Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
A wtedy same próby zmiany zachowania na ogół nie skutkują. We wspomnianej książce zamieściliśmy szereg pytań, które mają zaprowadzić czytelnika do źródła jego problemów, tak aby mógł zostać uzdrowiony od wewnątrz, zamiast dalej przylepiać na swoje rany chrześcijańskie "plasterki", które odpadają, gdy mocne postanowienie zaczyna się chwiać. Pytania dotyczące drugiego zagadnienia brzmią następująco: Czy ta kochana przez nas osoba nie sprawia wrażenia, jakby ceniła nas mniej niż inni? Czy wygląda na znudzoną, kiedy mówimy, albo mija nas bez słowa? Czy nie zauważa naszego nowego stroju albo nie stara się wprawić nas w dobry humor? Większość z nas nie ma problemów z kontaktowaniem się z osobami, które wyraźnie nas kochają i zapewniają nas o tym, które z uznaniem przyjmują każde nasze słowo, reagują żywo na nasze poczucie humoru i chwalą nas. Tacy ludzie dają nam "srebrne puzdereczka", a my staramy się, by każdy dzień był dla nich świętem. W każdej rodzinie znajdzie się jednak ktoś, kto swoją obecnością nie wyzwala w nas radości i entuzjazmu; ktoś, kto - szczerze mówiąc - raczej gasi w nas te uczucia. Jako porządni, praktykujący chrześcijanie nie lubimy przyznawać się do tego, że tak naprawdę nie kochamy wszystkich ludzi bezwarunkowo. Wolimy myśleć, że wina leży po stronie drugiej strony. Gdyby tylko on (ona) się zmienił (zmieniła)... Kiedy jednak przestaniemy życzyć sobie gwiazdki z nieba i przyznamy, że sami też nie jesteśmy bez skazy, Bóg wkrótce rozpocznie dzieło uzdrowienia w naszym sercu. Spoglądając wstecz na lata, kiedy wychowywałam swoje dzieci, widzę, jak łatwo było dawać "srebrne puzdereczka" Lauren. Zawsze była grzeczna i posłuszna. W sposób dojrzały i odpowiedzialny zajmowała się młodszym rodzeństwem, przynosiła ze szkoły dobre stopnie, była duszą towarzystwa i wracała wieczorem do domu na czas. Lubiła, kiedy uczestniczyłam w tym, co robi, i wiedziała, że może urządzać w domu prywatki lub spotkania biblijne, a także zapraszać do niego - jak do bezpiecznej przystani - przyjaciół, którzy znaleźli się w tarapatach. Dziękowała mi za to, co robię, a ja ceniłam ją za to, kim jest. Marita nie była typem grzecznego, posłusznego dziecka, ale wszystko, co robiła, było śmieszne. Często gdy miałam ją za coś ukarać, występowała z tak komicznym tekstem, że wybuchałam śmiechem. Zawsze potrafiła mnie rozbroić. I chociaż wiedziałam, że mną manipuluje, nie miałam jej tego za złe, gdyż była to jednocześnie znakomita zabawa. Patrząc na to wydarzenie z perspektywy czasu wiem, że Fred nie potępiał ani moich wykładów, ani mnie osobiście. Jako nastolatek po prostu zaczynał sobie uświadamiać, czym się zajmuję i był szczerze zdumiony, że słowa jego zupełnie zwyczajnej matki mogą coś ważnego oznaczać. Wypowiedział tylko na głos to, co akurat przyszło mu do głowy, i nigdy więcej już do tego tematu nie wrócił. Starałam się świadomie zignorować ten jego komentarz, ale gdzieś w moim umyśle istnieje rejestr zatytułowany "afronty i krzywdy" i wydaje mi się, że musiałam w nim wtedy postawić ledwo widoczny znaczek przy imieniu Freda. Niedługo po tamtym zdarzeniu Fred przyszedł któregoś dnia ze szkoły i oznajmił wesoło: - Pani Johnson powiedziała mi, że mam czarującą osobowość. Niewiele myśląc wypaliłam: - Chętnie zobaczyłabym trochę tego czaru tu, w domu. Ledwie skończyłam mówić, ujrzałam na jego twarzy wyraz kompletnego załamania i zaczęłam się zastanawiać, skąd wzięły się we mnie te słowa. Co sprawiło, że kochająca matka rzuciła nieżyczliwą i niepotrzebną uwagę swemu dobremu synowi, który cieszył się z otrzymanego komplementu? Czyżby przyczyną była ta kolumna w moim umyśle, w której zaznaczyłam doznaną krzywdę i podświadomie czekałam, aż traf się okazja, żeby wyrównać rachunki? Jakże trudno jest nam, rodzicom, przyznać się do tego, że jednak notujemy w pamięci tego typu incydenty, że zapamiętujemy to, co wydało nam się negatywne. Patrząc z perspektywy czasu widzę, że pani Johnson ofiarowała Fredowi duże "srebrne puzderko", które przyniósł z dumą do domu. Mogłam dodać jeszcze jedno od siebie, ale zamiast tego chwyciłam "puzderko" od pani Johnson i wyrzuciłam je, Freda zaś odesłałam do jego pokoju z pustymi rękami. Czy mieszkają z tobą pod jednym dachem osoby, których ręce są puste? Dzieci, które rozpaczliwie pragną usłyszeć parę życzliwych słów, a ty im ich nie dajesz? Współmałżonek, który boi się podzielić się z tobą otrzymanym komplementem, bo może usłyszeć: "Taak? Spróbowaliby trochę z tobą pomieszkać!" Czy jest ktoś, kogo naprawdę kochasz, a kto nie odważyłby się pokazać ci swojego "srebrnego puzdereczka", gdyż wie, że je zgnieciesz, kopniesz albo wyrzucisz do śmieci? Jakże bym chciała uratować choć część z tych "srebrnych puzdereczek" należących do mojej rodziny, które w ten czy inny sposób zostały obrócone w śmieci. Jakże bym chciała je odnaleźć, wygładzić srebrny papier i przewiązać je nową wstążką z piękną kokardą. W odpowiedzi na moje opowiadanie o tym, jak zabrałam synowi "srebrne puzdereczko" napłynęło wiele listów na podobny temat. Mary przyjechała na rekolekcje, na których mówiłam o znaczeniu wypowiadanych przez nas słów, i tych dobrych, i tych złych. Poprzedniego wieczoru zwierzyła się swoim przyjaciołom, że ma problemy wychowawcze ze swym pięcioletnim synem Johnem Richardem. Inni podzielili się swoimi trudnościami związanymi z wychowywaniem dzieci; jedni drugich podnosili na duchu przykładami zwycięskich "bitew". W niedzielę podczas wykładu, kiedy zacytowałam moją odpowiedź na "czarującą osobowość" Freda, przyjaciółka Mary szepnęła do niej: "Biedny John Richard", co miało oznaczać, że to biedne dziecko czeka ciężkie życie u boku takiej matki. Te trzy słowa dokonały w Mary spustoszenia
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- — Jakim sposobem zdążył od ciebie w osiem minut pod kino Stolica? — Wcale nie zdążył! Jeżeli nie miał pod ręką samochodu… — Samochodem też by nie zdążył...
- Te z kolei, jeżeli mają miejsce zbyt często i amplituda ich wahań jest zbyt duża, mogą stanowić czynnik zmniejszający w istotny sposób stabilność warunków wymiany...
- „Sędzia śledczy (S): Swamp, Swamp, Swamp! Jeżeli pan myśli, że uda mu się wyłgać jakąś fikcyjną postacią, to się myli...
- Jeżeli zaś górę weźmie rząd „frontu ludowego", nie może ulegać wątpliwości, iż w Hiszpanii dokonany będzie przewrót komunistyczny i że powstanie Hiszpańska Republika Rad,...
- Czymże zatem jest poznanie naukowe, jeżeli nie jest i być nie musi spełnianiem warunków scjentystycznego modelu badania naukowego? Nie może też być modelem badań brak...
- Marek, który już tego nie robił, zaproponował radzie gminnej, aby tę kwotę przeznaczyła na inny cel, oświadczając, że jeżeli ksiądz chce mieć dzwonnika, może go sobie...
- Czy może mi pan powiedzieć, jakie otrzymam gwarancje dyskrecji, jeżeli zgodzę się wyjaśnić panom to, o czym nie wiedział nikt prócz Stefana Vincy? - Byłem oficerem lotnictwa...
- Kucharski wymieni kogoś? A jeżeli (jak sądzę) nie wymieni, to o czym i o kim on właściwie mówi? P...
- Jeżeli nawet ta pierwsza tendencja dominuje wśród najszerszych kręgów społeczeństwa, to równocześnie są grupy i jednostki myślące i działające w duchu dezaprobaty dla...
- - Czuł, że musi tu bronić się z całej siły, która mu jeszcze pozostała, twardo, brutalnie, jeżeli nie będzie można inaczej...