Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
.. Stary pamiętaj ący j eszcze czasy komuny kiosk, o którym obie myślałyśmy znajdował się dokładnie pod jej domem, akurat przy skrzyżowaniu, a że w pobliżu - ściślej, w wysokim mrówkowcu 97 Nieki - mieszkali i dealer prochów, wysoki chłopak z ogoloną na zero głową, i banda blokersa Olesia, dużo się działo. Więc często paradowały tam patrole straży miej skiej, chyba pokazowo, bo gał-gany od Olesia wciąż załatwiały swoje narkotykowe interesy i wdawały się w kosmiczne bój ki, co j akoś nie przeszkadzało męskim typkom ze straży Umięśnione byczki prezentowały się groźnie w swoich odblaskowych, żółtych kamizelkach, z pałkami zwisającymi przy paskach spodni. - Dzięki! - muszkieterka wyglądała jak kupka nieszczęścia. - Nie ma za co - odparłam prostodusznie i nagle zaczęłam sama mieć wątpliwości, czy aby na pewno powinnam się w to mieszać. - Myślisz, że on ma na myśli ósmą wieczorem? Dlaczego by nie ósmą rano? - Bo wtedy jest jasno na dworze! Dostałaś ten zwitek po ósmej, czyli chodzi o wieczór - pokręciłam głową. - Wyobraź sobie czarne niebo, lejący się z niego deszcz, smak tajemnicy nieziemską poświatę wydzielaną przez jarzeniówki. Przechodnie kulą się pod dachami domów. Wielu dziwaków uwielbia działać o takiej porze... - ugryzłam się w język. Jędza ze mnie! Tego tylko brakowało, żebym roztoczyła przed nią wizj ę ponurych, budzących grozę kościotrupów i wampirów w skafandrach! - Zatem przekradniemy się tam razem - obiecałam pocieszająco - będę szła za tobą krok w krok. A w razie czego podbiegnę do tego faceta i zacznę tak wrzeszczeć, że pół miasta się zleci. Musimy dowiedzieć się, co w trawie piszczy. Skoro znalazłaś anonim w plecaku, to ten figlarz wie, gdzie chodzisz do szkoły, i na pewno zna twój adres. Co prawda z tym podbiegnięciem byłoby krucho, bo nadal noga bolała mnie niemal przy każdym ruchu, więc normalne chodzenie sprawiało mi niejakie kłopoty - A ty sądziłaś, że z igły robię widły tak? - j ęknęła. Najwyraźniej miała dziś ochotę na przysłowia. W takich okolicznościach nawet ona traciła głowę. - Niekuś, prochu nie wymyślimy - ciągnęłam - i lepszego rozwiązania też nie,- pó j ść tam powinnaś. Zresztą, j eżeli tego nie zrobisz, będziesz potem żałować. - Przez moment naszła mnie myśl, czy nie poprosić o pomoc jakiejś siły fachowej, na przykład Szeryfa, ale niepotrzebne nam było nagłaśnianie całej tej sprawy. - Zgódź się, Nieka - zajęczałam. - Przydybiemy tę żałosną kreaturę na gorącym uczynku... Przyjaciółka spojrzała na mnie wystraszona. - A mam jakieś inne wyjście? - mruknęła. Pytanie zabrzmiało czysto retorycznie. Wypadało nam w napięciu czekać, aż na zegarze wybije godzina dwudziesta zero zero. A potem? Chyba obie wolałyśmy o tym nie myśleć. TLozdziaŁ trzynasty 'po nitce do kŁebka W horoskopie Nieki, rasowego Skorpiona, przeczytałam kiedyś: Pełen nadzwyczajnej energii i radości życia. Nieugięty. Poczucie humoru i optymizm zjednują mu przyjaciół i pomagają przetrwać trudne chwile. Wpływ żywiołu wody pozwala Skorpionowi ufać we własne siły i możhwości. Pudło! Ani szczypty wrodzonego optymizmu, ani spontaniczności, nie mówiąc już o odwadze - nic nie pozostało z Nieki, kiedy po zapadnięciu zmroku spotkałyśmy się na zatłoczonym przystanku autobusowym naprzeciwko bloku Gontarkówny. Na domowy użytek wymyśliłam najprostszą historyjkę o powtarzaniu matmy przed klasówką. Moja rodzinka siedziała w salonie przy kolacji. Na stole, nakrytym przez mam przepięknie haftowanym obrusem, który właśnie podziwiał tata, stały moje ulubione pierożki z kapustą i grzybami, a wokoło pachniało czymś nieuchwytnym, swojskim i przytulnym. W tym liczniejszym niż zazwyczaj zgromadzeniu - bo (hura!) nareszcie przyjechał z tournee tatynek, a także zawitał do nas Praszczatek - trwały pogaduszki i rozgawory, a że błogi, konsumpcyjny nastrój zazwyczaj powoduje rozleniwienie, no i Poldek wygłupiał się na swojej żerdce, więc beztrosko przełknie- to moje dosyć pokrętne tłumaczenie. Chociaż poczułam na sobie niedowierzające spojrzenie Busi; ona jedna od razu zorientowała się, że kręcę, kiedy niewinnie rzuciłam: „Przyjaciółce zepsuł się telefon, więc musimy pogadać osobiście" (gdyby komuś zachciało się sprawdzać). Wiki i Miśki nie informowałyśmy przynajmniej na razie. I tak się dowiedzą potem, kiedy już poradzimy sobie z zaistniałą sytuacją. Właśnie, czy byłyśmy w stanie to uczynić? Mimo wszechpanującego chłodu, który przenikał przez nasze ciepłe kurtki, razem z porywistymi podmuchami wiatru, pociłam się jak mysz pod miotłą. Wewnątrz czułam gorąco, a jednocześnie gdzieś w skroniach niebezpieczne, szybkie pulsowanie. Ręce zwilgotniały mi z przejęcia, a kiedy wpatrywałam się w Niekę, serce mi się krajało. Biedaczka miała duszę na ramieniu, a raczej na obu ramionach, kiedy tak stała, okropnie przybita, z nosem utkwionym w ziemię; w swojej przydługiej i staromodnej, beżowej kurtce z misia, sprawiała wrażenie, że do trzech zliczyć nie potrafi. Ale zachowywała się z godnością i dzielnie nie uciekła jeszcze z placu boju. Punkt obserwacyjny na przystanku wydawał się doskonały W świetle palących się latarni bez trudu dostrzegłyśmy po przeciwnej stronie panią spod numeru 59, sąsiadkę Nieki, wścibskie, szeroko rozsiadłe w barach babsko, owinięte szczelnie płaszczem z kapturem. Nic nigdy nie uchodziło jej uwagi; bystre, złośliwe oczka śledziły lokatorów, a że babina na emeryturze czasu miała dużo, to wiedziała kto, kiedy, z kim, dlaczego i po co. Na prawo i lewo rozpowiadała, jak to Gontarkowa została sama, bo nie umiała utrzymać przy sobie chłopa. Oczywiście ktoś życzliwy doniósł o tym mamie Nieki, a ta zacisnęła zęby. Awantury kulturalnie nie zrobiła, ale kiedy hipochondryczka pewnej nocy zapukała do jej drzwi z atakiem nadciśnienia, prosząc o wsparcie, Gontarkowa powiedziała, że przykro jej, że wieczorami ma zwyczaj odpoczywać po ciężkiej pracy, więc w nagłych przypadkach niech pani szuka sobie pielęgniarki na dyżurze. Od tej pory między kobietami rozgorzała cicha wojna. Tak więc koszmarna sekutnica toczyła się w kierunku kio- sku, a za nią tuptał grzecznie jej mąż, który ponoć w domu starał się być przezroczysty czyli prawie w ogóle się nie odzywał. Kupowali papierosy. Ona sama ponoć przypalała jeden od drugiego, niedopałki wrzucając do wielkiego kubła, stojącego w rogu pokoju, dlatego pewnie pozwalała palić i jemu! Przechodnie podchodzili pod okratowaną ze wszystkich stron budkę, odganiając się od wiatru, kupowali gazety, bilety, podawali pieniądze przez małe okienko
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Powiadaj przecie: nie dla bryndzy bryndza, nie dla weBny weBna, ani pienidz nie dla pienidza"
- — No, aleja przecież żyję, Genowefciu! — Chwała Bogu, chwała Bogu, kwiatuszku ty mój — zaszlochała Genowefcia...
- Dodajmy, że przeciętny Polak nie pracuje 300 dni w roku i nie zarabia rubla dziennie z powodu mniejszych sił; dodajmy, że Anglik, żyjąc o 20 lat dłużej, więcej widzi, więcej...
- - Chciałabym nawet, żeby ktoś tu wszedł w tej chwili i żeby ta cała komedia wreszcie się skończyła! Coś przecież musiałoby się stać, gdyby mnie tu znalazł! - Na miłość boską...
- Nie przestawał powtarzać: — To nadzwyczaj przykre, takie historie nie powinny się zdarzać, wie pan przecie, że nienawidzę tego, i doprowadzi pan do tego, że więcej moja noga...
- Pieniacz! Mój trzydziestosześcioletni syn Tomek wybałuszył wzrok czytając o moim pieniactwie i parsknął: — Tato, przecież jedyny proces, jaki ty miałeś w życiu, to...
- Nie wiadomo skąd do Boskiego dotarło wsparcie; zajęty nowymi wojownikami Folko nie widział, kiedy i jak udało się garbusowi przeciąć grube drzewce broni Henny, ale ten wcale...
- Pytacie, dlaczego ta trzecia i ostatnia bajka nie jest o moim trzecim dziecku, o OleDce? No a jak|e mo|e by o niej? Przecie| ona, biedactwo, nie ma jeszcze ani jednego zba
- Ale architekci na pewno to również przewidzieli i czeka mnie albo krata z brązu, albo rura tak wąska, że się przez nią nie przecisnę...
- Wręcz przeciwnie — w każdej z ośmiu kategorii, w jakich możemy spotkać autentyczne historie SF, większość z nich zdecydowanie nie spełnia warunków, jakie zawarłem w...