Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
— Gdzie byliście? — W Abalessie — dodał coś gardłowym językiem, zupełnie niepodobnym do tego, którym rozmawiał z Mokhtarem. Doszedłem do wniosku, że to arabski. — Jeszcze gdzieś? — A gdzież tam jeszcze można pojechać? — zapytał Byrne. — Przypuszczam, że to moja wina — powiedziałem. — Skorzystałem z okazji, aby tam pojechać, gdy tylko spotkałem pana Byrne'a. Nie wiedziałem, że muszę się tutaj zameldować, dopóki mi o tym nie powiedział wczoraj wieczorem. — Na chwilę zamilkłem, po czym dodałem: — To nie najgorsze miejsce, chociaż nie jestem pewien, czy to rzymskie pozostałości. Policjant nie skomentował tego. — Czy zostaje pan długo w Tammanrasset, M’sieur Stafford? Zerknąłem na Byrne'a. — Nie, jadę do Agadezi Air. — Z M’sieur Byrne'em? — Tak. Odniosłem wrażenie, że nagle się rozpogodził, kiedy wziął mój paszport. — Mamy sporo kłopotów z wami, turystami. Nie rozumiecie, że są ściśle określone przepisy, których należy przestrzegać. Szukamy jeszcze jednego Anglika. Przez to wszystko tracimy czas. — Otworzył paszport, porównał mnie ze zdjęciem i przewertował kartki. —Tu nie ma algierskiej wizy — rzekł ostro. — Wie pan, że nie jest konieczna — powiedział Byrne. — Oczywiście — oczy policjanta zwęziły się, gdy spojrzał na Byrne. — To miłe z pańskiej strony, że instruuje mnie w mojej pracy. — Położył dłonie płasko na biurku. — Wiele o panu myślę, M’sieur Byrne. Nie sądzę, aby wywierał pan dobre wpływy w Ahaggarze. Może napiszę raport na pański temat. — Nie wyjdzie poza komisarza policji w Algierze — odparł Byrne. — Może mi pan wierzyć. Policjant nic na to nie odpowiedział. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, gdy stemplował mój paszport i pchnął go przez biurko. — Wypełni pan fiche w trzech egzemplarzach. Gdyby pan nie wiedział jak, to jestem pewien, że M’sieur Byrne poinstruuje pana. — Wskazał ręką na stojący z boku stolik. Fiche okazało się małą kartką, niewiele mniejszą od pocztówki, wydrukowaną po arabsku i francusku. Pobieżnie ją przejrzałem i zagadnąłem Byrne'a: — Normalna biurokracja, ale co u diabła mam wpisać pod „plemię”? Byrne uśmiechnął się szeroko. — Przed kilku laty był tu facet z wyspy Man. Wpisał „Manx” — Oklapnął trochę pod moim spojrzeniem i rzekł: — Po prostu wstaw kreskę. Wypełniłem wszystkie trzy fiche i złożyłem policjantowi na biurku. — Kiedy wyjeżdża pan do Nigru? — zapytał. Spojrzałem na Byrne'a, a ten powiedział: — Zaraz. Musimy tylko pojechać do Abalessy zabrać trochę sprzętu. Policjant skinął głową. — Proszę nie zapomnieć zgłosić się na punkcie kontrolnym za miastem. Ma pan niefortunny zwyczaj omijania go, M'sieur Byrne. — Ja? Skądże znowu! — odparł Byrne niewinnie. Wychodząc, minęliśmy stojącego za drzwiami człowieka uzbrojonego w pistolet maszynowy. Kiedy znaleźliśmy się na, ulicy powiedziałem: — Nie lubi cię. Co to wszystko miało znaczyć? — Po prostu chłopcy w Maghrebie nie lubią, kiedy cudzoziemcy zbytnio spoufalają się z Tuaregami. Ten facet jest Arabem z Sidi—bel—Abbes. Czas już, aby zaczęli przeprowadzać nabór do policji wśród Tuaregów. — Czy może cię wpędzić w kłopoty? — Kiepska szansa. Komisarz policji mieszka w kieszeni Hesther Raulier. Przetrawiłem to w myślach i zapytałem po chwili: — Co powiedziałeś do niego po arabsku? Byrne uśmiechnął się. — Coś, czego nie powiedziałbym ci prosto w twarz. Że okazałeś się cholernie głupim turystą, który nie wiedział, co jest grane. Udało mi się dorzucić informację, że czekamy na wywołanie filmu. Przy odrobinie szczęścia sprawdzi to. Wybraliśmy się po zakupy. Byrne'a najwyraźniej dobrze tu znano i sporo było dobrodusznego przekomarzania się i śmiechu, a także herbaty miętowej. Kupił sól, cukier, mąkę, wszystkiego po trochu, w różnych miejscach. Kupił również mapę dla mnie, a następnie skierowaliśmy się do hotelu na ostatnie piwo. Kiedy usiedliśmy, powiedział: — Kissacka ani śladu, ale szepnąłem, żeby miano na niego oko. Mapę „Afryka Północna i Zachodnia” wykonał Michelin w skali 40 kilometrów na jeden centymetr, co daje 63 mile na cal. Mimo to miała duże rozmiary i z nawiązką pokryła mały stolik, przy którym siedzieliśmy. Złożyłem ją do wygodniejszych rozmiarów i spojrzałem na obszar wokół Tammanrasset. Teren, który przebyliśmy w ciągu ostatnich kilku dni, zajmował zdumiewająco małą część tej mapy. Mogłem go nakryć opuszką kciuka. Dostrzegłem rozległe, puste obszary i zapytałem: — Dokąd jedziemy? Byrne wziął mapę i położył palec na Tammanrasset. — Na południe stąd, ale nie główną drogą. Pojedziemy tą trasą, a kiedy dotrzemy do Fort Flatters, znajdziemy się w Nigrze. — Odwrócił mapę. — Tym sposobem wjedziemy do Air od północy i dalej przez Iferouane w dół do Timii. Moja posiadłość leży niedaleko stamtąd. Air to dobry kraj. Spróbowałem kciukiem określić odległość. Lotem ptaka było to około czterystu mil, prawdopodobnie na ziemi około sześciuset i, z tego co widziałem, przez wszystko co najgorsze. Air wydawał mi się górzystym krajem. — Co to jest ergi — spytałem. Byrne mlasnął językiem. — Sądzę, że najlepiej to określić jako morze piasku. Z ulgą zauważyłem, że na drodze do Air nie było żadnego ergu. Nie spiesząc się wypiliśmy piwo, a następnie powędrowaliśmy ulicą, aby odebrać zdjęcia. Nagle Byrne trącił mnie łokciem. — Patrz! — z drzwi przed nami wyszedł policjant, przeciął drogę i wszedł do poste de police. — A co, nie mówiłem? — powiedział Byrne. — Sprawdzał te cholerne zdjęcia. — Do diabła! — zakląłem. — Nie przypuszczałem, że to zrobi. Dość podejrzliwe towarzystwo, prawda? — Zachowywanie czystości rewolucji rodzi podejrzenie
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- 49 ROZDZIAŁ V INNY OBRAZ OFIAR POJEDNANIA 3 Księga Mojżeszowa 9 PONOWNE PRZEDSTAWIENIE RÓŻNYCH SZCZEGÓŁÓW OFIAR POJEDNANIA – MOJŻESZ I AARON WESZLI DO PRZYBYTKU,...
- Pułkownik Cathcart nie był w stanie ocenić, ile zyskał czy stracił na tej cholernej strzelnicy, i żałował, że nie ma przy nim pułkownika Korna, który mógłby ocenić dla niego...
- Gdy klatki były gotowe, przystąpiono do umocowania ich w dziurach wyciętych w ogrodzeniu, przy czym dziury te były tej samej wielkości co zamykane zasuwą otwory w klatkach...
- Oznacza to, że przy wytwarzaniu gamet przez heterozygotyczną samicę podczas oogenezy, w wyniku podziałów mejotycznych, dwa chromosomy X rozchodziły się do gamet...
- W moim życiu nie było przesadnie dużo powodów do dumy i nie bardzo mogłam się czymś przechwalać, nie przypominając przy tym kogoś z rodziny Charlesa Man-sona1...
- Będąc już przy sprawach finansowych,które z pewnością wszystkich zaciekawią,muszę zdecydowanie stwierdzić,że korzyści z tych pieniędzy miała zaledwie nieliczna grupa...
- Ja, gdy będę mógł, przyjdę, gdy będzie potrzeba, ale do mojego domu… Blada twarz starej jeszcze z wyrazem bólu, wymówki, niemego jęku podniosła się ku synowi, drżąca...
- Za latarnią Słup Island rozwinęliśmy całe żagle, a na propozycję Charleya przygotowano do wciągnięcia duży rybacki sztaksel*, zaś główny żagiel górny, zwinięty w kłąb u...
- Nowinę, że księżniczka ma poślubić młodego ofice-ra marynarki wojennej, Filipa Mountbattena, powitano w 1947 roku jako „jedno z tych przyjemnych i szczęśliwych...
- Istnieją nawet ślady czegoś, co mogłoby być jakimś pierwotnym językiem handlowym, być może poprzednikiem języka greckiego z naleciałościami aramejskimi, przy czym...