet Rosie robiła wrażenie coraz bardziej zdezorientowanej, gdy uśmiechała się z zakłopotaniem do owego mężczyzny, który na jej oczach ulegał niezwykłej transformacji i nosił łachmany pod płaszczem z futrzanym kołnierzem. W najbliższą niedzielę, gdy w domu zaległa cisza, Casanova i Jarba oddzielili spory kąt sali przepierzeniem; znalazło się tam miejsce na dwa hamaki i stół. Do swego przedsięwzięcia przekonali właścicielkę złotą monetą, którą stara kobieta żuła przez całą minutę, zanim zrozumiała, że jest prawdziwa. Odźwierny znalazł dla nich krzesła - znalazł je, bez wątpienia, w cudzym salonie - a gdy wieczorem zapalili lampy rozsiewające ciepły blask, maleńkie pomieszczenie nabrało wyglądu dziecinnej kryjówki. Zaprosili Rosie i Kaspra na obiad. Łosoś na zimno połyskiwał na stole jak sztaba srebra i przez chwilę wszyscy we czwórkę stali wokół niego bez słowa, niczym kapłani jakiejś starej wiary, czciciele bóstwa o obfitych kształtach i perłowej barwie. W końcu Jarba zakrzątnął się z nożami wokół półmiska, obnażył rybie mięso, a Kasper ucałował rękę Casanovy. Rosie przyglądała się temu wszystkiemu w milczeniu, trzymając widelec w dłoni tak, jakby to był jakiś wielki, nieznany jej °wad - być może nawet niebezpieczny. Kawaler zachęcał ją do jedzenia uśmiechami i aprobującym kiwaniem głową. Był przy tym niezmiernie zaskoczony, że wcześniej nie zauważył, jak brudne - nie, jak obrzydliwie ubabrane - miała ręce. Czyżby doprawdy właśnie tej dziewczyny pożądał nad brzegiem Tamizy? Tego smolucha? Gdy już wszystko zostało zjedzone i zaległa cisza mącona jedynie burczeniem w brzuchu Kaspra i znaną im już dobrze muzyką pokasływań i jęków dochodzących zza przepierzenia, kawaler zaproponował grę w karty. Okazało się jednak, że Austriak, choć zarzekał się, iż kiedyś to potrafił - teraz nie mógł sobie przypomnieć ani jednej karcianej gry, natomiast Rosie pokręciła tylko przecząco głową, a jej twarz mieniła się na przemian gniewem i zakłopotaniem. Casanova już wcześniej postanowił, że nie poprosi, by dzieliła z nim hamak tej nocy, tak więc gdy skończyło się już i wino, powstał, żeby odprawić gości. Kasper objął go, łzawym gestem opadając mu na pierś, po czym po omacku zaczął szukać drogi w panujących na zewnątrz ciemnościach. Rosie wstała i obeszła stół dookoła. Casanova skłonił się przed nią i w najlepszej angielszczyźnie, na jaką potrafił się zdobyć, życzył jej „dobreeej nocy”. Dopiero zaś gdy wyszła, zapytał Jarbę, co oznaczały słowa, które rzuciła mu na odchodne, a sługa, zawieszając hamaki, odpowiedział mu przez ramię: - Kim jesteś. - Kim jesteś? - Kim jesteś. Zostali tam jeszcze przez tydzień, chociaż już teraz nie zapraszali na swe uczty nikogo; zresztą i tak nikt by nie przyszedł. Robotnicy nabrali przekonania, że z nich zadrwiono. Ich ciężki trud, jak się okazało, był dla tego nieznajomego jedynie czymś w rodzaju zabawy
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Na jednym z tych dzieł stoczni ojciec Chirono popłynął 305 wić dole i niedole nawracania „Indiosrr na"wyśpacn arcHpeTaguT Biedni ojcowie nie mieli łatwego życia w tych...
- Doprowadzi nas to oczywiście do warunków życia Ego w wyższych dziedzinach sfery mentalnej; z tego zaś widać, że dla wykonania tego zadania badacz musi umieć używać zmysłów,...
- Pozbawione szacunku i największych źródeł dochodu istoty chwytały się więc czego tylko mogły, byle tylko zdobyć jakieś środki do życia...
- Tego motylstwa, uroku i uroków jej wietrznego życia i tego, że nie pocałowałam się jeszcze nigdy poza jedynym razem - ze studentem tak nieśmiałym, tak chorobliwie...
- Park Jordana został po pewnym czasie przejęty przez zarząd miasta Krakowa, ale profesor do końca życia czuwał nad j ega rozwojem i wypracowywaniem właściwego profilu,...
- Próbując widzieć to jako rzecz pasującą do modelu ich życia, jednocześnie w głębi duszy musiałem przyznać, że chcę w ten sposób ukradkiem osłabić własne poczucie winy i...
- W zakres subiektywnej oceny jakości życia może wchodzić percepcja możliwości kontaktu z otoczeniem i korzystania z niego, ocena szans rozwoju osobistego, poczucie własnej...
- " 72 Swoje reakcje na silny stres spowodowany stopniową utratą wzroku, walkę najpierw o wzrok, a potem o powrót do normalnego, czynnego życia opisała Tomi Keitlen w...
- To wszystko, co wróżka odczytała z kart, sprawdziło się i Puszkin już na jakiś czas przed trzydziestym siódmym rokiem życia był ostrożny, gdy miewał do czynienia z „weisses...
- Ale zatrzymał się przy wiodących na esplanadę schodach i popatrzył na skały i piasek, który mężczyzna określił mianem piasku żeglarzy, materii życia...