Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
— Nie ruszaj się. Umieszczę cię dokładnie tam, gdzie Manuel tkwił przez większość dnia. Tu! Gotowe! Tak, aby mieć radio w zasięgu jednej ręki, a czasopisma w zasięgu drugiej. Zgadza się? — Tak. — A gdzie znajdował się pistolet, bez którego Manuel nigdy się nie ruszał? — Nie wiem. — Kłamiesz, bo widziałaś, jak Palmari kładzie go tu każdego ranka, a potem, jak zabiera go ze sobą do sypialni. Czy to prawda? — Może. — Nie żadne „może”, psiakrew! To prawda! Zapominasz, że przychodziłem tu z nim pogadać ze dwadzieścia, trzydzieści razy. Pozostała nieruchoma, z poszarzałą twarzą, w fotelu, w którym zginął Manuel. — Teraz posłuchaj mnie uważnie. Poszłaś po zakupy cała wystrojona, pocałowawszy tatuśka w czoło, uśmiechnąwszy się doń po raz ostatni w drzwiach do salonu. Wyobraź sobie, że w tamtej chwili broń była jeszcze na swoim miejscu za radiem. Fernand wchodzi mając klucz, który pozwalał mu na kontaktowanie się z szefem, kiedy to było konieczne. Przyjrzyj się dobrze meblom. Czy wyobrażasz sobie Fernanda obchodzącego fotel i wsuwającego rękę za radio, by wziąć pistolet i wystrzelić pierwszą kulę w kark Manuela? Nie, moja mała. Palmari nie był naiwną dzieciną i nabrałby podejrzeń już przy pierwszym ruchu. Widzisz, prawda jest taka, że kiedy całowałaś tatuśka, kiedy się do niego uśmiechałaś, kiedy wychodziłaś zdecydowanym krokiem młodej, ślicznej i zalotnej kobiety, kręcąc małym tyłeczkiem, pistolet znajdował się w twojej torebce. Wszystko było dokładnie zaplanowane. Na klatce schodowej wystarczyło wsunąć go w dłoń Fernanda, który niby to przypadkiem wyszedł z domu. Podczas gdy ty wchodziłaś do windy z zamiarem pójścia po zakupy: piękne czerwone mięso, ładnie pachnące ogródkiem warzywa, on został u siebie, czekając na odpowiednią chwilę. Nie było już potrzeby obchodzenia fotela starego i wsuwania ręki za radio. Szybki gest po krótkiej wymianie zdań. Wiem, jak Manuel dbał o broń. Pistolet był odpowiednio naoliwiony i jestem pewien, że w twojej torebce znajdziemy ślady tej oliwy. — To nieprawda! — krzyknęła rzucając się na Maigreta i okładając jego ramiona i twarz pięściami. — Nie zabiłam go! To Fernand! To on wszystko zrobił! To on wszystko obmyślił! Komisarz, nie zadając sobie trudu, by odeprzeć ciosy, zawołał tylko: — Janin! Zechcesz się nią zająć? — Założyć jej kajdanki? — Dopóki się nie uspokoi. Mam! Połóżmy ją na tej kanapie. Przyślę ci coś do jedzenia, a sam spróbuję jeszcze znaleźć lokal, w którym dostanę obiad. Niedługo będzie musiała się ubrać albo ubierzemy ją siłą. VIII — Najpierw piwo, szefie. Mata restauracja pachniała jeszcze obiadem, lecz ze stolików zniknęły już papierowe obrusy, w kącie zaś znajdował się tylko jeden gość czytający gazetę. — Czy pański kelner mógłby zanieść dwie lub trzy kanapki oraz karafkę czerwonego wina naprzeciwko, na czwarte piętro, do mieszkania po lewej stronie? — A pan? Jadł pan obiad? Tam już skończone? Chce pan też kanapek? Z szynką z Cantal? Maigret czuł wilgoć pod ubraniem. Jego masywne ciało było puste, członki zwiotczałe, trochę tak jak u kogoś, kto dopiero co walczył z silną gorączką i kogo ona nagle opuściła. Od wielu godzin parł naprzód, nieświadomy znajomego mu otoczenia i miałby kłopot, gdyby go ktoś zapytał, jaki dzisiaj dzień. Ze zdziwieniem spostrzegł, że zegar wskazywał wpół do trzeciej. O czym zapomniał? Niejasno zdawał sobie sprawę, że opuścił jakieś spotkanie, ale jakie? Ach tak! W alei Gobelinów z Gelotem synem, który powinien był mu przygotować listę jubilerów, odwiedzanych przez Femanda Barillarda. Wszystko to było poza nim. Lista przyda się później, komisarz zaś wyobraził sobie, jak w ciągu następnych tygodni mały sędzia będzie wzywał do swego zagraconego gabinetu świadka za świadkiem, powoli, powoli zapełniając coraz grubsze akta. Świat wokół Maigreta zaczynał odżywać. Znów słyszał odgłosy z ulicy, odnajdował słoneczne refleksy i pomału delektował się kanapką. — Dobre to wino? — Dla niektórych trochę cierpkie. Pochodzi prosto od mojego szwagra, który robi zaledwie ze dwadzieścia beczek rocznie. Spróbował tego samego wina, które kazał zanieść Janinowi, kiedy zaś opuścił restaurację Owernijczyka, stracił wygląd groźnego byka. — Kiedy w moim domu zapanuje wreszcie znów spokój? — skarżyła się mijana przezeń dozorczyni. — Niedługo, niedługo, droga pani. — A jeśli chodzi o czynsze, to mam je nadal wpłacać młodej pani? — Wątpię. Zadecyduje o tym sędzia śledczy. Winda zawiozła go na czwarte piętro. Najpierw zadzwonił do drzwi po prawej stronie; otworzyła mu pani Barillard, z zaczerwienionymi oczyma, ubrana w tę samą sukienkę w kwiatki, którą nosiła rano. — Przyszedłem powiedzieć pani do widzenia, Mino. Proszę mi wybaczyć, że panią tak nazywam, ale nie mogę się powstrzymać od myślenia o małej dziewczynce, która w piekle Douai włożyła swoją rączkę w dłoń mężczyzny z zakrwawioną twarzą, idącego prosto przed siebie, lecz nie wiedzącego dokąd zmierza. Pani także nie wiedziała, dokąd on panią prowadzi
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Moglibyście pomyśleć, że były bardziej oczywiste powody: mój mąż mnie ignorował albo dzieci były nieznośne, albo moja praca była jak kierat, albo że chciałam sobie...
- W chwili kiedy krewny, przybyBy na widzenie z wizniem, znajdzie si ju| w siedzibie Trzeciego OddziaBu, sprawujcego piecz nad danym obozem, musi podpisa zobowizanie, |e po powrocie do miejsca zamieszkania nie zdradzi si ani jednym sBowem z tym, co przez druty nawet dojrzaB po tamtej stronie wolno[ci; podobne zobowizanie podpisuje wizieD wezwany na widzenie, zarczajc tym razem ju| pod grozb najwy|szych mier nakazanija (a| do kary [mierci wBcznie) |e nie bdzie w rozmowie poruszaB tematów zwizanych z warunkami |ycia jego i innych wizniów w obozie
- Opowiadano sobie z niemałą grozą, jakoby gdzieś na dalekim Wschodzie spadł temi czasy z nieba olbrzymi potwór mający trzy wiorsty długości a pół wiorsty szerokości...
- Nie powiedziałem sobie: „Teraz go już nigdy nie zobaczę”, albo „Teraz już nigdy nie uścisnę mu ręki”, ale: „Teraz go już nigdy nie usłyszę”...
- Mimo że ojciec i rodzeństwo troszczyli się o mnie jeszcze bardziej, mimo że staliśmy się sobie jeszcze bliżsi, wszystko się zmieniło...
- Nagle sobie uświadomiłem, że wszelkie informacje, które otrzymałem od istot – wiedzę pochodzącą z samego przeżycia, w tym z poprzedniego NDE – mogłem w końcu otrzymać...
- Och, potrafię sobie wyobrazić, jaką masz teraz minę! Nie przejmuj się, nie zamierzam się poddać! W gruncie rzeczy, mogę Ci udzielić innej odpowiedzi na pytanie, jakie zawsze...
- W wiele lat później Garp miał sobie uświadomić z rozczuleniem, że to jąkanie starego było czymś w rodzaju posłania dla Tincha od ciała Tincha...
- Ma swój świat w sobie i jasnowidzenia nieziemskie, i szczęście, którego mu nikt nie odbierze i które ni czasu, ni ziemskich zmian się nie boi...
- O ile dotąd w państwach cywilizowanych wymiar spra- wiedliwości nie mógł sobie stawiać innych celów poza sądzeniem, o tyle obecnie "przestępstwo" miało być zagrożone nie...