Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

– Bardzo rzadko Shasy udawało się wytrącić Isabellę z równowagi i mściwie rozkoszował się jej gniewem. – Rugby, taka piłka – wyjaśnił. – Gromada wielkich, spoconych idiotów, którzy biegają w kółko i zderzają się swoimi kościstymi łbami. Natychmiast doszła do siebie. – Ojcze, jeżeli robisz jakąś aluzję do Lothara De La Reya, to chciałabym ci tylko przypomnieć, że jest jednym z najwspanialszych sportowców naszych czasów, a także najmłodszym dowódcą brygady w historii policji. A poza tym absolutnie nic dla mnie nie znaczy. – Twoja obojętność jest widoczna jak na dłoni. Bardzo mi ulżyło. – Czy to znaczy, że mogę przyjąć propozycję Davida? Shasa westchnął i poczucie osamotnienia ogarnęło go jak mroźne powietrze. – A czy mogę cię powstrzymać, Bella? Wydała triumfalny okrzyk i wychyliła się z siodła, by otoczyć jego szyję swoimi długimi, opalonymi ramionami. Ogier Shasy zatańczył pod nim z arystokratyczną urazą. Isabella rozprawiała wesoło przez całą drogę powrotną do posiadłości. – Jedyna rzecz, o której zapomniałam napomknąć Davidowi, to fundusz mieszkaniowy. W Johannesburgu mieszkania są tak okropnie drogie. Nie mogłabym znaleźć niczego odpowiedniego za te psie pieniądze, które będzie mi płacił. Shasa z podziwem potrząsnął głową. Stajenni czekali na podwórzu, żeby zabrać konie. Shasa i Isabella w bryczesach i butach do konnej jazdy przeszli do jadalni. Isabella przez cały czas z uwielbieniem wisiała ojcu u ramienia. Centaine stała przy kredensie, nakładając sobie jajecznicę z podgrzewanego talerza. Wciąż jeszcze miała na sobie strój do pracy w ogrodzie, gdyż cały ranek spędziła pielęgnując swoje róże. Teraz spojrzała badawczo na Isabellę, która mrugnęła do niej porozumiewawczo. – Co jest, do cholery! – Shasa przechwycił tę wymianę spojrzeń. – Widzę, że zostałem wrobiony. To jakiś spisek. – Oczywiście, najpierw powiedziałam babci. – Isabella uścisnęła jego ramię. – Zawsze zaczynam od samej góry. – Kiedy była mała, straszyłam ją, że jeśli będzie niegrzeczna, oddam ją policjantowi – powiedziała Centaine niosąc talerz do stołu, bardzo z siebie zadowolona. – Mam nadzieję, że ten policjant sobie z nią poradzi. – On nie jest policjantem – zaprotestowała Isabella. – Jest dowódcą brygady. Shasa nałożył sobie na talerz jajecznicę i smażonego pomidora i podszedł do swego miejsca u szczytu stołu. Poranna gazeta leżała zwinięta porządnie obok jego talerzyka na pieczywo i siadając otworzył ją na pierwszej stronie. Sensacją dnia było planowane spotkanie pomiędzy Ianem Smithem a premierem Wielkiej Brytanii Haroldem Wilsonem dotyczące rozwiązania sprawy Rodezji. Ostatnio zaproponowano, żeby rozmowy odbyły się na morzu, na brytyjskim okręcie wojennym. Izrael i Jordan wciąż spierały się o Dolinę Hebronu, a w wiadomościach lokalnych przeczytał, że nocą wywrócił się prom kursujący pomiędzy lądem a Robben Island i co najmniej dwie osoby utonęły, a osiem uznano za zaginione. Na kredensie zadzwonił telefon i Centaine podniosła wzrok znad grzanki, którą właśnie smarowała masłem. – To na pewno Garry – powiedziała. – Dzwonił dwa razy, kiedy byliście na przejażdżce. – Jest dopiero ósma rano! – zaprotestował Shasa, ale wstał, żeby podnieść słuchawkę. – Cześć Garry, gdzie jesteś? Garry był zaskoczony pytaniem. – W biurze, oczywiście. – O co chodzi? – Baseny – odpowiedział Garry. – Mam szansę zdobycia wyłączności na nowy system budowania tanich basenów. Nazywa się Gunite. Widzieliśmy to z Holly w Stanach, podczas naszej podróży poślubnej. – Dobry Boże, tylko bogacze mogą sobie pozwolić na prywatny basen – zaprotestował Shasa. – Moje baseny wszyscy będą kupować! Każdy dom w tym kraju będzie miał taki basen, zanim przejdę na emeryturę. Entuzjazm Garry’ego był zaraźliwy. – To dobry interes, ojcze. Widziałem to na własne oczy i wszystko policzyłem. Wygląda optymistycznie. Jedyny problem polega na tym, że dzisiaj do południa muszę dać odpowiedź. Ktoś inny również jest tym zainteresowany. – Ile? – zapytał Shasa. – Cztery miliony natychmiast – to za wyłączność i urządzenia