Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Nie prosiłam pana o tego rodzaju pouczenia, mój panie, jak się pan tam nazywa! Może pan sobie takich frazesów oszczędzić, w każdym razie jeśli idzie o mnie. W przypadku osoby, która w takim samym stopniu okazała się niewrażliwa co i odpychająca, szło o niejaką Johannę Lenz, z zawodu aktorkę. Jeśli oczywiście to może być zawód. Bo co by w istocie miały znaczyć takie określenia zawodu, jak choćby polityk, homeopata, opiekun społeczny, artysta i tym podobne? Było nie było, owa Johanna Lenz już na pierwszy rzut oka, a nie pierwszy raz patrzył na nią, jawiła się jako pełnokrwista istota, nader hojnie uposażona w niezwykle zmysłowo oddziaływującą powierzchowność. Niewykluczone, że można by uznać ją za jędrnociałą piękność formatu odpowiedniego dla wszystkich czasopism, ale do czytelników takich wydawnictw mężczyzna ów jednak nie należał. Zdawało się tedy wówczas, że zaczyna się tak jak zwykle wszystko to, co miało złożyć się na osobliwe, dobre i okropne zdarzenia kilku następnych dni. Że zaczyna się to, co ów mężczyzna posiadający stosowne predyspozycje, zaczął wietrzyć. Wtenczas jednak, we wczesnych godzinach nocnych pierwszego kwietnia wyglądało to tak, że po prostu pierwszy raz spotkali się świadomie: Johanna Lenz i Adalbert Wecker. Zdarzyło się to przed domem, w którym mieszkali. On już od kilku lat, ona od kilku miesięcy. Budynek znajdował się w Monachium, przy Germaniastrasse 175, w dzielnicy 22 zwanej Schwabingiem. Dla niej właściwe były: Inspektorat policji 5, przy Maria Josepha_Strasse 3, telefon 39 60 66. Poczta: Monachium 40. Urząd Stanu Cywilnego I. Gdyby ktoś życzył sobie opieki duchowej, do dyspozycji były: Dla wierzących, rzymskich katolików - Maryja od Dobrej Rady; dla ewangelików zaś kościół Zbawiciela. Tych zaś wzniesionych tutaj, jedno nad drugim pięciu pięter, nie można było w żadnym wypadku, ze względu na ich cementową monotonię, uznać za coś typowego dla MOnachium. Tego rodzaju pomysły można było przy tym wyobrazić sobie w niejednym innym, większym mieście zachodniej pozostałości Niemiec. To taka oszczędnościowa, użytkowa architektura. Jeśli nawet twór sklecony w ten sposób, z miejsca nie kojarzył się ze znormalizowanym śmietniskiem dla ludzi, czym w istocie był, mieszkańcy jego rozeznawali to dopiero później. Jeśli w ogóle rozeznawali. W jego ciasno nad sobą nawarstwionych piętrach znajdowały się tak zwane lokale, struktury mieszkalnego pszczelego plastra, o jednym, dwu, trzech pomieszczeniach. Były wyposażone we współczesny "standard". Ogrzewanie podłogowe działające umiarkowanie, wodę, zazwyczaj sączącą się przynajmniej w kuchni i toalecie. Poza tym było tam, zapewne uznawane za komfort szczególny, generalne urządzenie wentylacyjne, któremu zawsze udawało się równomierne rozprowadzanie po domu przenikliwych odorów kuchennych i całej reszty miazmatów. Tam więc, przed tym domem stali teraz, blisko wejściowych drzwi, znormalizowanych, nader funkcjonalnych, skleconych fabrycznie, prymitywnych i użytkowych. - Ma pan klucz do tego domu? A może tylko stoi pan tak sobie? - zapytała natarczywie Johanna. - Rzeczywiście tylko tak sobie stoję. Żeby jeszcze trochę ponapawać się przestrzenią tej nocy. Zwłaszcza, że po długiej i trzaskającej mrozami zimie, jest to pierwsza noc zapowiadająca wiosnę. Nie interesuje to pani? Nie musi. Pani pragnie tylko dowiedzieć się, czy mam klucz do budynku? Zgadza się, mam. - Proszę więc te drzwi otworzyć! - Czemu miałbym to zrobić? - Adalbert Wecker czynił wrażenie człowieka żądnego przygody. Również on, a któż jest od tego wolny, miał skłonności do lekkomyślnego zuchwalstwa. Nie były one u niego przypadkowe. - Dlaczego więc? - powtórzył. - Bo mieszkam tutaj, mój panie! Całkiem po prostu. - Nie mając klucza do wejściowych drzwi? Wydaje mi się to jakieś dziwne. Czy mogłaby pani wytłumaczyć to nieco dokładniej? - A co to pana obchodzi, człowieku - zareagowała zdecydowanie niechętnie Johanna
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Bywaj|e nam, druhu ozwaB si przyjaznie Czcibor, gdy ]Vtieszko daB znak, aby kmie podszedB bli|ej opowiadaj, co[ widziaB i zdziaBaB! KrzesisBaw pomieszany i zawstydzony obecno[ci ksi|t podszedB do stoBu i bez sBowa poBo|yB przed Mieszkiem Hodonowe pismo, które uprzednio jeszcze idc za klucznikiem dobyB ze swego woreczka
- Skutki doraźne to zaburzona lub zerwana interakcja wychowawcza oraz pejoratywna ocena zdarzenia wychowawczego przez wychowanka(zdarzenia, które określany jako błąd), a na...
- Były to jakieś olbrzymie budowle, raz baniaste, raz wysmukłe, przez które przelatywałem na wylot jak wiatr przez parkan...
- Różnicują się stanowiska, trwają spory o kształt niepodległej Polski: wytyka się błędy, zaniechania i działania świadome, które stały się źródłem wad ustroju Polski, braku...
- Kobieta w moim wieku patrzyła na mnie jak na smarkacza, miała swoje dorosłe i bardzo poważne flirty, ja nie bardzo orientowałem się w uczuciach, które mną rządziły, byłem...
- Stało na nim naczynie z brązu z ziołami (rycerz pasjonował się suszeniem ziół, które następnie podpalał i przez małą rurkę wdychał gryzący dym), butla wina i srebrny puchar...
- Nagle sobie uświadomiłem, że wszelkie informacje, które otrzymałem od istot – wiedzę pochodzącą z samego przeżycia, w tym z poprzedniego NDE – mogłem w końcu otrzymać...
- Obraz obyczajów epoki zyskujemy dzięki powieści Satiricon, które j autorem w czasach Nerona był przypuszczalnie senator Petroniusz, a także dzięki wierszom...
- Ma swój świat w sobie i jasnowidzenia nieziemskie, i szczęście, którego mu nikt nie odbierze i które ni czasu, ni ziemskich zmian się nie boi...
- Mamy zatem szybciej z Waszą Książęcą Mością załatwić wszystkie te sprawy, które obecnie nie tylko nie doszły do pożądanego wyniku, ale — zda się — obróciły się nawet na gorsze,...