Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Ja wam w zamian dam dobr¹, mocn¹ amunicjê na kampaniê wyborcz¹. Na rzece by³o zbyt ciemno, by da³o siê dostrzec b³ysk zainteresowania w oczach polityka. Ale Woskowicz wiedzia³, ¿e siê pojawi³. - Pisemne zobowi¹zanie? - zdziwi³ siê ob³udnie Sikorczyk. - Taki dokument, wychodz¹c na jaw, narobi³by masê... - Nie wyjdzie - przerwa³ mu spokojnie Woskowicz. - Niby po co mia³bym go ujawniaæ? To tylko zabezpieczenie na wypadek powtórki wariantu awuesowskiego. Nie chcê paœæ ofiar¹ walki o sto³ki miêdzy t³umem koalicyjnych partyjek kanapowych. Ten fotel musi byæ wyjêty z puli. Zwi¹za³em karierê z t¹ akurat bran¿¹, narobi³em sobie wrogów, zaci¹gn¹³em parê zobowi¹zañ i mam zamiar doczekaæ emerytury tu, gdzie jestem. - Ambitny cel. - Pose³ wrzuci³ niedopa³ek do Wis³y. - Wiem. Ale mam towar, który kupi¹ obie strony. I który mo¿e przes¹dziæ o wyniku wyborów. Jeœli nie jest pan zainteresowany... - Tego nie powiedzia³em. Co by to mia³o byæ? Woskowicz odczeka³ chwilê dla spotêgowania efektu. - We Lwowie zamordowano naszego czo³owego agenta, znakomicie usytuowanego w strukturach ukraiñskiej mafii. Specjalizowa³ siê w handlu broni¹, choæ nie tylko. Zanim zgin¹³, przekaza³ interesuj¹cy meldunek. Pisemnie. Otó¿ pewien znany handlarz z Odessy, nazwijmy go W., dostarczy³ broni panu D. Broñ wyp³ynê³a w Polsce w okolicznoœciach nader spektakularnych, choæ nie ca³a. Z innych Ÿróde³ wiemy, i te¿ mo¿emy to udowodniæ, ¿e pan W., Rosjanin czystej krwi, by³ i jest agentem Federalnej S³u¿by Bezpieczeñstwa. W czasach, kiedy nazywa³a siê KGB, pan W. bardzo, ale to bardzo blisko wspó³pracowa³ z niejakim A³ganowem. - O! - W³aœnie. "O" jak Oleksy. Przedtem, gdy by³ premierem, nie bardzo siê uda³o, bo pomijaj¹c inne kwestie, opinia publiczna nie przejmowa³a siê jakimiœ tam wywiadami. Przeciêtnego obywatela wywiad ani grzeje, ani ziêbi. Póki nie ma wojny. A my, chwaliæ Boga, w³aœnie mamy. Jak pan s¹dzi, co poczuje statystyczny Kowalski, kiedy siê dowie, ¿e kilkuset Polaków zginê³o lub zosta³o okaleczonych, a kraj poniós³ miliardowe straty tylko dlatego, ¿e w SLD dwaj premierzy pobili siê o w³adzê? Nie jest tajemnic¹, ¿e Bauer i Oleksy to dwie ró¿ne, nie bardzo kochaj¹ce siê frakcje. Kryzys natury politycznej, jak ten wywo³any przez Drzymalskiego, to znakomita recepta na przetasowania w partii. - Potrafi pan to udowodniæ? - zapyta³ Sikorczyk nieco zduszonym g³osem. By³ pod wra¿eniem i nawet nie próbowa³ tego kryæ. - Potrafiê udowodniæ akurat tyle, by wyborca móg³ doœpiewaæ sobie resztê. I przez najbli¿sze lata trzyma³ siê z dala od SLD. Oczywiœcie operacja musi byæ perfekcyjnie skoordynowana czasowo i dobrze rozpisana na g³osy. Nie wolno powtórzyæ takiej szopki, jak¹ zafundowali nam pajace od Wa³êsy. ¯ebyœmy siê dobrze zrozumieli: to materia³y operacyjne, s¹d na ich podstawie nikogo nie ska¿e. Ale przecie¿ nie o to chodzi. Nie sêdziów trzeba przekonaæ, a wyborców. Œmiem twierdziæ, ¿e umiem tego dokonaæ. A, przy okazji... Pod Bartoszycami sympatycy Samoobrony znaleŸli samochód Drzymalskiego i na wiele godzin zataili tê informacjê. Paru lokalnych pyskaczy od Leppera niemal wychwala³o dzielnego Darka. Niektórzy publicznie. S¹ nagrania. Mo¿e i to da siê wykorzystaæ, kto wie... Mielibyœcie drug¹ pieczeñ przy jednym ogniu. Sikorczyk zastanawia³ siê tylko parê sekund. - Dobrze - skin¹³ g³ow¹. - Ale jest jedna s³aba strona tego planu: Drzymalski. Jeœli go schwytaj¹ i dostarcz¹ psychiatrom... Nie powie mi pan, ¿e ten facet jest ca³kiem normalny. A wyborcom z kolei trudno bêdzie wmówiæ, ¿e Rosjanie do spó³ki z Oleksym wybrali do takiej operacji jakiegoœ psychopatê. - Rzeczywiœcie, parê procent poparcia by to kosztowa³o - uœmiechn¹³ siê ch³odno Woskowicz. - Ale niech siê pan nie martwi. On nie wpadnie ¿ywy w rêce policji. Moja w tym g³owa. * * * Siedzia³a przy stole w mundurze, ale na bosaka, nieco blada po nocy, z wilgotnymi w³osami zebranymi w wêze³ nad karkiem. - Za³atwia³eœ œniadanie? - unios³a wzrok znad monitora i pos³a³a mu uœmiech, który zaklasyfikowa³ jako kumplowski. - Dla samochodu. Dzieñ dobry. - Skinê³a g³ow¹ i powróci³a do pracy. - Nowiny te¿ raczej dobre. Nadal mamy samochód, nie ukradli go. A benzyna zdro¿a³a tylko o czterdzieœci groszy. Usiad³ po drugiej stronie sto³u, nie bardzo wiedz¹c, jak siê zachowaæ. Iza by³a uprzejma i nic wiêcej. Cholera. A on omal siê nie wyg³upi³, rozwa¿aj¹c pomys³ podania jej œniadania do ³ó¿ka. - Co na froncie? - zerkn¹³ na wype³niony internetow¹ mozaik¹ ekran laptopa. - Dopadli go? - Nie uwierzysz. Wiesz, który to Kostek Zdrza³kowicz? - Pos³a³ jej pe³ne wyrzutu spojrzenie. - Drzymalski zadzwoni³ do niego z lasu pod P³ockiem, powiedzia³, ¿e znalaz³ rannego ch³opca i czeka z nim na œmig³owiec sanitarny. No i pan redaktor da³ siê nabraæ. - Chcesz powiedzieæ, ¿e porwa³ œmig³owiec?! Z za³og¹?! - No nie... Na swój sposób zagra³ honorowo. Da³ im faktycznie postrzelonego w udo dzieciaka i nie kaza³ siê wieŸæ na Bia³oruœ. Ale jak wyl¹dowali, wpakowa³ siê do œrodka i wzi¹³ sobie butlê z tlenem. Mieli dwie; drug¹ zostawi³. Zabra³ te¿ jakieœ plastry i takie tam