Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Potężne cielsko na pewno by je strawiło! Stały się łupem tego węża! - Oooo, młode kobietki! - zasyczał Pyton. - Mój ulubiony posiłek! Lecz najpierw musicie się przede mną ukorzyć! Pokłońcie mi się, padnijcie na twarz przed straszliwą męskością, którą ucieleśniam! Co za okropność! A jednak nieodparty wzrok węża zagłuszał poczucie straszliwego niebezpieczeństwa. Ivy była przerażona, mimo to chciała być pożarta przez tego potwora. Przykuwał ją do ziemi nie tylko hipnotyzujący wpływ gadzich oczu; także słabnąca chęć oporu. Strasznie jest wiedzieć, co nastąpi, i nie chcieć się przed tym bronić! - Na kolana! - syczał Pyton. - Pokłońcie się, smaczne kąski! Żądam hołdu, zanim się pożywię! Posłusznie padły na kolana, pozbawione woli przez te przeraźliwe ślepia. Elektra wysunęła się troszkę przed Ivy i jej ciało na chwilkę zasłoniło księżniczkę przed wzrokiem Pytona. Zniknął nagle straszliwy przymus. Ivy się zbuntowała. Czyż mogła kiedykolwiek pragnąć jakiegoś kawałka tego paskudnego gada? Lecz Elektra dalej była zahipnotyzowana. Ivy wyczołgała się przed nią, osłaniając oczy przed ślepiami Pytona i osłoniła dziewczynę. Gad był jak hipnotykwa - ubezwłasnowolniał tych, co patrzyli mu w ślepia, lecz tracił całą moc, gdy tylko przerwało się kontakt wzrokowy. Było już za późno. Rozwarła się olbrzymia paszcza i za moment pochłonie jedną z nich. Pyton nie musiał hipnotyzować cały czas, wystarczyło, żeby znalazł się dość blisko. Tak jak teraz. - Trzepnij go! - szepnęła Ivy, dotykając ramienia Elektry. - Wzmocnię cię! Dziewczyna wyrzuciła w przód drugą rękę i trzasnęła Pytona w masywny pysk. Sam cios był śmiechu godny - równie dobrze mogła uderzyć w pień potężnego drzewa - ale włożyła w ów cios całą elektryczną moc, daną jej przez magiczny talent i dodatkowo wzmocnioną przez Ivy. Nastąpiło tak silne wyładowanie, że idący od niego podmuch na moment ogłuszył księżniczkę. Pyton zesztywniał, a potem zwiotczał; wielki łeb opadł na ścieżkę przed dziewczętami, ogon wił się bezładnie. Zaaplikowany przez Elektrę wstrząs ogłuszył gada. Ivy usiadła, kręciło jej się w głowie. Oj, nie dla niej takie bliskie wyładowania! - Uciekajmy stąd, Elektro, zanim przyjdzie do siebie. Fakt, Pyton zaczynał dawać oznaki życia. Był tak wielki i wytrzymały, że nawet potężny cios mógł go ogłuszyć tylko na krótko. Księżniczka pomyślała przelotnie, że może by tak dołożyć mu jakimś kamieniem, ale natychmiast zdała sobie sprawę, że nie wystarczyłoby jej sił - nawet po wzmocnieniu - aby choć wgnieść masywną czaszkę. Bezpieczniej było uciec. Dziewczęta podniosły się chwiejnie. Cielsko Pytona blokowało ścieżkę, mogły się tylko cofać w górę zbocza. Gad wkrótce się ocknie i podąży za nimi, a tym razem nie będą mogły go trzepnąć, bo Elektra się wyładowała. Nie była Maginią i nie potrafiła korzystać ze swego daru parę razy dziennie. Ivy mogła posługiwać się swoim talentem tak często, jak chciała, ale co by dało wzmocnienie Pytona? Pewno stałby się jeszcze gorszy! - Nie uciekniemy mu! - wysapała Elektra. - Nie dotrzemy na szczyt! - Musimy znaleźć jakąś boczną dróżkę, gdzie nie mógłby nas ścigać, lub przynajmniej nie tak prędko - stwierdziła Ivy. Przemilczała wątpliwości, czy potrafią odszukać taką ścieżynkę. Ruszyły dróżką, trochę chwiejnie; trzymały się za ręce, żeby Ivy mogła wzmacniać siły Elektry. Za kolcokrzewem znalazły boczną, krętą ścieżkę. Nie zauważyły jej przedtem. - Przecież ten kolcokrzew nas porani! - zaprotestowała Elektra. - Zaraz się nim zajmę - pocieszyła ją Ivy. Księżniczka stanęła przed krzakiem i zaczęła myśleć o tym, jakiż on jest milutki, jakie ma dekoracyjne kolce (na pewno nie po to, żeby kłuć, raczej dla ozdoby...), że takie śliczne krzaczki atakują wyłącznie węże, a nie młode miłe dziewczęta. Potem ostrożnie dotknęła liścia... - i nic się nie stało. Przecisnęła się obok kolcokrzewu, Elektra za nią (miała zaufanie do talentu przyjaciółki). Jej też nie pokłuł. Kiedy już się znalazły na bocznej ścieżce, Ivy znów się skoncentrowała na krzaku. Tym razem skupiła się na jego nienawiści do wszystkiego co gadzie, a szczególnie na odrazie do monstrualnych Pytonów. Powinien przeraźliwie pokłuć każdego takiego stwora! Dziewczęta poszły dróżką. Nie ociągały się, chociaż nie gnała ich już panika. Musiały znaleźć jakieś schronienie, zanim Pytonowi uda się wyminąć kolcokrzew. Ścieżka była mało uczęszczana, lecz Ivy wyczuła jakąś magię. Wzmocniła ją i ścieżka stała się wyraźniejsza, broniona ochronnym zaklęciem. Chyba ktoś z niej regularnie korzystał, żeby odwiedzać Muzy. - Kto jeszcze mieszka na Parnasie? - zapytała Ivy. Powinna to wiedzieć, ale jakoś nie mogła sobie teraz przypomnieć. - O rety, nie mam pojęcia - odparła po zastanowieniu się Elektra. - Na samym czubku jest Simiurg na Drzewie Życia, potem Pyton i Dzikie Kobiety. - No i Drzewo Nieśmiertelności na drugim wierzchołku - dodała Ivy. - Ta ścieżka schodzi w dół, więc wiedzie w zupełnie inne miejsca. Chciałabym mieć pewność, że nie wpadniemy z deszczu pod rynnę. - Wszystko będzie lepsze od tego ohydnego potwora! - wykrzyknęła Elektra. - To okropne zostać zjedzonym, jestem tego pewna, ale to straszliwe spojrzenie pokazywało, że Pyton szykuje nam coś o wiele gorszego niż samo połknięcie. - Przykro mi to mówić - dodała Ivy, która aż zadrżała na wspomnienie ślepi bestii - lecz jestem po stronie Menad, jeżeli walczą z tym potworem. Ta ścieżka ma w sobie coś, czego nie rozumiem. Zastanawiam się, czy powinnyśmy nią dalej iść. - Hmm, jeżeli Pyton nie... Ponad nimi zatrzeszczało, jakby ktoś wyrwał z ziemi kolcokrzew, nie bacząc na kolce. Dziewczęta bez dalszych dyskusji pobiegły ścieżką w dół. Ścieżka doprowadziła je do doliny, wyciętej w zboczu góry. Stały tam potężne kamienne ruiny, szczątki jakiejś starożytnej świątyni. Krągłe kolumny wznosiły się ku niebu, jakby wciąż podpierały dach, którego już dawno nie było. Promienie słońca oświetlały ruiny, ostro podkreślając każdy kontur. - Co to takiego? - spytała Elektra, wchodząc na kamienną płaszczyznę, która niegdyś musiała być piękną posadzką. Zanim Ivy zdążyła odpowiedzieć, zza zrujnowanej ściany wyszedł brodaty, leciwy mężczyzna w todze. - Pytia! - zawołał. - W samą porę! - Co? - zdumiała się Elektra. - Jesteście nowymi kapłankami. Przepowiedziano, że nadejdziecie, ale baliśmy się, że zjawicie się za późno. Tędy! - Ależ my nie jesteśmy kapłankami! - zaprotestowała Ivy. - Jesteśmy po prostu dwiema niewinnymi panienkami, które..
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Zgromadzona w nich woda to odpowiednik rocznych opadów śniegu i deszczu na obszarze siedmiu pasm górskich w czterech stanach dwóch krajów, obszarze większym niż Francja...
- Bywają rafy o kształcie piramidy — pojedyncze szczyty sterczące znad wody; inne mają formę koła złożonego z wielkich kamieni; inne jeszcze tworzą korytarze...
- Wśród więzionych konspiratorów galicyjskich z lat 1833 -1845 chłopów w ogóle się nie spotykało, natomiast bogatsi mieszczanie stanowili wśród nich zaledwie l,2°/o, zaś...
- Zciany byBy udekorowane skromnie, lecz gustownie: wisiaB na nich Bupek zawierajcy skamieniaBe szcztki ryby, fotografia, na której [ciskaBem dBoD szympansa, oraz wypchany nietoperz
- Istnieją jednak legendy My z rasy chap - hopaj - chwatów jesteśmy wielkimi podróżnikami, przemierzaliśmy rozległe obszary od wielu generacji i zebraliśmy owe legendy...
- Powoli wracali do stajni, w której trzymano tylko konie Calhenny’ego, a później Morris szedł do swojego wielkiego domu, a Beau do swojej chaty, gdzie czekała na niego...
- Dy Joal, który zdążał do ibrańskiej granicy sam i w wielkim pośpiechu, zebrał ich w mieście leżącym u stóp tych gór, gdzie zarabiali na marny żywot, raz eskortując...
- Z Wielkiej Encyklopedii radzieckiej każdy radziecki żołnierz czerpał niewzruszoną pewność, że Suworow to „największy wódz wszechczasów" (Napoleon występuje tam jako...
- Wręcz przeciwnie — w każdej z ośmiu kategorii, w jakich możemy spotkać autentyczne historie SF, większość z nich zdecydowanie nie spełnia warunków, jakie zawarłem w...
- Wyglądało na to, że tylko ona mogła zapobiec przelewowi krwi, poślubiając jednego z nich, - A co będzie, jeśli lady Gillyanne zostanie zraniona lub zabita podczas walki? -...