Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

- Rozumiem, że musisz mnie zabić, bo inaczej mogę ich ostrzec. Ale błagam cię, nie niszcz więcej róż. - A jeżeli kłamiesz? Jeżeli twoje informacje są bezużyteczne? - Jakie mogę dać ci gwarancje? - Nie możesz, ale jeżeli będziesz martwy, nie będę mógł się zemścić. Jaki wtedy będzie pożytek z niszczenia kolejnych róż? Trupowi nie będzie już na nich zależało. - W takim razie znaleźliśmy się w impasie. - Nie. Pójdziesz ze mną. Jeżeli okaże się, że kłamałeś, zobaczysz, co z tą szklarnią zrobi benzyna i zapałki. Myśl o tym po drodze. Może warto opowiedzieć inną historię. - Nigdy nie uda ci się przeprowadzić mnie obok straży przy bramie. - Nie będę musiał. Wyjdziemy tą drogą, którą tu przyszedłem. Przez mur. - Landish uśmiechnął się kpiąco. - Czy ja wyglądam na wyczynowca? - Podniesiemy cię. - Jestem na to zbyt kruchy. Połamię sobie ręce i nogi. - W porządku. Nie będzie podnoszenia. - Jak w takim razie? Nie ma innego wyjścia. Saul wskazał na kąt szklarni. - To proste. - Co? - Skorzystamy z drabiny. XV. W otwartym oknie falowały zasłony. Chris spod zmrużonych powiek spoglądał na ołowiane niebo i rozszerzonymi nozdrzami chłonął morskie powietrze, kuląc się pod podmuchami zimnej wilgoci. Porywisty wiatr wzburzył fale na kanale La Manche. - Pojadę zamiast ciebie - powiedział zmartwionym głosem. - Mówiłem ci już, że nie - odparł Saul. - Przecież ustaliliśmy, że jeden z nas musi tu pozostać z Landishem, podczas gdy pozostała dwójka zajmie się Koczubejem. Ciągnęliśmy karty, kto podejmie ryzyko. Wyciągnąłeś najniższą, więc zostajesz. - Nie chcę. - Ni z tego, ni z owego chcesz zostać bohaterem? - Nie. Oczywiście, że nie. - W takim razie o co chodzi? Nie uwierzę, że tylko dlatego, bo chcesz pojechać do Paryża z moją dziewczyną. - Saul odwrócił się do Eryki, która właśnie przywiązywała Landisha do krzesła. - Bez urazy. Masz przecież wspaniałe poczucie humoru. Pokazała mu język. Odwrócił się z powrotem do Chrisa. - Co jest? - Idiotyzm - Chris pokręcił głową. - Przeczucie. Wiem, że to nic nie znaczy. Problem w tym, że nie mogę się go pozbyć. - O co chodzi? Chris odszedł od okna. - O ciebie. Mam taki dar... możesz to nazwać odbieraniem sygnałów ostrzegawczych. Coś ci się stanie. Saul przyjrzał mu się uważnie. Ani on, ani Chris nie byli przesądni. Nie mogli sobie na to pozwolić. Gdyby było inaczej, szukaliby wszędzie omenów i w rezultacie ich działania byłyby sparaliżowane. Polegali jedynie na logice i swych umiejętnościach. Jednak w Wietnamie nauczyli się szanować "śmieszne" przeczucia - kumple, którzy tuż przed odesłaniem do domu pisali listy do żon, dziewczyn lub matek i dawali je swoim kolegom ze słowami: "Dopilnuj, żeby to dostała. Mnie się nie uda", w przeddzień odlotu obrywali kulą w głowę. Albo inni, którzy przed wyjściem na kolejny rutynowy patrol, mówili: "Nie zobaczymy się już". I nadeptywali na minę. Saul zastanawiał się przez chwilę. - Kiedy to się zaczęło? - W posiadłości Landisha. - Gdy zobaczyłeś mur? Chris skinął głową. - Skąd wiesz? - Bo ja też odniosłem podobne wrażenie. - Co?! - Byłem pewny, że tam już kiedyś byłem. Zajęło mi to chwilę, ale w końcu doszedłem, w czym rzecz. Mur. Nie rozumiesz? Taki sam mieliśmy u Franklina. Pamiętasz, jak przełaziliśmy przez mur, żeby kupić słodycze? Wtedy kiedy dostaliśmy wycisk? Albo noc, kiedy pośliznąłem się na lodzie, a ty skoczyłeś mi na pomoc, rozbijając sobie głowę? Tramwaj? Pamiętasz? - Odciągnąłeś mnie na bok i uratowałeś mi życie. - To wszystko tłumaczy. Obu nam ta noc zapadła głęboko w pamięć. W rezydencji Landisha zacząłem naraz martwić się o ciebie. Zdawało mi się, że jesteś w kłopotach i muszę cię ocalić. Takie same przeczucia tknęły ciebie. Może zawsze chciałeś ocalić mi życie. - Chciałem. - Chris uśmiechnął się. - Kilka razy. - Na widok muru to pragnienie wróciło. Spokojnie. Na pewno coś się stanie. Pojadę do Paryża z Eryką, żeby dorwać Koczubeja. Tylko to się stanie. - Chciałbym w to wierzyć. - Myśl o tym w ten sposób. Gdybym wpadł w tarapaty, czy byłbyś w stanie zrobić coś, czego nie potrafiłaby Eryka? Podeszła bliżej. - Tylko zastanów się poważnie nad odpowiedzią, Chris - ciągnął Saul