Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Jeżeli tak było, należało wykonać nakłucie worka osierdziowego w celu opróżnienia go z krwi. Standardowe postępowanie polegało na wprowadzeniu pod kontrolą EKG igły z wkłucia przez nadbrzusze z ominięciem wątroby, dalej przez przeponę i w końcu przez osierdzie ryzykowny, potencjalnie niebezpieczny zabieg. Eryk miał inne plany. Zerknął w kierunku drzwi, zastanawiając się, co, u diabła, zatrzymało Davea Subarskyego. - Najpierw zdjęcia, najpierw zdjęcia - powiedział z wymuszonym spokojem. - Potrzebne mi natychmiast dobre zdjęcie boczne kręgosłupa szyjnego. I niech zrobią też klatkę piersiową oraz miednicę. June, nie sądzę, aby teraz potrzebował intubacji, ale może później. Wygląda mizernie. Jakie ma ciśnienie? June Feldman próbowała je zmierzyć za pomocą mankietu i elektronicznego stetoskopu Dopplera, ale potrząsnęła głową. - Jak tylko pobiorą mu krew do badania, podłączcie się do tętnicy. A potem cewnik do otrzewnej - polecił Eryk. Feldman wzięła się do roboty, wkłuwając się do tętnicy promieniowej, podczas gdy drugi lekarz wymacał odpowiednie miejsce obok pępka i wepchnął cewnik do jamy brzusznej. Czysta sól fizjologiczna w drenie świadczyła o braku krwawienia wewnętrznego. Eryk skinął głową. Badanie wykluczyło uszkodzenie śledziony lub wątroby i w zasadzie eliminowało rozerwanie aorty. Prawdopodobieństwo tamponady osierdziowej jako przyczyny wstrząsu u Russella Cowleya wzrosło kilkakrotnie. Terri Dillard wpadła do sali. - W jakim jest stanie? - spytała bez tchu. - Ani lepszym, ani gorszym - odparł Eryk. - To tamponada. - Jesteś pewny? - Jeszcze nie, ale prawie. A jeśli tak jest, to usiądź. Zobaczysz coś,czego jeszcze nikt nie widział, nawet ja. Oczywiście, o ile ten cholerny Subarsky przywlecze się tu na czas. - No cóż, mam nadzieję, że bez względu na to, co jest, pojawi się szybko - powiedziała Terri. - Właśnie dostaliśmy wiadomość przez radiotelefon. Pogotowie jedzie do nas z następnym przypadkiem o priorytecie jeden. Mężczyzna znaleziony w zaułku North End. Brak pulsu i oddechu. Reanimują go. - Śnieżny nurek? - zapytał Eryk, wciąż obserwując lekarzy i techników. Tak nazywano w Bostonie bezdomnych wyciąganych zimą ze śnieżnych zasp. Przeważnie już nie można było im pomóc. - Tak sądzę - stwierdziła Terri. - Ci z pogotowia nie chcieli wiele mówić przez radio, ale podali, że w kieszeni płaszcza miał prawie pustą butelkę wina. - Jeszcze żyje? - Mam wątpliwości. Odniosłam wrażenie, że zajmują się nim tylko dlatego, iż takie są przepisy. - EKG? - Linia izoelektryczna z pojedynczymi skurczami agonalnymi. - Źrenice? - Szerokie, sztywne! - Boże! Terri, czy nie mógłby zająć się nim ktoś inny? Tutaj dzieją się wielkie rzeczy. Ten gość jest prezesem dużej firmy, członkiem rady nadzorczej tego szpitala, z dobrym rokowaniem. Nie chcę go zaniedbać, odstawiając cyrk nad sztajmesem, który zapewne umarł kilka godzin temu. Terri zmrużyła oczy. - Jesteś tu jedynym starszym lekarzem - oświadczyła chłodno. - Jeżeli potrzebujesz pomocy, doktor Kaiser jest w następnym gabinecie, zajmuje się pacjentami ambulatoryjnymi. - No cóż, powiedz mu, żeby zaopiekował się nurkiem. Jeśli ten facet wymaga nakłucia osierdzia, to ja to zrobię. - Eryk, daj spokój - zaprotestowała. - Gary Kaiser jest tu od półtora roku i wciąż wpada w panikę, kiedy ma leczyć anginę. Wszyscy podejrzewamy, że jego ojciec jest właścicielem tego budynku albo coś takiego. Inaczej nie da się wytłumaczyć tego, że przyjęto go tutaj na staż. - A więc wytłumacz mu, że czas, aby stał się lekarzem. Po to tu jest. A zresztą wygląda na to, że nurek będzie kolejnym dowiezionym nam truposzem. Terri, jak rany, nie rób takiej miny. Dobrze, słuchaj, zajmę się nim, jak tylko... czekaj, jest Subarsky. Jeśli wszystko pójdzie tak, jak na to liczę, możemy skończyć, zanim przywiozą nurka. Dave Subarsky wtoczył się do sali, ciągnąc wózek ze skomplikowaną aparaturą. Subarsky miał doktorat z biochemii, zrobiony na MIT, ale przy swoich sześciu stopach i dwóch lub trzech calach wzrostu, gęstej brodzie i wydatnym brzuchu wyglądał raczej na zawodowego zapaśnika. On i Eryk dorastali niedaleko siebie w Watertown. I chociaż naukę rozpoczęli jednocześnie, zanim Eryk ukończył szkołę średnią, Subarsky był na trzecim roku collegeu. Spotkanie starego przyjaciela prowadzącego niezależne badania w jednym z laboratoriów White Memorial było nieoczekiwaną korzyścią płynącą z podjęcia pracy w tym szpitalu. - Cześć, David - zawołał Eryk. - Jak minął dzień? Wspaniale