Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
To, co obmyślił Kamion, trąciło geniuszem. Następnego ranka dostojny baron mozolnie odczytywał petycję, wyłuszczającą powody konieczności zwolnienia go z płacenia podatków. - Zdaje się, że znalazłem rozwiązanie naszego problemu -mruknął Kamion do mnie i Darana. Zszedł z podium i niedbałym krokiem podszedł do mówcy. - Mogę to zobaczyć, stary? - zapytał uprzejmie, wyciągając rękę po arkusz papieru w dłoni barona. Potem zdecydowanym ruchem wziął dokument od zaskoczonego szlachcica i spojrzał na nań. - Bardzo interesujące - oznajmił. - Jego wysokość rozważy to i powiadomi cię o swej decyzji w ciągu miesiąca. - Ale... - zaczął protestować baron. - Książę regent z całą uwagą zajmie się tą sprawą, stary. Coś jeszcze? Zbity z tropu baron zaczął coś bełkotać. - Kapralu - zawrócił się Kamion do jednego z żołnierzy przy drzwiach. - Słucham, lordzie Brand? - Mógłbyś mi znaleźć gdzieś kosz? - Sądzę, że tak, panie. - Bądź więc tak dobry i zajmij się tym. - Oczywiście. Kamion wrócił na podium i stanął twarzą do zebranych. - Jego królewską wysokość trapi to, że istota waszych petycji gu-bl się często podczas głośnego odczytywania, panowie, a to, co macie do powiedzenia, zasługuje na lepsze zrozumienie. Gdy tylko kapral ^ci, przejdzie pomiędzy wami. Włożycie petycje do kosza. Tym spo-s°bem będziecie mogli wrócić do swoich spraw, nie marnując czasu na oczekiwanie na głos. Pomyślcie, ile godzin oszczędzicie i ile waż-nych spraw będziecie mogli załatwić. IS4 POŁGARA CZARODZIEJ Zebrani gapili się na niego w osłupieniu. Wiedziałam, że wiek szość z nich nie ma nic do roboty. Godziny spędzone w sali tronowej nadawały sens ich istnieniu. Potem kapral wrócił z koszem i na polecenie Kamiona przeszed} pomiędzy zgromadzonymi. Zebrał wszystkie pracowicie przygotowa-ne petycje, choć niechętnie mu je oddawano. - Doskonale, panowie! - oznajmił Kamion. - Wspaniale! A teraz wracajmy do pracy. - Spojrzał w okno. - Pada - zauważył. - Szko-da, bo moglibyśmy pójść na ryby. Możemy uznać audiencję za zakończoną? Daran wstał z fotela, po czym wraz z Kamionem wyszliśmy za nim z sali. - Wcale mi się nie przysłużyłeś, Kamienie - poskarżył się Daran. - Teraz muszę przeczytać te wszystkie bzdury. - To nie zajmie waszej wysokości wiele czasu - zapewnił go Kamion. Podszedł do kominka i wrzucił zawartość kosza do ognia. - Och, ale ze mnie niezdara! Nie mogliśmy się powstrzymać od śmiechu. Uważam, że dworne i uprzejme maniery Kamiona bardzo pomogły mi przetrwać trudny okres po śmierci Beldaran. Był mądry, absolutnie lojalny i pełen osobistego uroku, który sprawiał, że wszystko, czego się dotknął, szło gładko. Jego żonę znałam całkiem dobrze. Choć niechętnie rozstawała się z mężem, rozumiała, że jego pozycja wymaga spędzania długich godzin ze mną i Daranem. W relacjach pomiędzy mną i Kamionem nigdy do niczego niewłaściwego nie doszło, ale gdyby sytuacja była inna... No cóż, nie ma chyba potrzeby roztrząsania tego tematu? Był początek lata 2038 roku, gdy pojawił się problem o wiele poważniejszy od rozwlekłych petycji dostarczanych władcy. Choć wybrzeża Wyspy Wiatrów wyglądają na nagie i wrogie, to wewnętrzne doliny są urodzajne i porośnięte bujną roślinnością - szczególnie w południowej części wyspy. Pozycja w alornskim społeczeństwie zależała - i pewnie nadal zależy - od posiadanego areału nadającej się do uprawy ziemi i owe południowe doliny były bardzo łakomym kąskiem-W jednej z nich żył wówczas baron Garhein, typowy alornski tyrafli który miał syna, Karaka, jak się okazało, pijaka i brutala. Ich sąsiad, baron Altor, był ojcem Cellan, pięknej, delikatnej i kulturalnej < —-^ ———————__ii/U«EC_^ czyny Po długich targach Ga^^T"—————————!« pomiędzy swymi dziećmi. Panna otrzynrtaT*™0^ ma^nstwo To me był szczęśliwy związek ST*,3 P°Sagu zie^-przyszedł ^mpletnie^ja^J^ d°^mnatyp^^ w najbardziej brutalny SDOS1 ?*L** znaJ°™ość z Cellan ™ * agu zemię. zczęwy związek. Karak do komnaty panny młodej yszedł kompletnie pijany i bliższą znajomość z Cellan zawarł ajbardziej brutalny sposób, jaki można sobie wyobrazić. Potem o już tylko gorzej. Okazało się, że Karak, typowy podlec Wieść o tym dotarła do -j ._
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Normalnie to ja całe boże dnie chodzę sobie, jeżdżę, jak się da, tu jestem parę dni, potem gdzie indziej się przenoszę, potem znowu gdzie indziej i ja w tym wiecznym ruchu spotykam...
- Moglibyście pomyśleć, że były bardziej oczywiste powody: mój mąż mnie ignorował albo dzieci były nieznośne, albo moja praca była jak kierat, albo że chciałam sobie...
- Opowiadano sobie z niemałą grozą, jakoby gdzieś na dalekim Wschodzie spadł temi czasy z nieba olbrzymi potwór mający trzy wiorsty długości a pół wiorsty szerokości...
- Nie powiedziałem sobie: „Teraz go już nigdy nie zobaczę”, albo „Teraz już nigdy nie uścisnę mu ręki”, ale: „Teraz go już nigdy nie usłyszę”...
- Mimo że ojciec i rodzeństwo troszczyli się o mnie jeszcze bardziej, mimo że staliśmy się sobie jeszcze bliżsi, wszystko się zmieniło...
- Nagle sobie uświadomiłem, że wszelkie informacje, które otrzymałem od istot – wiedzę pochodzącą z samego przeżycia, w tym z poprzedniego NDE – mogłem w końcu otrzymać...
- Och, potrafię sobie wyobrazić, jaką masz teraz minę! Nie przejmuj się, nie zamierzam się poddać! W gruncie rzeczy, mogę Ci udzielić innej odpowiedzi na pytanie, jakie zawsze...
- W wiele lat później Garp miał sobie uświadomić z rozczuleniem, że to jąkanie starego było czymś w rodzaju posłania dla Tincha od ciała Tincha...
- Ma swój świat w sobie i jasnowidzenia nieziemskie, i szczęście, którego mu nikt nie odbierze i które ni czasu, ni ziemskich zmian się nie boi...
- O ile dotąd w państwach cywilizowanych wymiar spra- wiedliwości nie mógł sobie stawiać innych celów poza sądzeniem, o tyle obecnie "przestępstwo" miało być zagrożone nie...