Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Starsza pani obserwowała zajście bez słowa, Hillary potrafiła zresztą sama zabrać głos w swojej sprawie. - Nigdzie nie jadę. - Pozwól sobie przypomnieć, że nadal jesteś mężatką. A może w czasie mojej nieobecności złożyłaś pozew o rozwód? Zauważył, że Hillary i Philip wymieniają krótkie spojrzenie. Nie złożyła pozwu, ale zamierzała to uczynić, a nagłe przybycie Nicka mogło opóźnić realizację ich planów. Byli właściwie gotowi ogłosić swoje zaręczyny. Pani Markham nie była tym zbytnio uszczęśliwiona. Znała reputację Hillary i nie darzyła jej choćby cieniem sympatii. Powiedziała to zresztą Philipowi. Ta dziewczyna była gorsza od wszystkich jego poprzednich żon i mogła go kosztować majątek. - Zadałem ci pytanie, Hillary. Czy złożyłaś pozew o rozwód - powtórzył Nick. - Nie, nie złożyłam. - Pochwycił w jej głosie dawny wyzywający ton. - Ale zamierzam to zrobić. - Interesująca wiadomość. Na jakiej podstawie? Posłała mu wściekłe spojrzenie. - Porzucenie oczywiście. Miałeś wrócić na święta, a potem w kwietniu. - Przez cały ten czas, moje biedne kochanie, ty usychałaś z tęsknoty za mną. Zabawne, że nigdy nie otrzymałem odpowiedzi na liczne listy i depesze. - Nie sądziłam, że może dotrzeć do ciebie poczta... skoro jest wojna i w ogóle... - jej głos się załamał, a Nick wybuchnął śmiechem. - Cóż, jestem w domu, więc to wszystko nie ma najmniejszego znaczenia. Zabieraj swoje rzeczy i wyjeżdżamy. Jestem pewien, że pani Markham ma już zupełnie dosyć naszego towarzystwa. - Zerknął na starszą panią i po raz pierwszy dostrzegł, że się uśmiecha. - W gruncie rzeczy jestem rozbawiona. To wszystko przypomina angielską sztukę, tyle że jest ciekawsze, bo prawdziwe. - Jak najprawdziwsze - uśmiechnął się ciepło Nick i zwrócił się do żony: - Dla twojej informacji podaję, że sprawy, które zatrzymały mnie we Francji tak długo, były związane z obronnością naszego kraju. Poważne kontrakty o niebagatelnym znaczeniu na wypadek, gdyby Niemcy mieli nam bezpośrednio zagrozić. Byłoby ci bardzo trudno przekonać sąd, że zostałaś porzucona. Sądzę, że opowiedziano by się raczej po stronie powodów, dla których pozostawałem poza krajem tak długo. Słowa Nicka wprawiły Hillary we wściekłość, a i Markham nie wyglądał na zachwyconego. - Sądziłam, że handlujesz z Niemcami. Tak było przecież w zeszłym roku. - Poniosłem wprawdzie znaczne straty, ale zerwałem wszystkie umowy z Rzeszą, z czego prezydent był bardzo zadowolony, kiedy go o tym powiadomiłem - wyjaśnił Nick, nie wspominając o pomocy dla Polski, która również uradowała prezydenta. - A zatem szach, przyjaciele - uśmiechnął się do obecnych. - Porzucenie wam odpada, a na zdradę małżeńską nie macie dowodów. - Mówiąc to, siłą wyrzucił z myśli wizerunek Liane, chociaż wspominał ją nieustannie, odkąd rozstali się na nowojorskim dworcu. - Obawiam się w związku z tym, że wciąż pozostajemy małżeństwem, które w dodatku ma syna czekającego na rodziców w Bostonie. Chodźmy, zabawa skończona. Przez dłuższą chwilę stali we trójkę bez słowa, aż wreszcie pani Markham uznała za stosowne włączyć się w przedstawienie. - Moja droga, idź po swoje rzeczy, proszę. Jak mówi ten pan, zabawa skończona. Hillary z wyrazem całkowitego zniechęcenia na twarzy popatrzyła najpierw na panią Markham, później na Philipa, wreszcie na Nicka. - Nie możesz tego zrobić, do jasnej cholery. Nie możesz znikać prawie na rok, a potem oczekiwać, że dam się odebrać jak mebel pozostawiony w przechowalni... Zamachnęła się ręką na Nicka, lecz zdążył przytrzymać jej dłoń, mówiąc pogodnym niewzruszonym głosem: - Nie tu, Hillary, nie wypada. Na takie dictum wypadła z pokoju jak burza i dwadzieścia minut później powróciła z dwiema dużymi torbami, swoją służącą i francuskim pudlem. Philip wyszedł za nią z pokoju, pani Markham natomiast poprosiła Nicka, żeby w czasie ich nieobecności usiadł i napił się czegoś. Obydwoje nalali sobie podwójnego bourbona i Nick przeprosił gospodynię, iż zatrzymuje ją z dala od gości: - Drobiazg. Właściwie... - uśmiechnęła się - sprawiło mi to satysfakcję. Wyświadcza mi pan wielką przysługę. Bardzo niepokoiłam się o Philipa. - Przez dłuższą chwilę siedzieli w milczeniu, wpatrując się w swoje szklanki, wreszcie pani Markham znów spojrzała na Nicka. Doszła do wniosku, że darzy go sympatią. Miał charakter i nie mogła go nie podziwiać za sposób, w jaki radzi sobie z tą latawicą, którą poślubił. - Proszę powiedzieć, Nick... mogę mówić do ciebie Nick? - Oczywiście. - Jakim cudem dałeś się uwikłać w to małżeństwo? - Obłędnie się w niej zakochałem, kiedy miała dziewiętnaście lat - wyjaśnił i westchnął na wspomnienie Liane. - Była wtedy bardzo piękna. - Nadal jest piękna. Ale to niebezpieczna kobieta. Właściwie nie - żachnęła się. -. To nie kobieta. To dziewczyna... Raczej zepsute dziecko. - Pochwyciła spojrzenie Nicka. - Zniszczy mojego syna, jeśli dostanie go w swoje ręce. - Obawiam się, że zniszczy mojego. - Nick powiedział to bardzo cicho, a pani Markham skinęła głową, jak gdyby jakaś myśl sprawiała jej satysfakcję. - Nie pozwolisz jej na to. Pamiętaj, nie daj się zniszczyć
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Moglibyście pomyśleć, że były bardziej oczywiste powody: mój mąż mnie ignorował albo dzieci były nieznośne, albo moja praca była jak kierat, albo że chciałam sobie...
- Nie przestawał powtarzać: — To nadzwyczaj przykre, takie historie nie powinny się zdarzać, wie pan przecie, że nienawidzę tego, i doprowadzi pan do tego, że więcej moja noga...
- Teper maju dwajcit sztyry, lublu same oficery; | :ho ho, hoja hoja, hołowońkoż bidnaż moja:|...
- Najbardziej władczym, na jaki mógł się zdobyć tonem, ryknął: - Rozkazuję ci pocałować moją rękę! Sol z pogardą patrzyła mu prosto w oczy...
- Co więcej ojciec przejawiał wyraźne zdenerwowanie, bo pilne obowiązki przeszkodziły mu w pójściu na przyjęcie, za co obrazili się na niego nie tylko przyjaciele, ale i moja...
- Pomogła mi w tym moja znajomość języka albańskiego i koleżeństwo po piórze z jednym z archeologów prowadzących wykopaliska, profesorem Franco Prendim...
- Nikt nawet nie podchodził, tylko strażnicy z automatami, którzy też rzucali zdziwione spojrzenia w moją stronę...
- Jeżeli natomiast odzyskam moją plantację, ani szeląga nigdy się od niego dopominać nie będę...
- Jestem całkiem zadowolony z tego, co stworzyła moja wyobraźnia pod stosownym przymusem...
- Nie dosc, ze nie jest tym, kim sie wydaje, to jeszcze nie bedzie moja na stale...