Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Zranienie, które odczuwamy aktualnie, aż w dziewięćdziesięciu procentach wynika z przeszłości, a tylko w dziesięciu z tego, co wyprowadza nas z równowagi w chwili obecnej. To, że nie umiemy się uwolnić od bolesnych uczuć, wynika częstokroć stąd, iż powód naszych cierpień nie jest wcale taki, jak sądzimy. Jedynie dziesięć procent odczuwanego przez nas zranienia jest wynikiem tego, co sami uważamy za jego powód. Zasada dziewięćdziesięciu do dziesięciu procent sprawdza się zawsze i wszędzie. Jeżeli mieliśmy ciężki dzień w pracy, jeżeli ktoś potraktował nas niegrzecznie, a potem utknęliśmy w korku i na dodatek bolała nas głowa, to wracając do domu, przynosimy ze sobą wszystkie spowodowane tym dniem negatywne uczucia. Gdy nasz partner odezwie się do nas niegrzecznie, reagujemy gwałtownie i odgrywamy się na nim za to wszystko, co spotkało nas w ciągu dnia. Dzieje się tak dlatego, że jego nłeuprzejmość była dla nas prawdopodobnie ostatnią kroplą, która przelała kielich goryczy. 143 Denerwujemy się na partnera, choć większa część naszego zdenerwowania pochodzi z tego, co się nam przytrafiło przedtem. Jeżeli partner odezwałby się do nas niegrzecznie po cudownym dniu, w czasie którego wszystko szło gładko, to poradzilibyśmy z tym sobie ze znacznie większą łatwością. Automatycznie okazalibyśmy więcej zrozumienia. A stałoby się tak, bo nie bylibyśmy obarczeni ciężarem negatywnych uczuć z całego dnia, uczuć, od których się nie zdążyliśmy uwolnić. Ta sama zasada stosuje się do stłumionych uczuć pochodzących z dalszej przeszłości, na przykład z dzieciństwa. Gdy przeżyjemy stratę i jesteśmy tym zdruzgotani, uruchamiają się w nas emocje z przeszłości. Fakt, że uporczywie nękają nas takie uczucia i postawy jak uraza, skłonność do obwiniania, obojętność, poczucie winy, brak poczucia bezpieczeństwa, brak wszelkiej nadziei oraz zazdrość, wskazuje na to, że dziewięćdziesiąt procent naszego zranienia wynika z przeszłości, a jedynie dziesięć z tego, co przeżywamy obecnie. To, że trudno nam jest otrząsnąć się z negatywnych uczuć, sygnalizuje przeważnie, że powinniśmy znaleźć związek między uczuciami przeżywanymi w chwili obecnej a emocjami z przeszłości. Proces uzdrawiania staje się znacznie prostszy, kiedy jesteśmy w stanie ponownie przeżyć uczucia z przeszłości, od których się nie uwolniliśmy. Człowiekowi jest łatwiej, gdy ma do czynienia z wydarzeniami z przeszłości, niż gdy konfrontuje się z tymi, które zachodzą w chwili obecnej. Gdy spoglądamy w przeszłość, mamy dodatkową siłę płynącą z tego, że wiemy, co było dalej. Jesteśmy bardziej obiektywni, dzięki czemu możemy wysłuchać siebie ze współczuciem, przyjąwszy postawę uzdrawiającą. W takiej sytuacji jedna część naszego ,,ja" przeżywa ból, podczas gdy druga przyjmuje na siebie rolę pełnego troski przyjaciela albo kochającego rodzica. Lecząc swoją przeszłość, mamy dodatkową siłę płynącą z wiedzy, co było dalej. 144 r Gdy czujemy się bezpieczni, gdy otrzymujemy wsparcie, które pozwala nam się otworzyć i zwierzyć, gdy możemy komuś powiedzieć, co się z nami dzieje wskutek tego, co się wydarza obecnie, automatycznie rozpoznajemy zranienie z przeszłości. Dostrzegając związek między obecnym bólem a podobnymi doświadczeniami z czasów dawniejszych, godzimy się ze stratą i uwalniamy się od przywiązania. Podejście takie pozwoliło mi pomóc nie tylko tysiącom klientów oraz uczestników uzdrawiających warsztatów, ale także sobie samemu — wtedy gdy rozpadło się moje pierwsze małżeństwo. Uleczyć przeszłość po to, by uzdrowić teraźniejszość Gdy poznaliśmy się z moją obecną żoną, Bonnie, szybko się w sobie zakochaliśmy. Chodziliśmy na randki przez półtora roku, po czym ja doszedłem do wniosku, że chcę się z nią ożenić. Równocześnie jednak czułem, że nie jestem do tego gotowy. Jakaś cząstka mojego serca nie była jeszcze do końca pewna. Kochałem Bonnie, jednak myśl o ślubie napełniała mnie ambiwalentnymi uczuciami. Nie zdawałem sobie wtedy sprawy, że niepewność jest w takich razach stanem normalnym. Rezultat był taki, że postanowiliśmy się rozstać. Trzy lata później poślubiłem inną kobietę, mój ą dawną przyjaciółkę. Każde z nas robiło doktorat z psychologii. Prowadziliśmy też warsztaty dotyczące związków, a równocześnie, w miarę upływu czasu i rozwoju naszego związku, uczyliśmy się wspólnie różnych rzeczy. Po dwóch latach nasze małżeństwo zaczęło się psuć. Namiętność i wzajemny pociąg zniknęły. Zaczęliśmy mieć wątpliwości, czy dobrze się dobraliśmy. W końcu postanowiliśmy się rozstać. Ja po rozstaniu uzdrowiłem swoje serce i byłem w stanie zakończyć ten związek z miłością. Następnie zaś osobę dla siebie właściwą rozpoznałem w Bonnie. 145 Dzień rozstania Pamiętam dobrze ten dzień. Chociaż decyzja była słuszna,! czułem się ogromnie rozczarowany. Nie mogłem uwierzyć, że| do tego doszło. Byłem bardzo smutny. Zasmucał mnie fakt, że nasz związek się rozpadł. Rozstanie było naszą wspólną decyzją,! jednak ja, jakąś cząstką serca, wciąż kochałem swoją byłą ż pragnąłem jej i potrzebowałem. Byliśmy bardzo do siebie przywiązani